piątek, 15 stycznia 2016

Adres do drugiej części opowiadania!

Witam Wszystkich! Trochę długo mi zajęło zebranie się, napisanie i stworzenie czegoś, co dotyczyło właśnie drugiej części Look for me!. Jednak w końcu się zebrałam, stworzyłam i już jest. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i serdecznie zapraszam!

Memories

piątek, 25 grudnia 2015

Powrót?

Witam Wszystkich bardzo serdecznie! Jak wiecie, albo i nie, wczoraj zakończyła się ankieta. Dlatego dzisiaj pojawia się post w którym chciałabym Wam wyjaśnić jakie mam plany dotyczące tego opowiadania.
 Ankieta według mnie zakończyła się pomyślnie, chociaż nie powiem, ubolewam troszkę nad tym, że wzięło w niej tak mało osób, jednak nawet taka mała liczba osób mi wystarczyła do podjęcia, mam nadzieje, dobrej decyzji.

Dobrze,  może już nie będę przedłużać i już to napiszę. Oficjalnie ogłaszam iż druga część Look for me! zostanie stworzona!

Nie chciałabym pisać na tym blogu drugiej części tego opowiadania, więc prawdopodobnie zostanie stworzony nowy blog i może być tak, że będzie się inaczej nazywał. ( czyli nie będzie się nazywał Look for me!)  
Ruszyć z pisaniem chciałabym zacząć już po Nowym Roku, jednak nie wiem jak mi to wyjdzie, ponieważ jak wiecie, albo i nie, w tym momencie pisze inne opowiadanie. (Inna na który bardzo serdecznie zapraszam!)  Jednak postaram się zacząć już w styczniu coś napisać.

Oczywiście na blogu pojawi się post w którym podam linka do drugiej części i mam nadzieje, że się Wam ona spodoba.

No cóż, to już chyba wszystkie informacje które chciałam Wam przekazać. ;)

Jako, że został jeszcze jeden dzień świąt, życzę Wam abyście jak najlepiej go spędzili wśród bliskich Wam osób! A, Nowy Rok który nadchodzi już wielkimi krokami niech przyniesie Wam wiele szczęśliwych chwil i miłych niespodzianek!

piątek, 6 listopada 2015

Informacja

Zapraszam na moje nowe opowiadanie, Inna!
Na blogu pojawił się już prolog. ;)


* Zachęcam do wypełnienia ankiety!

wtorek, 3 listopada 2015

^,^


Dobra, zacznę od tego że znowu podziękuje. Wybaczcie, ale będę chyba bardzo dużo razy Wam dziękowała za to, że zaglądaliście na mojego bloga. ;)

Jakiś czas temu weszłam tutaj na bloga i przejrzałam go od samego początku i tak naprawdę byłam z jednej strony na siebie zła, z drugiej dumna.
Zła byłam dlatego, że rozdziały pisałam bardzo krótkie, chociaż jak je pisałam to wydawało mi się że są bardzo długie. No i jeszcze to, jakie błędy robiłam i prawdopodobnie jeszcze robię, ale mam nadzieję że w mniejszych ilościach.
Dumna natomiast byłam z siebie za to, że odważyłam się stworzyć Look for me! i doprowadziłam go do końca. Naprawdę zaczynając go nigdy nie myślała, że mi się to uda, że będę miała czytelników... Na samym początku myślałam że jak będę miała 100 wejść na bloga to już będzie sukces, a tu proszę ponad 2,000 wejść. Jejku. Naprawdę nie wiecie jak się cieszę kiedy z każdym dniem ta liczba rośnie, nawet minimalnie. Dla mnie to już jest wieeelki sukces. ^,^

Jakiś czas temu moja koleżanka, która również czytała tego bloga, zapytała mnie jaki jest Tony. Powiem Wam szczerze, nie umiałam jej do końca odpowiedzieć, ponieważ nie wiedziałam jeszcze na jaką postać chcę go wykreować. Stworzyłam tą postać spontanicznie, jak właściwie większość w tym blogu i chyba na dobre mi to wyszło. Także, wyjaśnię Wam to w taki sam sposób jak jej, Tony był moim mózgiem w tym opowiadaniu, nieprzewidywalny, nikt nie wie o czym myśli, co czuje. Chciałam stworzyć taką osobę i to zrobiłam. Mam nadzieję, że mi wyszło.

Teraz coś o drugiej części.
Zrobiłam ankietę, z tego co widzę niektórzy ją już zauważyli, zagłosowali, za co naprawdę dziękuje. Jak na razie są 4 głosy na "tak". Ankieta ta będzie na blogu, o ile dobrze pamiętam do 24 grudnia. Czyli do Wigilii. Nie wiem czy potem pozwolę jeszcze Wam głosować, czy po prostu ją zamknę i podejmę decyzję. Także do grudnia, do świąt macie czas na głosowanie. :)

Od jakiegoś czasu przymierzam się również do stworzenia nowego opowiadania, który będzie się nazywał Inna...,  prolog już jest, bohaterowie dobrani, ale nie mam czasu na stworzenie tego wszystkiego (mniej więcej chodzi mi o bloga), ale się prawdopodobnie za jakiś czas za to wezmę.
Nie wiem, czy chcielibyście jeżeli już powstanie blog, linka do niego, dlatego w sumie możecie dać mi znać, a powiadomię Was, albo za jakiś czas zajrzeć tutaj do zakładki Inne moje blogi.

Tak w ogóle to chciałabym każdemu z Was z osobna podziękować i  mieć z Wami kontakt jakiś i naprawdę  wpadłam chyba na głupi pomysł. Stworzyłam konto na GG, jeżeli ktoś chciałby do mnie napisać coś o blogu, o coś zapytać czy cokolwiek innego, będziecie mogli do mnie napisać. Obiecuje że odpiszę, albo postaram się odpisać. Numer GG podam na samym dole. :)

Dziękuje Wam wszystkim za bycie ze mną, przez taki długi czas. Towarzyszyliście mi przez różne etapy mojego życia, za co Wam naprawdę bardzo serdecznie Dziękuje! Jesteście niesamowici!

DZIĘKUJE! ^,^



Nr GG:56289201 


poniedziałek, 2 listopada 2015

Epilog

~Miłego czytania. 
Notka pod rozdziałem. ~~

___________________________________________




- Cameron! Chodź nam pomóż! – Wypuszczam powietrze z płuc i podnoszę się. Idę do korytarza w którym znajduje się Taylor a w raz z nią Chelsea. Nie muszę chyba wspominać, że odkąd Taylor dowiedziała się że to właśnie Chelsea jest tą dziewczyną którą poznałem, teraz spędza ona u nas prawie całe dnie.
- Co się dzieje? – pytam zmęczonym głosem. Przed chwilą wróciłem z biegania. Tak, zacząłem biegać. Musiałem się jakoś wyrwać od tych wszystkich myśli które we mnie siedziały jak jakieś demony. I okazało się, że bieganie jest wprost idealne dla mnie. Pozwala mi oczyścić umysł i chociaż przez chwilę o wszystkim zapomnieć.
- Cameron!... Cameron! – spoglądam zdezorientowany na zdenerwowaną Taylor.
- Tak?
- Słuchałeś mnie?
- Nie – odpowiadam szczerzę. Dziewczyna wzdycha  i kręci głową.
- Chcę abyś pomógł nam. – Pokazuje na Chelsea. Gdy tylko spoglądam na dziewczynę ona od razu zaczyna się do mnie uśmiechać, przewracam oczami i spoglądam znowu na Taylor. – Przenieść kartony z mojego samochodu do kuchni – mówi i podaje mi kluczyki od samochodu. – Idźcie przodem, ja tylko skoczę na chwilę do swojego pokoju i zaraz wam pomogę.
„A to podstępna szuja.” Przebiega mi przez myśl. Idę za dziewczyną do samochodu Taylor, otwieram bagażnik i wyciągam z niego kartony.
- Cameron, może moglibyśmy…
- Przepraszam cię Chelsea, ale muszę to powiedzieć – odwracam się do dziewczyny. – Nie jestem tobą zainteresowany, nie wiem czy dotarły do ciebie informację, ale mam dziewczynę – stoję i patrzę przez chwilę na nią, jej twarz niczego nie wyraża.
- Rozumiem – spuszcza wzrok – naprawdę przepraszam, nie chciałam żebyś tak zrozumiał moje zachowanie.  – Biorę głęboki oddech i spoglądam na nią.
- To raczej ja powinienem cię przeprosić, że powiedziałem ci to w taki sposób i tak późno. – Biorę karton i odwracam się do niej plecami, odwracam głowę aby jeszcze raz spojrzeć na dziewczynę – naprawdę jeszcze raz przepraszam – i idę do domu.




&




Jest coraz gorzej. Ze mną oczywiście i z moim stanem psychicznym. Nie daję sobie już pomału rady. Spoglądam na jej twarz, tak spokojną. W głowie przewijają mi się wspomnienia z nią. Tak bardzo chciałbym wrócić do tamtych dni. Ocieram łzę z policzka i wstaje by wyjść z jej sali. Zamykam drzwi i staję przed nim, siedzi sobie na krześle, które znajduje się na wprost jej drzwi. Co on kurwa tu robi? Tony. Jebany, skurwiel, Tony. Spogląda na mnie i potem z powrotem spogląda na swój telefon. Po chwili chowa go do kieszeni i staje naprzeciw mnie. Mierzymy się wzrokiem.
- Co tu robisz? – odzywam się pierwszy, próbuje opanować targające mną emocję.
- Odwiedzam. A przynajmniej mam taki zamiar – odpowiada. Przyglądam mu się dłużej. Pod jego lewym okiem znajduje się delikatny siniak który prawdopodobnie ja mu nabiłem.
- Żartujesz, prawda? – spoglądam na niego. Moja jedna brew podnosi się do góry.
- Nie – odpowiada i robi krok w kierunku drzwi. Zastawiam mu drogę.
- Nie wejdziesz tam – mówię twardo.
- A to niby dlaczego? – pyta.
- Bo to ty, kurwa doprowadziłeś ją do takiego stanu – tłumaczę, a emocję kotłujące się we mnie, pomału zaczynają mną nosić.
- Właśnie dlatego chcę tam wejść i ją przeprosić – mówi poważnym tonem i patrzy na mnie. – Proszę wpuść mnie tam, obiecuje że nie będę tam długo – dodaje. Zastanawiam się chwilę za wszystkim za i przeciw, po czym robię krok w bok i daje mu dostęp do wejścia do pomieszczenia w którym znajduje się moje całe życie.
- Dobra, ale nie bądź tam za długo, będę tu na ciebie czekać – mówię i siadam na krzesło na którym wcześniej siedział on. Tony patrzy na mnie chwilę, na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech, po czym kiwa głową i wchodzi do sali.

W czasie kiedy Tony jest tam z moim aniołkiem, ja mam czas na rozmyślenia. Robię to na niewygodnym krześle i przychodzi mi to z trudem, dużym trudem. Tak właściwie, to nie zdążyłem podjąć żadnej poważnej decyzji kiedy siada  koło mnie Tony. Przez dłuższą chwilę siedzimy w ciszy.
- Tracisz nadzieję, prawda? – pyta. Spoglądam na niego zaskoczony. – Nie patrz tak na mnie.
- Skąd ci przyszło to do głowy? – wyjąkuję.
- Jesteście tacy zabawni – śmieje się pod nosem.
- Kto? – pytam, chociaż nie wiem czy chcę wiedzieć.
- Wszyscy ty, Avril, po prostu ludzie – spoglądam na niego nie pewnie.
- Mam rozumieć, że wiesz coś o niej czego ja nie wiem? – pytam i bardzo dokładnie go obserwuje.
- Ja niczego takiego nie powiedziałem – broni się. – Zresztą nawet nie wiem, co ty wiesz, więc może po prostu nie zaczynajmy tego tematu. Ale powtórzę moje pytanie. Tracisz nadzieję?
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią. Chociaż nie muszę. Oczywiście że tracę nadzieję. Nawet przed wami się już do tego przyznałem.
- Dobra nie odpowiadaj – słyszę głos Tonyego.- Powiem ci jak to według mnie wygląda, jak ty konkretnie wyglądasz. Wyglądasz jak człowiek  który traci życie, nadzieję. Jesteś jak cień człowieka. W tym momencie czytam z ciebie jak z otwartej księgi. Targają tobą różne emocję i wiesz co ci powiem? Potrafię stwierdzić na podstawie samego twojego wyglądu, że dzisiaj miałeś myśli czy nie rzucić tego wszystkiego. Czy nie zostawić jej tu samej sobie i o niej nie zapomnieć – moje źrenicę się rozszerzają, zaczynam szybciej oddychać. To prawda, miałem dzisiaj takie myśli. Otwieram już usta by o coś zapytać, ale on kiwa mi dłoniom. – Nie pytaj na jakiej podstawie mogę to stwierdzić, bo nie wiem. Zawsze miałem taki dar, albo przeklęcie że z każdego człowieka mogę odczytać emocję jakie nim targają – zaśmiał się bez krzty wesołości. – Wiem, że mnie nie lubisz – zaczął znowu – ale posłuchaj tego co mam ci teraz do powiedzenia – odwracam twarz w jego stronę i przyglądam się mu uważnie. – Nie możesz stracić nadziei, nie możesz jej zostawić. Ty ją kochasz. A nikt ci nie powiedział że  miłość będzie łatwa i kolorowa. To nie jest tylko jej walka o życie, ale też i twoja. Musisz jej pomóc. Musisz być przy niej nawet gdybyś miał tylko trzymać ją za rękę. Jak ty się poddasz, ona tym bardziej to zrobi, bo nie będzie miała dla kogo walczyć. Rozumiesz? Masz być dla niej. – Kończy i wstaje ze swojego miejsca, odwraca się do mnie i uśmiecha – nie martw się, to silna dziewczyna. Da sobie radę, ale ty musisz jej pomóc. – Odwraca się i oddala, zostawiając mnie samego z różnymi emocjami.



& ( tydzień później)





- Tak Harry, tak, na razie bez zmian, dobrze odezwę się jak wrócę do domu, tak – rozłączam się i wchodzę do sali Avril. To już jest jak tradycja, siadam przy jej łóżku i łapię ją za rękę. Od rozmowy z Tonym minął już tydzień. Przez to co mi powiedział, dużo myślałem i od tego momentu nie traciłem nadziei. Cały czas wierzę że Avril się obudzi. Spoglądam na jej spokojną twarz i  uśmiecham się.

- No dobra kochanie, to o czym by ci tu powiedzieć? Tęsknię za tobą. Tak bardzo chciałbym żebyś się już obudziła. Wiesz, nawet ostatnio zacząłem myśleć co byśmy zrobili gdybyś się obudziła, na pewno zabrał bym cię na randkę, taką prawdziwą i porządną. – Mówię. – Chcę żebyś się już obudziła. – Nachylam się nad nią. – Spójrz na mnie. Spójrz na mnie skarbie. – Nachylam się i całuję ją w usta. Odsuwam się delikatnie i przyglądam się jej twarzy, jej nosek delikatnie się marszczy. Z początku myślę że to wytwór mojej wyobraźni, ale kiedy widzę jak jej oczy w końcu pomału i bardzo delikatnie się otwierają, nie mogę w to uwierzyć i zaczynam płakać. Mój aniołek do mnie wrócił. Płaczę. Ze szczęścia. 


  _____________________________________



Tak, wiem. Końcówka mi nie wyszła, no ale cóż. Zadowólmy się tym co mamy. 
Taak, ostatni już. 
Zachęcam do wypełnienia ankiety, która jest na blogu. Ale więcej o tym jutro w poście na blogu, w którym będzie kilka moich słów o tym blogu i o drugiej części na przykład. 
Jejku, płakać mi się chcę. 
Chciałam podziękować czytelnikom, bo to być może moja jedyna okazja, bo juto już tu nie zajrzycie. Dziękuje, że przez taki długi czas byliście ze mną przez różne etapy mojego życia. 
Nie umiem się żegnać. 
Dziękuje jeszcze raz. 
Chciałam napisać "do następnego", ale następnego już nie będzie, więc napiszę po prostu Do widzenia i wszystkiego dobrego wszystkim! 

Notka moja jutro. 

niedziela, 25 października 2015

26

Ostatni rozdział... Mam nadzieję, że będzie się podobał,jest dość długi i wiem, że długo na niego czekaliście więc postanowiłam że już dzisiaj go dodam. Przepraszam za błędy, które na pewno się pojawią, ale korektą zajmę się jutro. Miłego czytania wszystkim i dobranoc. ^,^


_______________________________________




Wyszedłem wkurzony z sali Avril. Czuje jak wszystkie moje emocje kotłują się we mnie. Nie umiem sobie z nimi poradzić. Przejeżdżam ręką po włosach i odwracam się w kierunku drzwi wyjściowych z tego szpitala. Nigdzie nie widzę rodziców Avril ani Harrego. Co muszę przyznać trochę mnie nie pokoi. Rozglądam się na wszystkie strony w poszukiwaniu ich, aż nagle nie wpadam na kogoś. Odwracam swój wzrok na osobę na którą wpadłem. Przede mną stoi blond włosa dziewczyna z niebieskimi oczami. Uśmiecha się do mnie niepewnie.
- Przepraszam, nie zauważyłem cię – mówię rozglądając się jeszcze raz, czy nigdzie nie ma Harrego – nic ci nie jest? – spoglądam na nią, na co dziewczyna uśmiecha się do mnie jeszcze szerzej. Nie podoba mi się to.
- Nie wszystko w porządku i to raczej ja powinnam przeprosić – mówi i przejeżdża dłonią po włosach.
- Nie naprawdę to ja na ciebie wpadłem, ii w sumie to nie wiem co zrobić, bo pierwszy raz jestem w takiej sytuacji – spoglądam na szpitalną kawiarnię która jest obok, a potem znowu na dziewczynę – więc, może w celu rekompensaty kupię ci coś do picia, albo jakieś ciastko? – dziewczyna patrzy na mnie, a ja już wiem, że wpakowałem się w niezłe bagno. Ona sobie myśli zapewne teraz, że jestem nią zainteresowany. Cholera Cameron, ty debilu!
- Mhm, tak myślę że to byłby dobry pomysł – uśmiecha się i zaczyna kierować się w stronę szpitalnej kawiarenki. Debil, debil, debil! Jak ja mogłem się w takie coś wpakować? Normalny człowiek, jakby takie coś się zdarzyło przeprosiłby i po prostu poszedł dalej, ale oczywiście nie ja. Ja musiałem odjebać takie gówno. Gdy w końcu docieramy do lady, spoglądam na nią pytający wzrokiem.
- Więc, czego chcesz się napić, albo zjeść? – pytam. Spogląda na mnie uważnie, jakby oceniała na co może sobie pozwolić, a na co nie.
- Po prostu weź mi świeżo wyciskany sok z cytrusów – kiwam głową na znak, że zrozumiałem i poszedłem do lady złożyć zamówienie. Gdy się odwróciłem dziewczyny nie było na miejscu w którym ją zostawiłem, zamiast tego siedziała przy stoliku, który stał w samym koncie sali. Cholera jasna, nie podoba mi się to.  Podszedłem niezadowolony do stolika i postawiłem przed dziewczyną sok, który chciała. Spojrzała na mnie i znowu się uśmiechnęła. Co zabawne, cały czas się uśmiecha i nawet nie zwróciła uwagi, że ani jednego jej uśmiechu nie odwzajemniłem.
- Więc, jak masz na imię? – pyta w końcu. Naglę zdałem sobie sprawę, że przez jakiś czas siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Co mi nie przeszkadzało, ale najwidoczniej jej tak.
- Cameron – na tym zakończył bym już dalszą konwersację z nią, ale jako, że mama uczyła mnie żeby być zawsze, no dobra, prawie zawsze miły zapytałem ją o to samo.
- Chelsea – podaje mi dłoń, odwzajemniam jej uścisk.
- Miło mi poznać Chelsea – najchętniej już bym stąd wyszedł, ale wiem że będzie to bardzo niegrzeczne.
- Więc, może powiesz mi coś o sobie – chcę stąd wyjść, niech mnie ktoś uratuje, proszę.
- A co dokładnie chciałabyś wiedzieć? – pytam, mam nadzieje że w moim głosie słychać, że nie jestem zainteresowany rozmową z nią.
- No nie wiem, moż…- przerywa w pół słowa, bo moja komórka daje znać, że przyszła do mnie wiadomość. Spoglądam na nią.
- Przepraszam – mówię – to może być coś ważnego – wyciągam telefon i spoglądam na ekran. Mam wiadomość od Harrego. Moje serce zaczyna szybciej bić, czyżby coś z Avril?
- Jasne, nie ma sprawy – odpowiada Chelsea, ale ja w ogóle nie zwracam na nią uwagi. Wyświetlam wiadomość od Harrego.


Od: Harry
Do: Cameron
„Gdzie ty jesteś? Jesteś jeszcze w szpitalu?”



Nie wiem, czy coś się stało Avril, czy może Harry chcę się ze mną spotkać po prostu bez powodu, ale to jest świetna okazja, aby wywinąć się stąd. Spoglądam na dziewczynę, która siedzi przede mną i piję napój przez słomkę w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. Siedzę chwilę i przyglądam się jej starając się przypomnieć jak miała na imię Chesea, Chema… Jebać to i tak prawdopodobnie nigdy się już nie spotkamy. Podnoszę się ze swojego miejsca, na co dziewczyna spogląda na mnie zdezorientowana.
- Przepraszam cię bardzo, ale muszę już iść – widzę zawiedzenie w jej oczach.
- Och, no dobrze – zaczyna się kręcić, wyciągam do niej dłoń na co ona odwzajemnia mój uścisk.
- Jeszcze raz miło było cię poznać – mówię i odwracam się do niej plecami z zamiarem wyjścia.
- Czekaj! – słyszę jeszcze za nim dochodzę do drzwi, odwracam się do niej. Próbuje nie pokazać jej tego jak bardzo mnie ona wkurza i z tego co  widzę jak na razie świetnie mi idzie.
- Tak? – pytam przez zaciśnięte zęby – Coś się stało?
- Proszę – podaje mi serwetkę na której jest zapisany jej numer telefonu – zadzwoń kiedyś – mówi i znowu się uśmiecha. Biorę od niej tę serwetkę i przyglądam się jej przez chwilę. 
- Och, jasne, na pewno kiedyś zadzwonię – na pewno nie zadzwonię – a teraz przepraszam, ale naprawdę muszę już iść.
- Jasne, jasne, rozumiem. Idź, już cię nie zatrzymuje – mówi i macha mi przy okazji uśmiechając się, próbuje odwzajemnić jej uśmiech, lecz czuje że zamiast tego wyszedł mi jakiś grymas.
Gdy znajduję się już na korytarzu i jestem w takim miejscu, że ta dziewczyna mnie nie zauważy, wyrzucam serwetkę na której jest jej numer, przy okazji wybieram numer do Harrego. Nie muszę długo czekać aż odbierze.
-Halo?
- Coś się stało? Coś z Avril? – pytam od razu kiedy słyszę jego głos.
- Nie, po prostu chciałem wiedzieć czy jesteś jeszcze w szpitalu – jego głos jest zmęczony.
- Zaraz będę na górze chcę jeszcze zobaczyć Avril – przyciskam guzik, aby przywołać windę.
- Stary, jedź do domu, odpocznij i przyjedź jutro.
- Co? – pytam- Czemu?
- Nie zobaczysz się już dzisiaj z nią. Zabrali ją przed chwilą na jakieś badania i z tego co mówił lekarz, będzie można się z nią zobaczyć dopiero jutro – wyjaśnia.
- Och, no dobrze, a więc do jutra ziom. Trzymaj się jakoś.
- Taa, ty też – mówi i się rozłącza.


&


W domu nie mogę sobie znaleźć miejsca, ciągle chodzę z jednego kąta w drugi. Mój stan psychiczny jest rozjebany, pękł chyba na wszystkie kawałeczki i nie chcę się pozbierać. Schodzę na dół do kuchni w której znajduję się Taylor, spogląda na mnie badawczo jakby oceniała w jakim jestem stanie. A w jakim jestem? W strasznym jestem. Taylor nic nie mówi i po prostu podchodzi do mnie przytulając się. Nie wytrzymuje i po prostu zaczynam płakać. Wszystkie moje emocje wychodzą na światło dzienne. Zbyt długo starałem się je dzisiaj tłumić.

Siedzę w pokoju, na parapecie i spoglądam na okno od pokoju Avril. Ciekawe co by teraz robiła gdyby była w domu? Czy przyszłaby do mnie? Czy pogodzilibyśmy się? Czy byłaby szczęśliwa? Czy płakałaby? Mam dość na dzisiaj. Schodzę z parapetu i kieruje się w stronę swojego łóżka.  Wiem, że nie zasnę ale mam pierdoloną nadzieję że uda mi się to w końcu zrobić.


&

Tak, w nocy nie zmrużyłem oka ani na minutę. Prawdopodobnie teraz wyglądam jak siedem nieszczęść, ale mam to w dupie. Schodzę na dół, gdzie spotykam się ze zmartwiony wzrokiem Taylor i Jacka. Nie wiedziałem, że jest u nas. Kiwam mu głową na przywitanie się z nim, odwzajemnia mi tym samym. Wchodzę do kuchni i biorę jabłko przy okazji spoglądając na Taylor.
- Nie patrz się na mnie jakbym miał dwie głowy – to są moje pierwsze słowa kierowane do niej od wczorajszego popołudnia. Widzę lekki szok na jej twarzy, ale widzę również cień uśmiechu.
- Okej – mówi i mija mnie, przy okazji  klepiąc mnie przelotnie po ramieniu – uważaj na siebie – mówi i znika w głębi korytarza a za nią Jack. Zabieram telefon ze sobą i wychodzę z domu idąc w kierunku mojego samochodu.


W piętnaście minut później jestem pod szpitalem. Jak zwykle o tak wczesnej porze trudno znaleźć miejsce do zaparkowania, jednak gdy w końcu mi się to udaje parkuje czym prędzej i szybkim ruchem kieruje się w stronę szpitala. W holu mijam tę upierdliwą kobietę co wczoraj nie chciała mi powiedzieć w jakiej sali leży Avril. Patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem, kiedy ją mijam nawet się z nią nie witając. Przy windzie stoi Harry przez samą jego postawę widzę, że jest zmęczony, jakby nie przespał kilku dni. Sam jego widok mógłby komuś popsuć humor, albo wzbudzić litość. Choć wiem, że nie chcę wzbudzać w ludziach takich emocji, tak niestety jest. Podchodzę do niego i bez słowa staję obok niego. Spogląda na mnie kątem oka, wyprostował się spojrzał na drzwi windy i wypuścił powietrzę, jakby cały czas je wstrzymywał.


- Cześć
- Cześć – odpowiedziałem mu przy okazji spoglądając na niego przez chwilę. W tym samym momencie winda zatrzymała się i zaczęli z niej wysiadać ludzie. Gdy do niej weszliśmy byliśmy sami.
- Wracam do Polski – Harry odezwał się kiedy winda ruszyła. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Jak to wracasz do Polski? – to są jakieś jaja, prawda? On teraz nie wyjedzie, nie zostawi mnie a tym bardziej Avril w takim stanie. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Uwierz mi ja też tego nie pojmuje.
-Więc, co? Wyjedziesz sobie zostawiając Avril i swoich rodziców w takim stanie? – spytałem nawet na niego nie patrząc.
- Wczoraj dostałem e-mail o ważnym egzaminie który mam za dwa tygodnie z początku chciałem to olać i zostać tutaj do momentu aż Avril się nie obudzi – winda zatrzymała się. Wysiedliśmy z niej i zaczęliśmy się kierować do odpowiedniej sali.
- Więc co zmieniło twoje zdanie?
- Raczej kto – odparł – rodzice. Jak tylko dowiedzieli się że mam egzaminy kazali mi jechać. Zapewnili mnie że wszystkim się tu zajmą i nie mam się czym przejmować.
- I to cię przekonało do wyjazdu? – spytałem przyglądając się młodej pielęgniarce, która minęła nas z uśmiechem który miał być chyba atrakcyjny.
- Uwierz mi, że nie. Musieli mnie bardzo długo przekonywać do tego i myślałem o tym chyba całą noc, co mam wrażenie, że można zauważyć – zaśmiał się bez grama wesołości.
- Masz rację, widać że o tym myślałeś. Wyglądasz strasznie, stary – poklepałem go po ramieniu. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami do sali Avril. – To kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro po południu – spojrzałem na niego uważnie.
- Dlaczego tak szybko? Przecież powiedziałeś że egzamin masz dopiero za dwa tygodnie – musiałem zrobić krok w tył kiedy pielęgniarki pchały łóżko z chorym po korytarzu.
- Rodzice – powiedział, a ja już rozumiałem. Jego rodzice każą mu jechać wcześniej, żeby mógł się skupić na nauce i przygotowaniu się do tego egzaminu. Z jednej strony ich rozumiem, nie chcą aby ich syn zaprzepaścił to wszystko co do tej pory zdobył, ale oni też powinni zrozumieć go. To, że nie chcę zostawić swojej siostry. Ale co ja mogę zrobić? Nic. Decyzję już podjęli a ja nie chcę się mieszać w ich sprawy rodzinę, chociaż czasami mam taką ochotę.
- Rozumiem – wypuściłem powietrzę ze świstem i spojrzałem na drzwi od sali i na Harrego. Chyba zrozumiał bo od razu pokiwał przecząco głową.
- Idź pierwszy, ja muszę iść poszukać rodziców – pokiwałem głową nic nie odpowiedziawszy i po cichu wszedłem do sali. Mimo iż wiem że mnie nie usłyszy ani się naglę nie obudzi gdy zrobię głośniejszy dźwięk ja chciałem zachować ciszę która tutaj panowała.


&

Do domu wróciłem w porze kolacji. Rodziców nie było w domu jak się później dowiedziałem, poszli do jakiś znajomych. Czyli prawdopodobnie nie będzie ich całą noc. Usiadłem na kanapie w salonie obok Taylor. Od razu zamknąłem oczy gdy moja głowa zetknęła się z miękką poduszką. Taylor spojrzała na mnie uważnie.
- Jak się czujesz? – spojrzałem na nią jednym okiem.
- Poważnie Taylor, poważnie? – potarłem ręką czoło.
- Dobra wiem, ale chciałam jakoś zacząć z tobą rozmawiać – wyjaśniła.
- To mogłaś mnie spytać, nie wiem o pogodę na przykład – brew nad jej okiem uniosła się, patrzyła na mnie uważnie, a ja poczułem się jak pięcioletnie dziecko które coś przeskrobało.
- Okej – zaczęła – a więc jaka dzisiaj pogoda?
- Beznadziejnie, czuje się beznadziejnie.
- Powiedz mi coś czego nie wiem Cameron. – Spojrzałem na nią zaskoczony. – No co? Sam twój wygląd to pokazuje. – Potarłem dłonią oczy.
- Dzięki, wiesz jak pocieszyć ludzi.
- Polecam się na przyszłość –wstała i wyszła z salonu. Spojrzałem za nią zaskoczony jej reakcją, po chwili jednak zrozumiałem dlaczego wyszła. Poszła do kuchni wzięła dwie butelki piwa i wróciła z nimi do salonu. Podała mi jedną i przysiadła się koło mnie na kanapie.
- Harry jutro wraca do Polski – wypaliłem naglę na co Taylor zachłysnęła się piwem. Ogarnął ją nagły kaszel.
- Co? – udało jej się wydusić pomiędzy odkaszlnięciami.
- To co słyszałaś – odparłem i pociągnąłem z butelki wielki łyk piwa.
- Ale jak to? Dlaczego? Nie zostanie tu do czasu, aż…
- Nie – odparłem szybko – wczoraj dostał e-mail, że za dwa tygodnie ma ważny egzamin czy coś, jego rodzice się dowiedzieli i kazali mu jechać. Tak więc, jedzie – ostatnie zdanie dodałem ciszej. Taylor siedział przez chwilę w ciszy po czym spojrzała na mnie uważnie.
- Dasz sobie radę?
- Mam nadzieję – odpowiedziałem i odpłynąłem myślami gdzieś daleko. Nie wiem ile tak fruwałem  myślami w swoim świecie, ale zostałem wybudzony z tego stanu przez szturchnięcie w bok. Spojrzałem zdezorientowany na Taylor, ona wskazała na kieszeń w moich spodniach.
- Telefon ci dzwoni – jej słowa docierały do mnie jakby z kilkusekundowym opóźnieniem. Kiedy pojąłem co miała na myśli szybko odstawiłem butelkę piwa na stół i sięgnąłem do kieszeni po telefon. W duchu modliłem się żeby to nie była żadna informacja, że stan Avril się pogorszył. Odczułem pewną ulgę kiedy zobaczyłem że dzwoni Matt.
- Tak? – spytałem.
- Hej ziomuś – powiedział Matt. Głos miał normalny, ani za wesoły ani za smutny. Każdy myśli że Matt się ciągle uśmiecha i nigdy nie ma gorszych dni. Nic bardziej mylnego. Jednak mogę stwierdzić, że teraz nie miał ani dobrego ani złego dnia, jego dzień był normalny. Tak mogę to stwierdzić słysząc tylko jego głos.
- Co tam?
- Idziemy na imprezę – powiedział, nie spytał się mnie, tylko to oznajmił.
- Och, to fajnie – powiedziałem – miłej zabawy – nie bardzo wiedziałem jak ma się w takiej sytuacji zachować.
- Nie stary, źle zrozumiałeś. My idziemy, ja, ty i Nash, spokojnie impreza nie jest dzisiaj, ale jutro o 20 – przetrawiłem to co powiedział.
- Przepraszam Matt, ale nie mogę – znowu zostałem dźgnięty w bok. Spojrzałem zdezorientowany na Taylor, ta tylko pokręciła głową i zabrała mi telefon.
- Hej Matt – powiedziała, próbowałem zabrać jej telefon, lecz z marnym skutkiem – nie przejmuj się tym co Cameron powiedział, oczywiście pójdzie. Tak ciebie też miło było usłyszeć. Pa. – Rozłączyła się.  
Patrzyłem na nią wściekłym wzrokiem.
- No co? – spytała, jakby naprawdę nie wiedziała co zrobiła.
- Nie pójdę tam – oświadczyłem.
- Oczywiście, pójdziesz – odparła ze spokojem. Spojrzałem na nią zdumiony.
- Chcesz żebym poszedł na imprezę, kiedy Avril leży w szpitalu i walczy o życie? – spytałem z niedowierzeniem.
- Tak – jej odpowiedź mną wstrząsnęła.
- Co? – udało mi się wyjąkać.
- Chcę abyś poszedł na tą imprezę.
- Dlaczego? – przyglądam się uważnie jej spokojnej twarzy.
- Ponieważ musisz odreagować Cameron, a teraz cię przepraszam, ale pójdę już do siebie – powiedziała i tak po prostu wyszła z pokoju, zostawiając mnie z mieszanymi uczuciami.



&(dzień później)



- Zajmiesz się wszystkim kiedy mnie nie będzie, prawda? Mogę na ciebie liczyć Cameron? – Harry przygląda mi się uważnie, w jego oczach widzę prośbę. Wiem, że nie chcę jechać i szczerze powiedziawszy też wolałbym, żeby został, no ale decyzja już została podjęta. Jedyne co mogę zrobić to się na nią zgodzić.
- Jasne – powiedziałem i wróciłem do przyglądania się przypadkowym ludziom.
- Ale…
- Spokojnie Harry – przerwałem mu, bo chyba wiem co chciał powiedzieć – wszystkim się zajmę, obiecuje. Jak będzie się coś działo to do ciebie zadzwonię i cię o tym poinformuje – przygląda mi się uważnie jakby sprawdzał czy mówię prawdę.
- Okej – wypuścił powietrzę z płuc i wstał z swojego miejsca, bo akurat zaczęli zapowiadać jego samolot. Podniosłem się również i stanąłem obok niego.  – Postaram się jak najszybciej wrócić – powiedział na co kiwnąłem tylko głową. Pożegnaliśmy się typowo męskim uściskiem i każdy poszedł w swoją stronę.





Targają mną różne emocję. A zwłaszcza jestem wkurzony. Na Taylor i na to, że to ona mnie wkopała w to gówno. Mogę ją zabić? Rozglądam się po klubie w którym obecnie się znajduje. Wszędzie pełno ludzi, dziewczyny chodzą między stolikami prawie rozebrane, a faceci patrzą na nie i prawie im ślina z ust cieknie. Chyba na dłużej zatrzymałem wzrok na prawie gołej dziewczynie bo uśmiechnęła się do mnie i puściła mi oczko na co zrobiło mi się nie dobrze. Odwróciłem od niej wzrok i pociągnąłem długi łyk piwa z butelki.
- Trochę więcej uśmiechu – Matt zarzucił na moje ramię swoją rękę i wyszczerzył do mnie swoje zęby. Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem. – No co? – spytał nie rozumiejąc chyba mojej postawy.
- Dobrze wiesz, że nie chcę tu być, więc nie każ mi  kurwa się uśmiechać – wysyczałem do niego, jednak zrobiłem to na tyle głośno aby mnie usłyszał.
- Jak chcesz – odparł i wzruszył ramionami. – Chcesz coś do picia? – pokręciłem głową na „nie”. Matt odwrócił się do barmana i poprosił go o jeszcze jedno piwo. Sprawdzałem akurat coś na telefonie kiedy usłyszałem swoje imię.
- Cameron, prawda? – podniosłem wzrok na dziewczynę która stała przede mną. Przyglądałem się jej uważnie, próbując sobie przypomnieć skąd ją kojarzę. Aż w końcu mnie olśniło. Szpital.
- Och, hej… - zająknąłem się, dziewczyna chyba zrozumiała.
- Chelsea – powiedziała.
- Właśnie… Chelsea – powtórzyłem po niej. Czułem jak Matt przygląda się całej tej sytuacji rozbawiony.
- Z tego co pamiętam miałeś zadzwonić – podjęła temat dziewczyna. Cholera, miałem nadzieję, że jak zauważy że nie pamiętam jak się nazywa to zrozumie i da mi spokój, jak widać nie.
- Przepraszam, w ostatnie dni byłem bardzo zajęty – powiedziałem, chociaż w ogóle nie było mi przykro.
- Spokojnie, rozumiem – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Nastała cisza. Dosyć krępująca.
- Cześć jestem Matt, najlepszy przyjaciel Camerona – spojrzałem na Matta jak wyciąga do niej rękę. Dziewczyna spojrzała na mnie nie pewnie, jednak ja w ogóle nie zareagowałem.
- Hej, miło mi cię poznać Chelsea jestem – Matt pocałował ją w wierzch dłoni, na co dziewczyna się lekko speszyła.
- Cameron nic nie wspominał że poznał ostatnio tak piękną dziewczynę jak ty – no tak. Matt zaczął ten swój podryw, muszę go stąd jakąś zabrać, bo to się może źle skończyć. Chelsea jak usłyszała to co powiedział Matt spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Odwróciłem wzrok, udałem że dostałem jakąś pilną wiadomość którą muszę odczytać, aż wpadłem na pomysł. Spojrzałem na ekran telefonu, potem na Matta i podszedłem do niego, zarzucając mu rękę na ramię.
- Stary, musimy iść. Nash napisał, że czeka na nas przed wejściem – spojrzał na mnie uważnie, ale nic nie powiedział. Pokiwał tylko głową i zwrócił się do Chelsey.
- Tak wię, miło było cię poznać Chelsea. Mam nadzieję że jeszcze się zobaczymy. Może wymienimy się numerami? Myślę że tak będzie łatwiej kiedy będziesz się chciała na przykład skontaktować z tym gościem a on nie będzie odbierał, czy coś – dziewczyna zgodziła się na jego propozycję na co ja parsknąłem cicho pod nosem. Kiedy mieliśmy już za sobą ich wymienianie się numerami, złapałem Matta za kołnierz jego koszulki i zacząłem ciągnąć za sobą.
- Na razie Chelsea – rzuciłem do niej nawet się nie oglądając za siebie.
- Paa Chelsea – krzyknął Matt i zaczął do niej machać.
Kiedy znaleźliśmy się na świeżym powietrzu Matt zaczął się rozglądać wszędzie w poszukiwaniu Nasha, kiedy nigdzie go nie znalazł odwrócił się do mnie z wściekłą miną i zaczął mi grozić palcem.
- Ty! – powiedział podchodząc do mnie.
- Co? – odparłem niezbyt zainteresowany jego zachowaniem.
- Zrobiłeś to specjalnie, prawda?
- Tak – oparłem się o ścianę i spojrzałem na niego.
- Dlaczego? – drążył temat.
- Bo miałem taki kaprys. Wystarczy? – już chciał coś dodać, kiedy nagle usłyszeliśmy głos Nsha.
- Chłopaki? – zapytał i podszedł do nas bliżej. – Co wy tu robicie?
- Za długo opowiadać, a ty? Co tutaj robisz? – wtrąciłem się Mattowi bo widziałem jak już chciał coś powiedzieć.
- Wyszedłem się przewietrzyć – spojrzał na Matta, bo ten zaczął podskakiwać w miejscu.
- Do Camerona podeszła taakaa ładna dziewczyna – zaczęło się – i powiedziała, że ma nawet jej numer a on do niej nie zadzwonił. Rozumiesz? Nie zadzwonił. Jak nie chciał się z nią umawiać, ani nic to mógł nie brać jej numeru, albo powiedzieć, że ma przystojnego przyjaciela. – Zapadła chwila ciszy, po czym Matt znowu odwrócił się do Nasha. – Oczywiście mnie – dodał.
- Dlatego wyrzuciłem jej numer. – Wzdycham. – Ale nie ważne, wracam do domu,  a wy róbcie sobie co chcecie – mijam ich i podnoszę rękę „machając” im, w ogóle na nich nie spoglądając.


(dwa dni później)


Wiecie jak to jest kiedy traci się bliską osobę? Prawdopodobnie część z was tak a druga część nie. Czuje się w tedy tak potworny ból, że nie da się nawet opisać tego słowami i właśnie w tej chwili ja się tak czuje. Wstając dzisiaj z łóżka nawet nie pomyślałem że będę przeżywać to co przeżywam teraz, a co przeżywam?
Siedzę na krześle w poczekalni szpitalnej. Rodzice Avril zadzwonili do mnie i powiedzieli że stan Avril się pogorszył, doszło do jakiegoś krwotoku wewnętrznego i lekarze musieli ją od razu operować. A najgorsze jest to, że kiedy matka Avril zapytała lekarza czy jej córka przeżyję, on westchnął i powiedział że nie wie. To jest chyba najgorsza rzecz którą możecie usłyszeć od lekarza. Uwierzcie mi.
Chciałbym żebyście nigdy tego nie doświadczyli, ale jest to nie możliwe. W końcu każdy ma zapisane ile będzie żył. Patrząc na to jesteśmy jak produkty, które mają swoją datę ważności i gdy ta data mija jesteśmy już po prostu nie zdatni do dalszego użytku. Tak więc powinniśmy korzystać z życia, spełniać swoje marzenia i żyć chwilą bo one tworzą najpiękniejszewspomnienia. Żałuję że z Avril mam tak mało pięknych wspomnień. Co teraz robię? Płaczę. Jestem takim beznadziejnym i żałosnym człowiekiem. Drzwi od sali operacyjnej się otwierają. Przez nie wychodzi lekarz, ściąga maskę z twarzy i spogląda to na mnie, to na rodziców Avril, uśmiecha się niepewnie. Matka mojego aniołka podnosi się od razu i podbiega do lekarza.
- Co z moją dziewczynką? Co z moją córką? – płaczę. Lekarz kładzie dłoń na jej ramieniu i delikatnie ją klępie.
- Robiliśmy wszystko co mogliśmy – gdy to słyszę kolory z mojej twarzy odpływają, świat zaczyna się kręcić – było ciężko i pierwsze 24 godziny na pewno nie będą należeć do najłatwiejszych. Właśnie w tej chwili pielęgniarki przewożą państwa córkę na OIOM – biorę głęboki wdech i zachłystuje się powietrzem. Zaczynam kaszleć na co lekarz spogląda na mnie ale nic nie mówi. Gdy już odchodzi wołam za nim i podbiegam do niego.
- Proszę mi powiedzieć jaka jest szansa że moja dziewczyna się obudzi? – lekarz patrzy na mnie uważnie. Wzdycha.
- Wiem, że to co powiem, może być nie na miejscu, albo raczej na pewno będzie, ale… Ale radził bym ci się z nią już zacząć żegnać, albo o niej zapomnieć. Wiem, że możesz teraz tego nie rozumieć, ale taka jest prawda. Avril ma 5% szans na to, że się obudzi. – mówi to klepie mnie po ramieniu i odchodzi. Zjeżdżam po ścianie w dół. „Kurwa to nie możliwe, nie, nie,nie! Jeszcze ci kurwa pokażemy doktorku, ona się obudzi ja to wiem!”


&



- Cmeron! Wyjdź z tego pokoju – znowu Taylor. Znowu próbuje mnie wyciągnąć i znowu jej się to nie uda.
-Odejdź Taylor! – odkrzykuje.
- Cholera Cameron! Albo cały dzień siedzisz w tym pokoju albo jesteś cały czas w szpitalu! Tak nie można. Musisz gdzieś wyjść.
- Wcale nie.
- Właśnie tak i albo otworzysz, albo sama je jakoś otworze! – odkrzykuje. – Ach, właśnie. Chłopaki do ciebie idę, za chwilę będą, radzę ci się przyszykować. – Kurwa. Nienawidzę tego kiedy każdy na siłę, próbuje ci pomóc. Nie prosiłem ich o to, więc niech się kurwa odjebią ode mnie.
-Cameron, cioto! Otwieraj te drzwi – Matt wali do mojego pokoju. Oni nie dadzą mi spokoju, więc lepiej jak je już otworze. Podchodzę do drzwi, przekręcam klucz w zamku i wracam na fotel. Kładę na kolana laptopa i wracam do przeglądania najnowszych informacji. Drzwi niemal od razu otwierają się na oścież i wpadają do pokoju Matt z Nashem. Spoglądają na mnie od góry w dół jakby oceniali w jakiej jestem formie psychicznej, a prawda jest taka, że w kiepskiej, ale świetnie nauczyłem się to maskować.
- Co was do mnie sprowadza? – odzywam się pierwszy. Nikt mi nie odpowiada zamiast tego, chłopaki kiwają do siebie głowami. Nie wiem o co chodzi.
- Ubieraj się – moje pytanie zostało zignorowane. Powinienem się już do tego przyzwyczaić.
- Dlaczego? – pytam.
- Ubierz się po prostu i chodź z nami – spoglądam na nich nie pewnie, ale w końcu się poddaje i robię to co mówią, nie mam siły aby się z nimi kłócić.
Wsiadamy do samochodu Nasha i jedziemy gdzieś, nie wiem gdzie. Chłopaki nic nie mówią od momentu kiedy wyszliśmy z mojego domu. Spoglądam na nich kiedy zatrzymujemy się koło kawiarni, niedaleko skateparku w którym uczyłem Avril jeździć na deskorolce. Na to wspomnienie na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu.
- Po co tu jesteśmy? – pytam. Chłopaki spoglądają na siebie niepewnie. Oni coś zrobili ja to wiem.
- No bo… - zaczyna Matt.
- Masz randkę – kończy na niego Nash. Patrzę na nich jak na idiotów.
- Co mam? – pytam. To jakiś kawał, prawda?
- Umówiliśmy cię na randkę z tą dziewczyną ze szpitala z Chelsea. Pamiętasz ją prawda – kiwam głową.
- Nie idę. – Mówię i odwracam się do nich z zamiarem wrócenie do domu. Matt łapię mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.
- Proszę cię, tylko jedno spotkanie – mówi.
- Dlaczego wy kurwa chcecie na siłę mnie uszczęśliwić? – Pytam i patrzę na nich z mordem w oczach.
- Bo nie chcemy widzieć jak się staczasz – mówi Nash.
- I to według ciebie pomoże mi się nie stoczyć? – odwracam się do niego.
- Tak, według mnie tak. Musisz być pośród ludzi, a nie zamykasz się w domu – odpowiada.
- Jestem w śród ludzi, cały czas! – odkrzykuje.
- Proszę cię – drwi Nash. – W domu nie wychodzisz ze swojego pokoju, a w szpitalu się do nikogo nie odzywasz. – Nic nie odpowiadam tylko patrzę na niego z mordem w oczach. – Tylko jedno spotkanie, nie będziesz chciał się więcej z nią spotkać to nie będziemy naciskać – mówi.
- Dobra! – odpowiadam. – Jedno spotkanie nic więcej. – odwracam się do nich plecami i kieruje się w stronę kawiarni.


&


Znacie to uczucie gdy ktoś was próbuje na siłę uszczęśliwić? Kiepskie uczucie, prawda? Chyba nie muszę wam tego tłumaczyć jak poszła randka? Bo poszła źle. Co prawda ta Chelsea jest naprawdę miłą dziewczyną ale nie dla mnie. Niestety ale jakimś cudem Chelsea zna się z Taylor i coś czuje że tak szybko nie pozbędę się tej dziewczyny.
Wchodzę do szpitala i od razu kieruję na piętro na którym znajdują się salę szpitalne. Przed salą Avril siedzi jej matka. Spoglądam to na drzwi to na kobietę, kiedy zauważam że w sali, obok łóżka Avril siedzi jej ojciec. Postanawiam usiąść obok zgarbionej kobiety, która chyba nie zauważyła mojej osoby. Siadam na siedzeniu obok niej.
- Myślisz że się obudzi? – słyszę. Nie podniosła na mnie wzroku, dalej siedzi zgarbiona i patrzy na jakiś punkt na ziemi.
- Tak – odpowiadam krótko.
- A ja pomału zaczynam wątpić – mówi.
- Nie może pani tego zrobić – spoglądam na kobietę, która co jakiś czas pociera swój czerwony nos chusteczką.
- Nawet lekarze nie dają jej szans.
- Ale pani wiara może ją uzdrowić, wierzę że ona czuję naszą obecność i wie że jesteśmy tu z nią i modlimy się żeby do nas wróciła – kobieta podnosi na mnie wzrok i delikatnie się uśmiecha, po jej policzkach spływają łzy. Łapie mnie za dłoń i ściska.
- Dziękuje że jesteś tu dla niej…dla nas.


*


Wchodzę niepewnie do sali i siadam tuż przy jej łóżku. Łapię ją za dłoń i delikatnie całuje. Przyglądam się jej spokojnej twarzy. Wygląda jakby spała a nie walczyła o życie. Ta sytuacja pokazała mi jak krawędź między życiem a śmiercią jest bardzo cienka. Avril w tym momencie zwisa z krawędzi i to jest jej osobista walka czy będzie tak silna i się podźwignie czy puści krawędź i spadnie w przepaść. Po moich policzkach spływają łzy.
- Kocham Cię Avril – nachylam się i składam na jej ustach motyli pocałunek, odsuwam się trochę od jej twarzy, moja łza skapnęła na jej policzek, wycieram go palcem. – Walcz dla mnie słonko. Nie możesz mnie opuścić. Jesteś moim aniołkiem, a co ja zrobię bez swojego aniołka? – wybucham płaczem. 

piątek, 2 października 2015

Informacja, nowinka, wytłumaczenie

Okej, nie wiem jak zacząć. Może od początku, przepraszam jeżeli będzie trochę chaotycznie, ale mam nadzieje że się połapiecie. ;)

Pod ostatnim rozdziałem wspominałam, że myślę nad zakończeniem rozdziału. Taak. Właśnie. Podjęłam decyzję. Następny rozdział, który pojawi się na blogu, czyli rozdział 26 będzie ostatnim. Po tym rozdziale pojawi się również epilog, który może wyjaśnić parę spraw, a kilka innych może na przykład zostawić dalej nierozwiązanych.

Po epilogu pojawi się również ankieta na blogu, która będzie dotyczyła tego czy chcielibyście drugą część tego opowiadania, czy nie. Jeżeli będzie tak samo jak pod ankietą, która jest teraz, że nie ma ani jednego głosu, nie stworzę drugiej części. Zakończę swoją historię z Look for me! na tym etapie.

Jak już wcześniej wspominałam jestem z tą historią bardzo związana emocjonalnie. To opowiadanie było moim pierwszym prawdziwym opowiadaniem za które wzięłam się tak poważnie. Wiem, mam nadzieje że Wy mi wybaczycie jak również moi bliscy, którzy czytają tego bloga, a nie znają jeszcze mojego postanowienia.  Jeżeli ktoś chcę mnie zabić za to, że kończę już to opowiadanie, nie martwcie się, moja przyjaciółka zrobi to za Was.

Niedowiarkom pokaże nawet już dowód, jak się deklaruje że to zrobi.




Mam nadzieję, że da mi chociaż dokończyć to opowiadanie. ;)
Przepraszam jeśli kogoś zawiodłam, oraz dziękuje że wytrwaliście ze mną tak długo.
A więc, do zobaczenia pod rozdziałem 26! ;)