piątek, 29 maja 2015

17

 ~~ Nie sprawdzany.
      Miłego czytania. ~~

 ________________________________________________________________________





Obudziłam się o 5 rano. Tak naprawdę to nie wiem, co mnie zbudziło, ale wiem jedno. Jestem niewyspana.  Próbowałam dosięgnąć z pozycji leżącej mój telefon, który leżał ode mnie w pewnym oddaleniu, jednak za żadne skarby nie mogłam go dosięgnąć. Gdy próbowałam się do niego przybliżyć dalej leżąc napotkałam kolejną przeszkodę, którą okazały się ręce Camerona. Po chwili poczułam jak Cameron przyciąga mnie do siebie i wtula się we mnie jak w pluszowego misia. Dlatego zrezygnowałam z kolejnej próby dostania się do telefonu, bo wiedziałam że i tak mi się to nie uda. Postanowiłam, że po leże sobie jeszcze jakieś dwie godziny, a potem wstanę i pójdę do dziewczyn. Plan był dobry, jednak wykonanie nie za bardzo bo po jakichś piętnastu minutach znów zasnęłam.



                                                                         &


Tym razem to zostałam gwałtownie wybudzona ze snu. Dlaczego? A no dlatego, że Julka i Nash postanowili nas obudzić. Mniej więcej tak, że otworzyli nasz namiot i zaczęli się drzeć, używając przy okazji gwizdka. Naprawdę nienawidzę jak ktoś mnie tak budzi, co innego jak ja kogoś tak budzę, ale jak mnie? To już jest po prostu nie wybaczalne. Gdy Nash używał gwizdka, a Julka krzyczała, żeby wstawać, ja próbowałam się schować tak, żeby najlepiej tego nie słyszeć. Wbiłam się w klatkę piersiową Camerona przykrywając przy tym poduszką swoje ucho, żeby przynajmniej odrobinkę mniej słyszeć.


- Co do cholery? – usłyszałam zachrypnięty głos Camerona, cholernie pociągający głos.

- Oj, nic mój drogi przyjacielu, my po prostu przyszliśmy was obudzić – odparł Nash głosem jakby to było najoczywistsze na świecie.

- Och, doprawdy? – zakpił Cameron. – A nie mogliście zrobić tego trochę delikatniej? – Cameron wychylił się z nade mnie, aby obdarzyć Camerona srogim spojrzeniem.

- Przepraszam mój drogi przyjacielu, ale dobrze wiem, że delikatne budzenie na ciebie nie działa i żeby cię obudzić trzeba posunąć się do bardziej ostrych środków – kontynuował Nash.

- Pierdolisz – powiedział od niechcenia Cameron.

- Dobra wstawajcie, bo za piętnaście minut śniadanie – powiedziała Julka. Po tym gdy to powiedziała razem z Nash’em wycofała się, po czym zamknęła nasz namiot i usłyszałam tylko jak oddalają się od nas.

Leżałam  dalej wtulona w tors Camerona, jednak już nie miałam poduszki, którą wcześniej przykrywałam swoją twarz, aby nie słyszeć ich „delikatnego” budzenia.

- Wyspała się moja księżniczka? – po chwili usłyszałam głos Camerona przy uchu. Dalej miał go zachrypnięty, co bardzo mi się podobało i można to było zauważyć po gęsiej skórce na moim ciele, którą on wywołał.

- Nie jestem księżniczką – burknęłam – a co do spania, trochę twardo, ale przynajmniej dobrze się sprawdzasz jako poduszka. – W odpowiedzi dostałam jego melodyjny śmiech.

- Polecam się na przyszłość – mówiąc to zaczął się podnosić, co nie za bardzo mi się podobało, a można to było wyczuć po moim pomruku sprzeciwu, na co on cicho zachichotał i pocałował mnie w czubek głowy. – No a teraz pora wstawać.
- Niee

- Tak, dalej, bo się spóźnimy na śniadanie,  a tego raczej nie chcemy, prawda? – spojrzał na mnie znacząco. Tak, on bardzo dobrze wie, że lubię jeść, ale jeszcze nie wiem skąd, ale się dowiem, chyba.


Podniosłam się nie zadowolona, ze swojego miejsca. Założyłam na siebie czarną bluzę, którą miałam akurat pod ręką. A, że okazała się to być bluza Camerona to już co innego.  Wytoczyłam się  z tego namiotu i stanęłam koło Camerona, który najwidoczniej czekał na mnie.


- Słodko wyglądasz w mojej bluzie – usłyszałam po chwili. Nie powiem, ale zawstydziłam się trochę, co można było to zauważyć po moich rumieńcach.

- Zamknij się – odparłam.

- I.. słodko się rumienisz – usłyszałam tuż przy uchu.

- Zamknij się – powtórzyłam i stanęłam z nim twarzą w twarz. On przybliżył się do mnie tak, że nie było po między nami już wolnej przestrzeni.

- A dlaczego bym miał? – spytał  z cwanym uśmieszkiem na twarzy i nachylił się do mnie po czym wpił się w moje usta. Nasz pocałunek nie trwał długą jednak całował mnie  z taką zachłannością, że aż miękły mi kolana. Musiałam przytrzymać się jego rąk, którymi złapał mnie za policzki. Po chwili oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy po czym się uśmiechnął.

- No moja droga, chyba czas pójść w końcu na śniadanie, nie uważasz? – spojrzał na mnie, a ja mogłam zauważyć jak jego oczy się śmieją, to był piękny widok.

- Może i uważam – spojrzałam na niego z uśmiechem. Staliśmy tak przez parę minut i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. – Dobra, chodź już, bo jeszcze zaczną myśleć Bóg wie co – powiedziałam ze śmiechem.

- No to co? – spytał – niech myślą i zazdroszczą w końcu jesteśmy parą.

- Na dwa miesiące – odparłam. A on jakby automatycznie ze smutniał.

- Tak masz, rację, przepraszam. Myślę, że powinniśmy już iść – powiedział, po czym złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku naszych przyjaciół.

- Cameron? – spytałam niepewnie.

- Hm? – odparł tylko.

- Wszystko okej? – spytałam, a on zatrzymał się naglę i odwrócił w moją stronę. Spojrzał na mnie uważnie, po czym po chwili zastanowienia odparł.

- W jak najlepszym.

- Ale na pewno? – naciskałam dalej.

- Oczywiście. Nie masz o co się martwić, księżniczko – powiedziawszy to podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. – A teraz, naprawdę chodźmy już na to śniadanie, bo robię się głodny. – Ja tylko skinęłam głową na to, że się z nim zgadzam i poszliśmy w stronę naszych przyjaciół.


Gdy dochodziliśmy już do miejsca, gdzie siedzieli nasi znajomi. Znaczy dziewczyny siedziały na kocu z jedzeniem, a chłopacy na leżakach. Nie powiem rozbawił mnie ten widok, ponieważ dziewczyny zawzięcie coś mówiły do chłopaków. Gdy tylko się do nich zbliżyliśmy, pierwszy zauważył nas Kuba.


- Och, kogo to moje oczy widzą? Czyżby nasze zakochane gołębie raczyły nas w końcu zaszczycić swoją obecnością? – zapytał Kuba. Matt spojrzał na niego dziwnie, po czym zapytał.

- Stary, o jakich gołębiach mówisz?

- No jak to o jakich, o nich – mówiąc to pokazał na mnie i na Camerona palcem.

- Ale, z tego co widzę to są ludzie, a nie gołębie – odparł ze śmiechem Matt.

- No, ale nie oto mi chodziło, przecież na zakochane pary mówi się „zakochane gołębie” ,prawda? – spojrzał na wszystkich, ale jedyne co zobaczył to to jak każdy próbuje powstrzymać śmiech.

- Nie mówi się „zakochane gołębie”- odparł po chwili Matt – jeśli już to gołąbki – gdy to powiedział, nie mogłam już wytrzymać i zaczęłam się śmiać, a w ślad za mną poszli inni.


                                                                               &


Mniej więcej w takiej atmosferze spędziliśmy kolejny tydzień. Dziś jest dzień kiedy Julka, Emi, Kuba, Paweł i Michał wracają do Polski. Nie wiem czy pamiętacie, ale Mikołaj zostaje tutaj na jakiś czas, bo znalazł sobie tutaj pracę na wakacje. Tak, naprawdę to nie chcę, żeby oni dzisiaj lecieli do Polski. A, dlaczego? Nie wiem, po prostu mam złe przeczucia co do ich dzisiejszego wylotu.


Siedzę w pokoju i patrzę jak moje dwie przyjaciółki pakują swoje walizki. Łzy miałam w oczach, gdy to widziałam, znowu ich nie będę miała przy sobie i teraz nie wiem, kiedy znowu się z nimi zobaczę. Dlaczego życie jest takie trudne?


- Czy wy naprawdę musicie dzisiaj wracać do Polski? – znowu starałam się je przekonać, już kolejny raz dzisiaj.

- Avril, rozmawiałyśmy już o tym. Mamy już zarezerwowane bilety, a zresztą kolejny samolot mielibyśmy dopiero za trzy dni. A dobrze wiesz, że już wystarczająco długo siedzimy u ciebie. No i jak dobrze wiesz, pojutrze zaczynam moją pracę. – Wyjaśniła mi krótko Julka.

- Tak, wiem, ale nie chcę, abyście dzisiaj jechali – upierałam się przy swoim.

- A możesz  nam wytłumaczyć, dlaczego? – spytała Emi.

- Nie wiem, dziewczyny, nie umiem tego wyjaśnić, ale po prostu mam złe przeczucia.

- Oj, Avril spokojnie. – Julka mówiąc to podeszła do łóżka na którym siedziałam i mnie przytuliła – obiecuję ci, że nic nam  i chłopakom się nie stanie, prawda Emi? –spytała i spojrzała na wspomnianą dziewczynę.

-Prawda – Emi potwierdziła słowa Julki, po czym podeszła do mnie z drugiej strony i mnie przytuliła.


                                                                                    &


Na lotnisko jechałam bardzo nie chętnie. W oczach miałam łzy i to przeklęte uczucie, że coś się stanie. Otuchy tak naprawdę dodawał mi Cameron, który trzymał moja dłoń i mnie delikatnie po niej smyrał. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że on wie co czuję.



Patrzyłam na odlatujący samolot i w tym momencie nie mogłam już powstrzymać łez, kiedy przypomniałam sobie, jak parę chwil temu, żegnałam się z nimi. Żegnałam się tak, że nie chciałam ich puścić ze swoich ramion, w pewnym momencie, aż Cameron musiał mnie od nich odciągać. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Camerona, który usłyszałam tuż przy moim uchu.


- Chodź my też powinniśmy już iść. – Pokiwałam tylko głową nie mając siły na nic więcej.



                                                                                  &


Byłam akurat w kuchni i robiłam sobie herbatę, kiedy akurat zaczęły się wieczorne wiadomości, które zawsze oglądałam. Jaką że z kuchni miałam świetną widoczność na telewizor w pokoju nie poprzestałam swoich czynności . Aż, w pewnym momencie nie stanęłam w miejscu i nie poczułam jak mój żołądek robi fikołka, serce na moment zamiera, a wszystkie inne organy umierają.



 „Samolot z Kalifornii do Polski, który wyleciał dzisiaj o 15 z lotniska  XXX miał katastrofę lotniczą, z tego co nam w tej chwili wiadomo, nie przeżyła żadna osoba. Prokuratura wraz z Policją, będą się starali wyjaśnić przyczynę katastrofy. Więcej informacji w najbliższym czasie”.



Kubek który trzymałam w dłoni wypadł mi i rozbił się na kawałki, a ja sama upadłam na kolana nie rozumiejąc za bardzo tego co pani w telewizji przed chwilą powiedziała.  Kurwa, dlaczego? Jak to jest możliwe? Zadawałam sobie w kółko te pytania. 

________________________________________________________________________________

 ~~~ Zaczyna się drama....~~

piątek, 22 maja 2015

16



O 18 byliśmy już na plaży. Matt, Nash, Cameron, Mikołaj i Kuba wzięli się za rozkładanie namiotów. Podzieliliśmy się, że będziemy spać w parach. Dzięki takiemu podziałowi wystarczyło nam namiotów.
Dziewczyny wzięły się za rozpalanie ogniska. Taa, wzięły się. Jeżeli tak dalej pójdzie to jedna drugiej podpali włosy, albo coś podobnego. Według tego jak wcześniej podzieliliśmy według siebie zadania, powinnam im pomagać, ale co tam. Odpocznę sobie trochę, zresztą jakiś czas temu zaczął boleć mnie brzuch. Nie żebym była jak niektóre dziewczyny że jak już mają lekki ból brzucha to zaczynają szaleć, ale ból był na tyle silny, że musiałam wziąć tabletkę przeciwbólową.
Natomiast Paweł i  Michał poszli kupić alkohol. Tak, wiem, ledwo co wyleczyli kaca a już zaczynają pić. No, ale cóż, im do rozumu nie przemówisz. Oczywiście próbowałyśmy z dziewczynami na wiele sposobów wybić im z głowy dzisiejsze pice, no ale jeżeli facet się uprze to koniec, praktycznie jest to niemożliwe aby zmienił zdanie.  

                                                                              ~&~

Godzinę później wszystko było już zrobione i wszyscy siedzieliśmy przy ognisku.  Akurat siedziałam tak, że po mojej prawej stronie nikt nie siedział natomiast po prawej usiadł Cameron.  W sumie to mi to nie przeszkadzało, tak właściwe to zauważyłam już, że od jakiegoś czasu jego towarzystwo mi nie przeszkadza, można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Sama szukam jego towarzystwa. Głupia, zwyczajnie się zakochałaś. – Oh, zamknij się mózgu. Przecież ja nie mogłam się w nim zakochać. To jest tylko mój przyjaciel, tak tylko przyjaciel. Muszę o tym pamiętać!   


                    ~~ Pov Cameron~~

Od jakiegoś czasu przyglądam się Avril i troszeczkę zaczynam się o nią niepokoić. Zauważyłem, że zawsze na ogniska ona się zamyśla, zawsze, ale to zawsze siedzi zamyślona, nawet było tak na ostatnim naszym ognisku, czyli wczoraj? Boże, za dużo mamy tych ognisk w ostatnim czasie.
Pewnie siedział bym tak dalej i rozmyślał, głównie o Avril, ale poczułem wibrację w mojej kieszeni co oznaczało, że ktoś dzwoni. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Gdy tylko zobaczyłem kto dzwoni, od razu wstałem i odszedłem na bok.

 - Halo? – powiedziałem od razu, gdy tylko nacisnąłem zieloną słuchawkę.

- No siema stary! Jak tam się sprawy mają?

- W jakim sensie? – spytałem, nie za bardzo wiedząc o co Harr’emu chodzi.

- No jak to o co? No o Avril? Wiesz, zaczyna się już przełamywać, albo zmieniać zdanie?

-Hmm, co do zmieniania, jej zdania, to nic nie wiem. Ale zauważyłem, że coraz bardziej jest chętna na takie rzeczy jakie robią pary, wiesz o czym mówię prawda? – spytałem, spoglądając kątem oka na Avril.

- Myślę, że wiem, stary, ale pamiętasz co możesz zrobić, a co nie, prawda? Wiesz, nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle, ale ja po prostu nie chcę, żeby moja siostra cierpiała, zależy mi, żeby miała wszystko co najlepsze.

- Tak, wiem i możesz mi uwierzyć, że mi również na tym zależy.

- Dobra stary, ufam ci. Mam nadzieję, że nie spieprzysz sprawy. Wiesz, że chcę, aby ta rozmowa została między nami, prawda?

- Tak, wiem i możesz mi wierzyć, ale ja też tego chcę. Gdyby Avril się dowiedziała, to pewnie by nas zabiła.

- Mhm, myślę że masz rację- powiedział ledwo powstrzymując śmiech.- Dobra stary do następnej rozmowy.

- Taa, do następnej – powiedziałem po czym od razu się rozłączyłem.


~~ POV AVRIL~~


Nie żebym, źle się tu czuła czy coś, ale naprawdę, mój żołądek zaczyna coraz mocniej boleć. Jest raptem 23, a ja już marzę tylko o tym, aby się już położyć i pójść spać, bo może tylko wtedy oderwę się od tego bólu.

- Avril, wszystko w porządku? – zapytała Julka, która siedziała, akurat naprzeciwko mnie. Widocznie musiało ją zaniepokoić to, że siedzę cicho i nic się nie odzywam.

- Tak, wszystko w porządku.

- Na pewno? Wyglądasz trochę blado – włączyła się Emi. Teraz czułam, że wszyscy skupili swój wzrok na mnie, a najbardziej chyba Cameron, bo, aż czułam jak wypala mi dziurę w profilu mojej twarzy. – Twój brzuch nie przestał boleć, prawda? – Dodała po chwili Emi.

- Prawda, ale naprawdę nic się nie dzieje, po boli trochę i przestanie – spojrzałam na nich z nadzieją, że przestaną drążyć temat, jednak chyba na daremno.

-Myślę, że powinnaś iść się położyć, sen najlepiej robi jak coś cię boli, przynajmniej na mnie działa – powiedział Matt, a wszyscy na niego spojrzeli jak na kosmitę, no co jak co, ale akurat po nim najmniej się spodziewałam, że powie coś tak mądrego. Widocznie nie tylko ja, bo wszyscy musieli myśleć podobnie. Matt, chyba zrozumiał nasz wzrok, bo dodał – no co? Przecież czasami mogę powiedzieć coś „mądrego”, prawda? Nie jestem takim idiotą za jakiego mnie macie. – Dodał i aż mogłam to poczuć jak się odrobinkę zasmucił. Widocznie nie tylko ja to wyczułam, bo Nash zaraz zarzucił mu rękę na szyję i przyciągnął w swoją stronę, tarmosząc mu jego włosy.

- No oczywiście, że nie jesteś idiotą, ty jesteś super idiotą nad idiotami – powiedział ze śmiechem.

- No widzisz, więc skoro ja jestem super idiotą nad idiotami, to ty jesteś moim podwładnym idioto i powinieneś się mnie słuchać – powiedział ze śmiechem, całe szczęście jego poczucie humoru wróciło. A to co powiedział, nie tylko rozśmieszyło Nash’a, ale i wszystkich dookoła.

- No dobra my się tu śmiejemy, ale ktoś tu miał iść spać – powiedział po chwili Mikołaj, patrząc na mnie jednoznacznie.

- Rozumiem, że mnie wyrzucacie, tak? Jak możecie jesteście okropni! – Powiedziałam ze śmiechem w głosie.

- Nie wyrzucamy, nie wyrzucamy tylko się martwimy o ciebie, a teraz mykaj do namiotu lulu – powiedziała Julka.

- No dobra, niech wam będzie, wybaczam – powiedziałam, po czym pomału podniosłam się z krzesła, złapałam się lekko za brzuch, gdyż poczułam jak mocniej mnie zabolało. – Dobranoc wszystkim – powiedziała, po czym wymusiłam lekki uśmiech, aby ich jeszcze bardziej nie martwić.

Leżałam już w tym śpiworze, nawet nie wiem ile. Wydaje mi się, że mogła to być godzina. Nie mogłam zasnąć, nie ważne jak bardzo się starałam, sen nie chciał przyjść, co prawda brzuch nie przestał mnie boleć, ale ból się odrobinkę zmniejszył. Chwała Bogu!

Moje rozmyślania przerwał dźwięk rozsuwanego zamka w namiocie, podniosłam się lekko, aby zobaczyć kto wchodzi. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że nie wiem z kim mam spać w namiocie, w końcu dziewczyny śpią razem.

-O, jeszcze nie śpisz? – usłyszałam głos Camerona.

- Nie, nie mogłam zasnąć. Czyli to z tobą mam spać w namiocie?

- A co? Nie podoba ci się to?  Jak możesz ranisz moje serce – powiedział i zrobił słodką, minkę, że aż nie mogłam się nie uśmiechnąć.

-No przecież wiesz, że żartuję – poklepałam go lekko po ramieniu.

On tylko pokiwał głową, na znak że się ze mną zgadza, po czym zaczął ściągać swoją bluzę, dzięki czemu został tylko w podkoszulku. Potem wszedł pod śpiwór i odwrócił się twarzą w moją stronę. Jako, że leżałam na plecach, odwróciłam tylko głowę w jego stronę, on natomiast położył rękę na moim policzku i zaczął mnie delikatnie smyrać.

- Jak twój brzuszek? Boli dalej? – spytał z troską w głosie.

- Troszeczkę.

- Tylko troszeczkę? – spytał z powątpiewaniem.

- No dobra troszeczkę bardzo – on nic nie odpowiedział tylko zabrał rękę z mojej twarzy i wsadził ją pod mój śpiwór, nie żebym się nie wystraszyła, bo wystraszyłam się lekko.

- Co robisz? – spytałam niepewnie.

- Chce sprawić, że twój brzuszek na jakiś czas przestanie boleć – gdy to powiedział, poczułam jak jego ręka wylądowała na moim brzuchu i zaczął mnie po nim smyrać, przez koszulkę. Nie powiem, było to bardzo przyjemne i  trzeba przyznać mu racje, brzuch nie bolał mnie już tak mocno, jak wcześniej.

- Masz chyba jakieś magiczne ręce – o boże! Ja to powiedziałam na głos? Jezu, jaka ze mnie idiotka!

- Naprawdę? – spytał ze śmiechem – a dlaczego?

- Bo prawie już mnie nie boli brzuch – powiedziałam trochę zawstydzona.

- To dobrze, to bardzo dobrze – po tym nastała chwila ciszy, aż w końcu znów Cameron, nie zaczął mówić – nie boisz się ze mną spać w jednym namiocie?

- Nie bałam się do momentu, aż nie zadałeś tego pytania, teraz wzbudziłeś we mnie niepokój, dlaczego miałabym bać się spać z tobą w jednym namiocie? – spytałam odwracając głowę, znowu w jego kierunku.

- No bo wiesz mogę to wykorzystać.

- Nie zrobiłbyś tego – powiedziałam patrząc na niego uważnie.


- Masz rację, nie zrobił bym tego, bo nie dałbym rady cię skrzywdzić, ale mogę zrobić coś innego – nie zdążyłam zadać pytania, co miał na myśli, aż nie poczułam jego ust na swoich. Całował mnie delikatnie i subtelnie, jakby nie chciał mnie skrzywdzić. Gdy w końcu się ode mnie oderwał spojrzał na mnie, po czym pogładził mnie delikatnie po policzku i szepnął – dobranoc  skarbie, śpij dobrze – po czym nachylił się jeszcze i pocałował mnie w czoło. Potem wrócił na swoje miejsce, a ja w szoku odwróciłam się do niego plecami, po chwili poczułam jak jego ręka oplata mnie w pasie, pod moim śpiworem, i lekko przysuwa mnie do swojego torsu. Po tym długo nie mogłam zasnąć, głównie dlatego, że gdy tylko lekko chciałam się oddalić od Camerona, on jakby tu wyczuwał i mocniej mnie do siebie przyciągał, raz nawet gdy byłam odwrócona do niego twarzą i chciałam się odsunąć, on znowu mnie do siebie przyciągnął i wyszeptał  mi przez sen „zostań, nie idź”. Tak więc, zostałam. 



________________________________________________________________________________

Przepraszam. I przepraszam, że tak często Was przepraszam i zawodzę, oraz że przychodzę do Was
po tak długim czasie, z tak krótkim rozdziałem. 
Chciałam Wam również podziękować za ponad 1000 wejść, Jesteście kochani! Dziękuję!