niedziela, 26 października 2014

12

 ~~ Życzę miłego czytana! ~~
______________________________________________________________________________
    


 ~~ POV AVRIL ~~

- Dobra, chodźmy, chce mieć już to za sobą - powiedziałam po czym skierowałam się w stronę samochodu Camerona. Usiadłam na miejscu pasażera, już miałam zapinać  pasy kiedy usłyszałam dźwięk swojej komórki. Szybko ją wyciągnęłam i przeczytałam wiadomość.

- Nie wierzę! - powiedziałam szczęśliwa
Cameron spojrzał  na mnie zdziwiony, po czym zapytał.

- Co się stało? – no właśnie nic się nie stało, jestem po prosu szczęśliwa, pewnie chcecie wiedzieć  dlaczego. Otóż dostałam właśnie wiadomość od mojej przyjaciółki Julki, pamiętacie ją prawda? Wiadomość brzmiała tak :


      Od: Julii :*
     Do: Avril
~~ Hej, kochana? Co tam u ciebie? Właśnie mamy dla ciebie nowinkę! Pamiętasz jak pytałaś się nas ostatnio kiedy do ciebie przyjedziemy? Nooo, to uważaj, uważaj, dobrze by było jak byś usiadła..przyjeżdżamy do ciebie w następny weekend!  Odpisz jak przeczytasz :* ~~



Boże ciągle w to nie mogę uwierzyć , w końcu po tak długim rozstaniu, ich zobaczę!

- Avril, powiesz mi w końcu? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Camerona.

- Aaa, tak jasne, w sumie. Moi przyjaciele z Polski przylatują do mnie w następny weekend, po prostu nie mogę w to uwierzyć  - naprawdę dalej nie mogę w to uwierzyć, to jest najlepszy dzień w moim życiu. Nie przepraszam najlepszy dzień, dopiero będzie jak ich w końcu zobaczę!

- Widzę, że się cieszysz.

- Głupie stwierdzenie, a ty byś się nie cieszył gdybyś po tak długim rozstaniu, mógł w końcu zobaczyć swoich przyjaciół?

- Pewnie, bym się cieszył.

- No, właśnie – powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się do  niego. Reszta drogi do mojej szkoły minęła nam w ciszy. Cameron zaparkował na parkingu przed szkołą, gdy tylko samochód się zatrzymał, od razu z niego wysiadłam, zgarnęłam swoją torbę i zaczęłam kierować się w stronę szkoły. Jednak coś mi nie pasowało, ponieważ, coś za mną szło, a raczej ktoś. Domyślacie się już, kto to jest? Tak, macie rację to Cameron. Stanęłam i odwróciłam się do niego.

- A, ty przypomnij mi proszę, gdzie idziesz?

- No, jak to gdzie? Idę z moją dziewczyną zanieść  potrzebne papiery do jej nowej szkoły – mówił to z uśmiechem na ustach, poważnie jak to jest możliwe, że zawsze kiedy z nim rozmawiam on się uśmiecha? Twarz go od tego nie boli?

- Cameron, może po prostu poczekasz w samochodzie?

- Avril, a może po prostu nic nie będziesz mówić  i pójdziemy w końcu zanieść te twoje papiery do tej szkoły? Im szybciej to zrobimy, tym szybciej będziemy mogli iść na naszą randkę  -  boże  zapomniałam że obiecałam  mu, iż pójdę  z nim na tą randkę, cholera.

 Już nic mu nie odpowiedziałam, stwierdziłam, że nie ma sensu się z nim o to kłócić i tak jest jasne, że bym z nim przegrała. Idąc do szkoły, można było zauważyć, naprawdę dość sporą ilość osób, która, albo wchodzi, albo wychodzi ze szkoły, jeszcze inni siedzieli na ławkach przed szkołą rozmawiając i śmiejąc się.

- Jezu, ile osób….- wymamrotałam

- Noo, masz rację całkiem sporo – powiedział Cameron, rozglądając się przy tym, już miałam coś mu odpowiedzieć, kiedy  otoczyła nas grupka dziewczyn. Nie, żeby coś, ale to było dziwne.

- Boże nie wierzę to Cameron Dallas!- krzyknęła jedna dziewczyna, która stała w tej grupce

- Dasz nam autograf? – spytała druga

- Zrób sobie ze mną zdjęcie – krzyknęła kolejna, boże, co tu się dzieje? Czy one na pewno są normalne? Odwróciłam się w stronę Camerona i powiedziałam mu, że ja pójdę zanieść te papiery, a on niech zajmie się swoimi fankami, popatrzył na mnie wzrokiem, który mówił „ masz zamiar mnie tu samego zostawić? Przecież one mnie zabiją”, ja tylko się do niego uśmiechnęłam i  już miałam się odwracać  kiedy poczułam szarpnięcie za ramię i znów stanęłam twarzą w twarz z Cameronem.

- Nie pożegnałaś się ze mną – powiedział, po czym cmoknął mnie w kącik ust. Cholera ROZUMIESZ W KĄCIK UST! Nie w czoło jak robił to wczoraj, tylko w kącik ust. Nawet nie zapytał się czy może to zrobić.  Cholera jasna moje policzki mnie palą, co musi oznaczać, że się zarumieniłam, boże jak ja tego w sobie nienawidzę.


~~ POV CAMERON ~~


Stałem i patrzyłem jak Avril się rumieni. Cholera, ten widok naprawdę mi się podoba. Nachyliłem się do niej i szepnąłem jej do ucha

- Wyglądasz słodko kiedy się rumienisz – ona tylko na moje słowa, pisnęła i wypruła w kierunku szkoły. Zastanawiasz się pewnie skąd we mnie tyle odwagi? No cóż, jako że od wczoraj jestem jej „chłopakiem”, to chyba mam prawo, prawda? No, ale jest jeszcze jedna rzecz, Avril zostawiła mnie z tymi moimi fankami, a bóg jeden wie, co one mają w głowach, więc  może po tej akcji, będą się trochę hamowały, prawda? Jezu, czemu  ja się oszukuję?

  Stałem tam i rozdawałem te autografy i robiłem sobie z nimi zdjęcia. Szczerze? To dalej nie mogę się do tego przyzwyczaić, jest to może  druga, trzecia (?) sytuacja w której jestem proszony o autograf. To jest trochę dziwne, a zarazem miłe uczucie kiedy przypadkowe osoby pytają czy zrobisz sobie z nimi zdjęcie, albo czy dasz temu komuś autograf.  Rodzi się w tobie wtedy taka myśl, że jesteś po prostu ważny, no i co najważniejsze dowartościowujesz swoje ego. Tak ja i moje ego, może po prostu zostawmy ten temat.

 Stałem oparty o maskę samochody i czekałem na Avril, dziewczyny jakiś czas temu dały mi spokój. Tak się zastanawiam, dlaczego to tak długo trwa?

 Już miałem wyciągać telefon i dzwonić do Avril, z zapytaniem kiedy przyjdzie, lecz szybko z tego pomysłu zrezygnowałem, kiedy ujrzałem postać dziewczyny na którą czekam już od 30 minut? Tak, coś około tego.

- Co tak długo? – spytałem kiedy była już blisko mnie

-Musiałam jeszcze podpisać parę dokumentów i poczekać na moją legitymacje – odpowiedziała mi patrząc w ziemię. O boże ona jest zawstydzona. Jejku, jak słodko.


~~ POV AVRIL ~~


Odpowiedziałam mu patrząc w zimie. Po prostu nie umiem spojrzeć mu w oczy po wcześniejszej sytuacji.

 Avril, co się z tobą dzieję? Nie możesz się tak zachowywać. Po prostu dalej musisz traktować go jako swojego przyjaciela! No dalej zrób to!   Krzyczałam w swoim  wnętrzu.

- Dobra, a więc dalej będziemy tu stali, czy w końcu gdzieś pójdziemy? – w końcu zebrałam w sobie tyle siły, aby spojrzeć  na niego. A on, co? On po prostu stał oparty o maskę samochody i przyglądał  mi się swoim przenikliwym wzrokiem. Cholera, no nie mogę. Niech on na  mnie tak nie patrzy!

-Widzę, że ktoś tu nie może się już doczekać randki – usłyszałam jego melodyjny śmiech, po czym zauważyłam że podchodzi do drzwi pasażera i je otwiera – wskakuj księżniczko – wsiadłam, zawstydzona  do samochodu i czekałam, aż Cameron zrobi to samo.

 Jechaliśmy już jakieś 5 minut, a ja dalej nie wiem gdzie. Ilekroć pytałam Camerona, gdzie jedziemy, on odpowiadał, że zobaczę na miejscu, albo  nic nie odpowiadał, tylko uśmiechał się pod nosem.
 Samochód zatrzymał się dopiero po kolejnych 10 minutach jazdy. Pewnie zastanawiacie się gdzie byliśmy, a ja raczej zastanawiałam się po co  tu jesteśmy?  Spojrzałam na Camerona, a potem  znów na skatepark

- Cameron, po co tu jesteśmy? – w końcu spytałam

- No jak to po co? Żeby nauczyć cię jeździć na deskorolce, w końcu jesteśmy w Kalifornii, a taka 
umiejętność zawsze ci się przyda – uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł do bagażnika i wyjął z niego dwie deskorolki. 

 - Ale, Cameron, ja nie chce – próbowałam się dalej zapierać. Nie oszukujmy się, ale ja dobrze wiem jak to się zakończy, zanim jeszcze dobrze stanę na deskorolkę już będę leżeć na ziemi, a tego ja i moja pupa nie chcemy…

 On zamiast odpowiedzieć na moje sprzeciwy podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i siłą wciągnął do skateparku.

- Noo, dobra, myślę, że tu możemy zacząć naszą lekcję – powiedział rozglądając się po miejscy, w którym się akurat zatrzymaliśmy – a teraz stań na deskorolkę- powiedział pokazując ręką na jedną z deskorolek. Popatrzyłam na niego wzrokiem, który mówił „i tak wiem, że to się źle skończy”, ale najwidoczniej nic sobie z tego nie zrobił.

 Nasza nauka, a właściwie to tylko moja nauka jazdy na deskorolce trwała już może z dwie godziny? Tak, coś około tego i szczerze miałam już tego dość, nieraz wylądowałam na dupie. Właśnie miałam kolejny raz się przewrócić, już zamknęłam oczy, aby tego nie widzieć. Jakie zdziwienie, mnie ogarnęło kiedy niczego nie poczułam, otworzyłam najpierw lewe oko, potem prawe, aby zobaczyć co się stało. Tak, dobrze myślicie Cameron mnie złapał. Od razu, gdy to zauważyłam wyszłam/wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam naprzeciwko niego.

-Dziękuję – powiedziałam patrząc w ziemię, trzeba przyznać, że się trochę zawstydziłam

- Nie ma, za co. To jest mój obowiązek księżniczko – odpowiedział z uśmiecham na twarzy – myślę, że na dzisiaj skończymy

- Uhh, w końcu

- No to co, idziemy na lody?

- A, mam jakiś wybór? – spojrzałam na niego

- Żadnego

- A, więc chodźmy – powiedziałam. Wzięliśmy deskorolki i pokierowaliśmy się w głąb skateparku. Zatrzymaliśmy się dopiero przy budce z lodami.

- Dobra, jaki smak chcesz? – spytał mnie Cameron

- Smerfy

- Boże jak dziecko..- powiedział z uśmiechem na twarzy

- No i co? Przeszkadza ci to? Zresztą nie moja wina, że tylko ten smak lubię najbardziej

- Dobra to ty usiądź sobie na ławce i na mnie poczekaj, a ja kupie nam lody- już się odwracał w stronę budki z lodami, kiedy go zatrzymałam

- Ej, chwila, czekaj dam ci pieniądze – on natomiast spojrzał jak na wariatkę

- No, ty sobie chyba ze mnie żartujesz,  usiądź na ławce i na mnie poczekaj- powiedział, po czym ustawił się w kolejkę.

 Trzeba było przyznać, że kolejka, była w miarę duża i szło to strasznie pomału, ponieważ Cameron, wrócił dopiero po 15 minutach niosąc lody. Usiadł po mojej prawej stronie i podał mi mojego loda. Siedzieliśmy i w ciszy zajadaliśmy się nimi, aż nagle Cameron wyskoczył z pytaniem

- Dasz mi spróbować swojego loda? A ja dam ci mojego – spojrzałam na niego dziwnie, po czym chwile się zastanowiłam

- Dobra, masz – powiedziałam i podałam mu mojego loda, on natomiast pokiwał przecząco głową i powiedział

- Ale, ja nie chce tak

- A, jak? – spytałam nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi. On natomiast nic mi nie odpowiedział, tylko nachylił się do mnie i mnie pocałował. CHOLERA, ON MNIE POCAŁOWAŁ! Mój pierwszy pocałunek, przeżyłam z moim „udawanym” chłopakiem na  ławce w skateparku. Choleraaaa!

  __________________________________________________________________________

~~ Mam wrażenie że zepsułam końcówkę, no, ale trudnoo...

Co do kolejnego rozdziału, na pewno nie pojawi się w następny weekend, 
ponieważ nie będę miała, kiedy go napisać, ani jak go do dać.
Także kolejny rozdział, można się spodziewać, dopiero
po Wszystkich Świętych.


A, teraz takie, krótkie życzenia dla Was.
Życzę Wam, abyście miło spędzili te Święta, w gronie rodziny, przyjaciół, 
po prostu, w gronie osób, które kochacie! 

Do Następnego!! ~~ 

piątek, 17 października 2014

11

  ~~ Mogą pojawić się przekleństwa, oraz życzę miłego czytania ;3 ~~ 

________________________________________________________________________________

 ~~ POV AVRIL ~~~


- No chyba sobie kpisz!


- Oj, no już nie przesadzaj księżniczko tylko wskakuj na plecy nie mamy czasu.


- No, ale...


- Nie ma żadnych ale, masz po prostu zrobić to co ci mówię, rozumiesz? - patrzył się na mnie takim wzrokiem jakby mówił do dziecka, no ale haloo, on jest 
tylko o rok ode mnie straszy.Niech tak więcej nie patrzy...


- Naprawdę nie dasz mi spokoju? - spytałam lekko już zirytowana


- A jak myślisz? 


- Myślę że nie...- powiedziałam przegranym głosem


- Brawo, czyli jednak udało ci się myśleć w wakacje - powiedział to i zaczął bić brawo


- Nie pozwalaj sobie..- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.


- Dobra skarbie mówiłem ci już, robi się późno, ty jutro musisz wcześnie wstać, a więc w tej chwili, w tym momencie wskakujesz mi na barana i idziemy do 
domu, ale to już! 


- Tak prze pana - on na moje słowa tylko się uśmiechnął i przykucnął, abym mogła wejść mu na plecy.Naprawdę czuję się nie komfortowo, cały czas odkąd siedzę 
mu na plecach jest cisza i nie wiem czy ona mu przeszkadza, czy nie. Zresztą co ja się będę tym przejmowała, jak by mu przeszkadzała to by coś powiedział,
prawda? No cholera nie mogę, ta cisza mnie zabija!!!


- To jest pierwszy i ostatni raz kiedy niesiesz mnie na barana - po prostu musiałam coś powiedzieć inaczej ta cisza by mnie dalej zabijała,tak kawałek po 
kawałku.


- Jesteś tego taka pewna? - haha, tak śmiesznie podniosła mu się lewa brew


- No jasne, że tak - powiedziałam dumnie


- Okey, a więc może się założymy, że jeżeli jeszcze raz bę....


- NIE!!! - krzyknęłam- ja się z tobą już o nic nie zakładam. 


- Ale jesteś tego pewna? No bo wiesz zawszę możemy się założyć o to, że się już nigdy ze mną o nic nie założysz. 


- No dob...czekaj, co? Nieee 


- Hahah, mam cię skarbie - reszta drogi minęła na w ciszy. Taa, odezwaliśmy się dopiero przy mojej furtce


- Ale, jesteś pewna, że mam cię tu postawić, a nie przy drzwiach? - spytał już po raz drugi. Serio, kończył o to pytać ja mu odpowiadałam, a on znowu o to 
samo mnie pytał.

-Tak, Cameron jestem pewna, że możesz mnie tutaj postawić.


- Ale co z twoją nogą? 


- W porządku, no Cameron postaw mnie wreszcie!!


- Dobrze, dobrze już się tak nie gorączkuj słoneczko ty moje.


- Cameron!! 


- Okey, okey - tak w końcu na ziemi, chociaż trzeba przyznać, że nie było tak źle jak mnie niósł na barana - no, to co słońce, do jutra.


- A, kto tak powiedział, że jutro się widzimy? 


- Ja tak powiedziałem, a teraz idź już bo jest już późno,paa - gdy to powiedział podszedł do mnie jeszcze bliżej i znów tak jak na boisku pocałował mnie w 
czoło. Gdy tylko to zrobił odwrócił się do mnie plecami i przebiegł na drugą stronę ulicy, dopiero, gdy był przy swojej furtce odwrócił się do mnie i mi 
pomachał, potem zniknął za ogrodzeniem. No cóż, a więc mi nie pozostało nic innego jak wziąć przykład z Camerona i pójść do domu.






~~~ POV CAMERON ~~~


Leżałem już w łóżku i rozmyślałem. Tak dobrze przeczytałeś ja myślałem, pewnie chcesz wiedzieć, o czym. No i tu już mam taki mały problem, bo dokładnie to 
nie wiem, o czym myślałem. Taak właśnie, gdy już mamy taki plus, że o czymś myślałem, to taki minus, że nie wiem, o czym. Ale tak teraz myślę, że 
przed chwilą myślałem, o wszystkim i o niczym. Rozumiesz? Jasneee, nie oszukuj mnie przecież wiem, że nie rozumiesz. Ach, szkoda, że rozdzwonił się mój 
telefon, bo pewnie dalej bym z tobą jeszcze porozmawiał, no, ale nic. Spojrzałem tylko na ekran, miałem cichą nadzieję, że może dzwoni to Avril jednak 
litery na wyświetlaczu układały się w imię HARRY.

- Halo?

- No i co, wygrałeś ten zakład?

- No jasne, że tak, ale ci powiem, że jeden punkt i bym przegrał, czemu mi wcześniej nie powiedziałeś, że twoja siostra jest taka dobra w koszykówkę?

- Serio? Stary, ostatni raz jak z nią grałem nie mogła trafić do kosza, więc, albo ona się polepszyła, albo ty jesteś beznadziejny - zaśmiał się do telefonu

- Jasne, jasne, ale jeszcze raz dzięki, jednak dobrze, że ci powiedziałem, że się w niej zakochałem

- Szczerze to nie musiałeś tego mówić, to było gołym okiem widać, że jesteś w nie zakochany, ale pamiętaj o naszej dzisiejszej rozmowie i jakie zasady cię 
obowiązują

- Pamiętam

- To dobrze. Dobra stary ja spadam, na razie

- Do jutra - odparłem po czym się rozłączyłem.


~~~~ POV AVRIL ~~~~

Obudziłam się wcześnie, oczywiście jak dla mnie bo była 10:34. Właśnie tego nie lubię gdy mam wakacje i muszę wstawać o takiej godzinie, mimo iż ktoś może 
powiedzieć, że o tej porze to już każdy normalny człowiek by wstał i był by wyspany. Czyli skoro, ja nie jestem wyspana o tej godzinie to znaczy, że jetem 
nienormalna? Ekstra, czyli jestem niewyspana i nie normalna. Dobra dość tych rozmyśleń, bo jeszcze wmówię sobie, że jestem nieuleczalnie chora na głowę, albo
ubzduram sobie coś i potem ciężko będzie mi to wybić z głowy. Wstałam z łóżka, a dokładniej rzecz biorąc to z niego zleciałam, gdyż noga zawinęła mi się w 
kołdrę. No kurwa świetnie, leże plackiem na podłodze i nagle co? Drzwi mi się od pokoju otwierają i wpada, zgadnijcie kto? Nie to nie Cameron, to mój 
najukochańszy brat na świecie, tak dobrze wąchacie mi też tu śmierdzi na kilometr sarkazmem.  

- Czy moja najukochańsza siostra już wstała? - spytał otwierając jeszcze drzwi, nagle jego wzrok spoczął na mojej sylwetce

- Wstała i ma się świetnie leżąc na podłodze - odpowiedziałam sarkastycznie

- Właśnie widzę - powiedział z rozbawieniem w głosie - dobra siostrzyczko leć się ubrać i schodź na dół, zjesz szybko śniadanie i lecimy na lotnisko

- A przypomnij mi proszę, dlaczego ja mam z tobą jechać na te lotnisko?

- Bo tak bardzo mnie kochasz że nie pozwoliła byś mi iść samemu  - rzucił i szybko wyszedł z mojego pokoju. 


Dokładnie 10 minut później schodziłam na dół do kuchni, aby zjeść śniadanie przygotowane, przez mojego brata. Co jak co, ale robić śniadania, to on jednak
potrafi. Wchodząc do kuchni rzuciłam jeszcze okiem, czy nie ma nigdzie rodziców. 

- A, rodziców nie ma w domu? - spytałam Harre'go, gdy tylko zauważyłam, że nigdzie ich nie ma

- Nie, pojechali do pracy

- No serio? Nawet dzisiaj, gdy ty wyjeżdżasz nie mogli załatwić sobie dnia wolnego, aby pojechać i odwieźć cię na lotnisko? Przecież przeprowadziliśmy się 
tu, bo podobnież lepsze zarobki i że będą częściej przebywać w domu, a to gówno prawda, bo jeszcze więcej czasu ich nie ma - naprawdę już się do tego 
przyzwyczaiłam, że moich rodziców, często nie ma w domu, no ale kurwa, mogli by sobie wziąć ten jeden dzień wolnego i odwieść swojego syna na lotnisko, 
przecież nie zobaczą się przez parę tygodni, a może i nawet miesięcy. Dobra, mogła bym jeszcze zrozumieć jeśli Harry mieszkał by w Stanach, ale kurwa on 
leci do Polski.

- Spokojnie Avril, przecież wiesz jacy są rodzice.

- Może i wiem, ale to nie fair w stosunku do ciebie, pożegnali się chociaż z tobą? - spytałam przeżuwając tosta zrobionego przez mojego brata

- Taa, dzisiaj rano - między nami była chwila ciszy, jednak nie była to krępująca cisza, tylko taka przyjemna, może to dziwne, ale ja z Harry'm lubiliśmy
czasami pomilczeć w swoim towarzystwie - a tak w ogóle, to słyszałem, że masz chłopaka.

- Proszę cię nawet mi o tym nie przypominaj, ale zaraz skąd o tym wiesz? - spojrzałam na niego zdziwiona

- Mam swoje źródła - powiedział to rozbawiony

- Jasne, no ale skąd to wiesz - już miał coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi nie powiem, ta osoba co stoi teraz przed moimi drzwiami frontowymi,
ma "świetne" wyczucie czasu

- Tajemnica - krzyknął Harry kiedy stał już przed drzwiami. 

Taa, w ogóle się nie zdziwiłam kiedy zobaczyłam kogo prowadzi Harry, domyślacie się? Tak, to był Cameron i jego siostra Taylor.

- Hej, Avril - krzyknęła Taylor, kiedy tylko mnie zobaczyła

- Hej,Taylor, co wy tu robicie? 

- No jak to co? Idziemy z tobą odwieźć Harr'ego na lotnisko. A tak w ogóle to my sobie musimy porozmawiać - powiedziała  Taylor

- Oho, mam się zacząć bać? 

- Możesz - odparła ze śmiechem

- Dobra dziewczyny, chętnie pozwolił bym wam jeszcze sobie porozmawiać, ale czas nas ściga, a ja nie mogę spóźnić się na samolot, także ruszamy swoje zadki i 
wychodzimy z domu - tak, naszą wymianę zdań przerwał nam Harry.

- Dobra, dobra już idziemy, poczekaj chwilę, pójdę tylko na górę po swoją torebkę. A tak w ogóle to wszystko wziąłeś?- spytałam Harr'ego

- Wydaje mi się że tak - w drodze kiedy szłam w stronę schodów moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Camerona, no przecież on nie był by sobą gdyby
nie puścił do mnie perskiego oczka. Ten gest zmotywował mnie do szybszego przebierania nogami, dzięki temu już po kilku chwilach byłam na górze u siebie w 
pokoju, zgarnęłam szybko torbę i jak szybko weszłam do mojego azylu, tak szybko go opuściłam.W drodze powrotnej zaszłam jeszcze do pokoju Harre'go i jego
łazienki, aby sprawdzić czy rzeczywiście wszystko wziął. Może to jest dziwne, ale to był taki mój zwyczaj, zawsze tak robiłam, kiedy wyjeżdżał, chodziłam 
jeszcze i sprawdzałam, czy rzeczywiście niczego nie zostawił. Zbiegłam na dół, gdzie zastałam już tylko Taylor, gdyż jak potem się dowiedziałam chłopacy poszli
już do samochodu Camerona.

- A, ty gdzie masz swojego Jack'a? - spytałam kiedy siedzieliśmy już w samochodzie i pomału zaczęliśmy ruszać w stronę lotniska.

- Musiał pojechać załatwić jakieś sprawy, ale będzie na lotnisku

- Mhm

- A, teraz ty opowiadaj, jakim sposobem spotykasz się z moim bratem i mi nic nie powiedziałaś? I zaraz co z twoim postanowieniem? - spytała ściszonym głosem,
tak aby chłopacy nas nie usłyszeli.Chociaż wątpię, aby było to możliwe, ponieważ tak wciągnęli się w rozmowę miedzy sobą, że jedyne na co jeszcze zwracali 
uwagę to droga.

- Proszę cię nawet mi o tym nie wspominaj.

- No, ale powiedz coś więcej niż powiedział Cameron - nie Avril, tylko nie patrz jej teraz w oczy! Nie możesz.... no kurde no...

- A, co dokładnie powiedział ci Cameron?

- No, że od wczoraj jesteś jego dziewczyną i właściwie to tyle

- Po prawka jestem jego dziewczyną przez dwa miesiące, i nie nie złamałam swojego postanowienia po prostu założyłam się z twoim bratem i przegrałam zakład.

- Czyli, że co? Nie jesteście ze sobą tak na poważnie? 

- Tak Taylor, nie jesteśmy ze sobą na poważnie.

- Szkoda...

- Co, czemu? - ta zamiast mi odpowiedzieć spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy i odwróciła wzrok w stronę szyby - ej, no powiedz mi - prosiłam nadal

- Nie! - odwróciła się w moją stronę i pokazała mi język, potem wróciła do swojej poprzedniej czynności, czyli patrzenie w krajobraz za szybą. Reszta drogi 
minęła nam w ciszy.



Nadszedł ten czas, aby pożegnać się z moim bratem. Postanowiłam, że zrobię to ostatnia, także pierwsza poszła Taylor, potem Jack, którego rzeczywiście 
spotkaliśmy jakiś czas temu na lotnisku, po Jack'u pożegnał się z Harry'm Cameron. A po Cameronie musiałam zrobić to ja, szczerze? Może narzekam na mojego 
brata, ale mimo wszystko nie zamieniła bym go na żadnego innego. No bo w końcu to on się mną opiekował gdy rodziców nie było w domu, albo zawsze mi pomagał, 
pomaga kiedy mam jakiś problem. Także nie dziwcie mi się, że  nienawidzę żegnać się z moim bratem i na prawdę, zawszę robię to bardzo nie chętnie.


- No podejdziesz w końcu do mnie i się ze mną pożegnasz, czy mam polecieć nie żegnając się z tobą? - usłyszałam głos Camerona

- A, muszę się z tobą żegnać? Nie możesz jeszcze trochę zostać? - spytałam podchodząc do niego ze łzami w oczach i przytulając się do niego

- Wybacz mała, ale muszę jechać. Ale zawszę to ty możesz do mnie przyjechać - powiedział po czym mocniej mnie do siebie przytulił

- Na pewno, przyjadę, ale nie teraz może w następnym miesiącu - powiedziałam i wtuliłam swoją twarz w jego tors. Staliśmy tak do siebie przytuleni do póki
nie usłyszeliśmy przez mikrofon, że pasażerowie lotu do Polski mogą już pomału wchodzić do samolotu. Jeszcze zanim Harry poszedł dostał ode mnie dwa buziaki
w policzek. Gdy zniknął nam z pola widzenia, postanowiliśmy wszyscy wyjść z lotniska.


[ PRZED LOTNISKIEM ]


- Dobra Cameron, to ja już z Jack'iem lecimy - powiedziała nagle Taylor do Camerona

- Okey, bawcie się dobrze - powiedział Cameron

- Jasne, na pewno będziemy. Ale wy też bawcie się dobrze, pa - odkrzyknęła Taylor, kiedy stała już przy samochodzie Jack'a

- Na razie - odkrzyknął Cameron, po czym odwrócił się do mnie - no to co słońce, może my też pójdziemy na randkę? 

- Wybacz 'słońce' muszę iść do mojej nowej szkoły zanieść papiery 

- Ale, to w niczym nam nie przeszkadza, najpierw możemy iść do twojej szkoły, a potem na randkę

- A możemy z tej drugiej opcji zrezygnować? 

- Czekaj niech pomyśle, yym nie?

- Dobra, chodźmy, chce mieć już to za sobą - powiedziałam po czym skierowałam się w stronę samochodu Camerona. Usiadłam na miejscu pasażera, już miałam zapinać
pasy kiedy usłyszałam dźwięk swojej komórki. Szybko ją wyciągnęłam i przeczytałam wiadomość.

- Nie wierzę! - krzyknęłam szczęśliwa.

 _____________________________________________________________________________

                   ~~ Dobra! Zdążyłam, wyrobiłam się nawet przed czasem, bo miałam dodać dopiero jutro 
          wieczorem xDD Starałam się, aby rozdział wyszedł dłuższy.Czy mi się to
udało? Nie mam pojęcia zadecydujecie sami. 

A, więc w niedziele, albo w poniedziałek zacznę pisać kolejny, a kiedy skończę? Nie mam
zielonego pojęcia, kolejny rozdział może pojawić się za dwa?
Trzy tygodnie? Zależy jak pozwoli mi na to nauka. A naprawdę zapowiada
mi się ciężki tydzień -.- 

                   

wtorek, 14 października 2014

10

Okeyyy, udało  mi się w końcu coś nabazgrać ;D Jednak już na wstępie mówię że rozdział bardzoo krótki, przynajmniej według mnie :D

_________________________________________________________________________________

 ~~POV AVRIL ~~

- Okey, natomiast, jeśli ja wygram, a uwierz na pewno wygram, będziesz moją "udawaną" dziewczyną, jednak, będziemy zachowywać się jak prawdziwa para, przy 
ludziach jak również, w tedy kiedy zostaniemy sami. - powiedział to pewnym głosem, a ja? Mnie po prostu zatkało. 


Chwila czy ja dobrze usłyszałam, mam udawać jego dziewczynę? Dlaczego? Po co? Nagle nasunęło mi się tyle pytań.

- Dlaczego mam udawać twoją dziewczynę? - spytałam dalej lekko skołowana

- A, dlaczego nie? Po prostu, chce zobaczyć czy po upływie tych dwóch miesięcy dalej będziesz utrzymywała swoje zdanie na temat tego, że nie chcesz mieć 
chłopaka - powiedział to tak pewnym siebie głosem, że nawet ja zwątpiłam w to czy dam radę - Oczywiście możesz się na to nie zgodzić, jednak według mnie 
będzie to oznaczało, że jeszcze się nie zdecy....

- Zgadam się - odparłam naglę, aż sama się zdziwiłam, po prostu to powiedziałam, nie, źle, to "zgadzam się" wyszło samo z moich ust, bez mojego pozwolenia.

On tylko cwaniacko się uśmiechnął i patrzył na mnie wzrokiem, który mówił " i tak wiem,że jeszcze zmienisz zdanie". Podszedł do mnie i wyciągnął w moim 
kierunku swoją dłoń.

- To co zabawę czas zacząć. Jako że jesteś moją przyszłą " dziewczyną" pozwolę ci zacząć.

- Hej, nie pozwalaj sobie! Jeszcze nie jestem twoją "dziewczyną" - przy tym słowie zrobiłam charakterystyczny znak rękoma - i w ogóle nią nie będę. - 
odparłam lekko już zdenerwowana.

- Jeszcze zobaczymy skarbie.

- Cameron! Przestań! Po prostu zacznijmy grać!

- Jak wolisz słońce ty moje - już nic mu nie odpowiedziałam, tylko popatrzyłam na niego wzrokiem  mordercy. 



                [ Jakiś czas potem ( 30 minut?)]



Szczerze? To jestem w czarnej dupie! Przegrywam z Cameronem, co prawda jednym punktem, ale przegrywam.
  Jezuu, właśnie trzymam piłkę w dłoniach, stoję przed koszem i mam rzucić do niego piłkę. Przecież ja tego nie zrobię, zawsze w takich chwilach gdy mam 
rzucić kończącą grę, piłkę setową ( nie wiem czy tak to się nazywa xD), zawsze, ale to zawsze muszę coś zepsuć. Dobra Avril, weź się w garść musisz wygrać 
nie możesz zmarnować takiej okazji i nie mieć przez dwa miesiące "chłopca na posyłki". Gdy tylko ogarnęłam swoje myśli i zaczęłam biec do kosza, przy okazji
kozłując piłką, miałam świetny plan jak mam rzucić tą piłkę tak aby trafiła do kosza. Taaa, świetny plan, ale czy było w nim to, że podczas gdy biegłam do 
kosza i już zaczynałam rzucać piłką, źle postawiłam nogę i po prostu upadłam, a piłka tak pięknie odbiła się od obręczy kosza, że trafiła prosto w ręce 
Camerona. 
  Oczywiście gdy tylko Cameron skumał co się stało od razu do mnie podbiegł.

- Nic ci nie jest?

- Niee, nic mi nie jest.

- Na pewno? - spytał podejrzliwie

- Tak, na pewno. Pomóż mi wstać musimy dokończyć mecz. - powiedziałam, przy okazji próbując wstać.

- Ale skarbie nie musimy niczego już dokańczać, ponieważ to ja wygrałem ten mecz. 

- Coooo? Ale jak to? Przecież jeszcze nie rzuciłeś, jeszcze nie dostałeś....

- Prawda jeszcze tego nie zrobiłem, ale zrobię to teraz - powiedział to z cwaniackim uśmiechem,po czym podszedł do kosza i  po prostu rzucił w niego piłką, a 
ta jak na złość musiała, ładnie, pięknie przelecieć przez obręcz. Cameron odwrócił się i wolnym krokiem do mnie podchodził - Widzisz? Mówiłem że
wygram,skarbie.- kucnął przy mnie i powiedział coś, co na prawdę mnie zaskoczyło- Obiecuje, że te dwa miesiące będą najlepsze w twoim życiu, że będę się
starał, aby nie stała ci się żadna krzywda. - gdy skończył to mówić nachylił się w moją stronę i pocałował mnie w czoło. 


~~ POV CAMERON ~~ 

 Tak na prawdę to od samego początku, gdy zakładałem się z Avril, nie wiedziałem czy wygram, jednak moja duma nie pozwalała mi pokazać tego że mam lekkiego
starcha. Noo, ale teraz? Teraz to ja się mogę tylko cieszyć z wygranego zakładu i próbować na wszelkie sposoby, aby Avril się we mnie zakochała. Tak wiem, 
że powiedziałem jej coś innego, kiedy zapytała mnie o to dlaczego ma udawać moją dziewczynę...No, ale co ja miałem jej powiedzieć? " Hej, myślę że się w 
tobie zakochałem. Co zrobimy z tym fantem?" No przecież gdybym tak jej powiedział od razu było by jasne, że nie mam już u niej szans. A, tak to, to jest 
moją dziewczyną przez dwa miesiące co prawda ona myśli że udawaną, natomiast ja będę miał o tym inne zdanie plus zawsze jest możliwość, że jeżeli nic do mnie
nie poczuje zawsze można się z nią jeszcze raz założyć.


~~ POV AVRIL ~~ 

Siedziałam na tej ziemi jeszcze z jakieś 5 minut, po tym całym incydencie związanym z Cameronem i rozmyślałam, a jednocześnie przeklinałam siebie za to że 
w ostatnim momencie  kiedy miałam już wygrać, musiałam to wszystko schrzanić. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Camerona.

- No dobra księżniczko pora wstawać, jest już późno. Powinniśmy wracać do domu - spojrzałam leniwie na niego.

- Jak chcesz to możesz już wracać, ja jeszcze chwile tu posiedzę.

- Zwariowałaś? Nie mogę pozwolić na to, aby moja księżniczka wracała sama do domu, zwłaszcza że robi się już ciemno.

- Cameron, proszę. Mówiłam ci już coś, abyś mnie tak nie nazywał - naprawdę nie lubię jak ktoś mówi do mnie "skarbie, słonko, myszko", wtedy się peszę i 
nigdy nie wiem jak mam się zachować.

- Nie mogę kochanie, od teraz będę cię tak nazywał codziennie.

- Chwila, a kto powiedział, że będziemy się codziennie widywać? - Cameron spojrzał na mnie jak na idiotkę i odparł.

- No jak to kto, kochanie? Ja to powiedziałem i obiecuje ci że dotrzymam słowa, a teraz wstawaj z tej ziemi, muszę jako twój chłopak odprowadzić cię do domu,
bo ty o ile dobrze pamiętam, musisz jutro wcześnie wstać i odwieść swojego brata na lotnisko, prawda?

- Coo jakie lotnisko? 

- Nie mów mi że zapomniałaś, że twój brat jutro wraca do Polski? - o, cholera, zapomniałam!!

- Nie, wcale nie zapomniałam.

- Kłamczuch, przecież widzę,że kłamiesz. Zawszę jak kłamiesz to nie patrzysz na tą osobę, patrzysz wszędzie, tylko nie na tą osobę z którą rozmawiasz.

- Nie prawda! - próbowałam zaprzeczać

- Prawda, prawda i nie kłóć się ze mną. No, a teraz wstawaj- powiedziawszy to podał mi rękę, aby pomóc mi wstać. Nie chętnie podałam mu moją dłoń, gdy tylko
stanęłam na moje obie nogi zaraz wróciła bym do mojej poprzedniej pozycji, czyli siedzeniu na ziemi, gdyż noga którą źle postawiłam, zaczęła mnie boleć. 
Jednak nie wróciłam na ziemie, gdyż mocno trzymał mnie Cameron - O, proszę widzę że moja mała niezdara będzie wracała dzisiaj do domu, u mnie na barana.

- No chyba sobie kpisz! 

_________________________________________________________________________________

 No dobra, skończyłam. Obiecuję, że jeszcze dzisiaj zacznę pisać kolejny rozdział i może dodam go w 
weekend? Nie wiem zależy jak pozwoli mi na to szkoła. Bo miałam teraz poniedziałek i wtorek wolny, 
także myślę, że już od jutra znowu zaczną nas ścigać. Także do następnego!! XD 


Jeżeli ktoś chce być informowany, o tym kiedy będą pojawiać się kolejne rozdziały, niech zostawi link, albo nazwę do swojego profilu społecznościowego, albo najlepiej Twitter'a :D