niedziela, 30 sierpnia 2015

24

Okej, a więc zacznę może od tego, że ten rozdział jest 
dla mojej przyjaciółki. <3 Obiecałam, a więc jest.
I skoro mam już pewność, że to czytasz to chciałam Ci 
podziękować za to, że zawsze jesteś, wspierasz mnie w trudnych 
sytuacjach, a nawet chciałaś w tamtym roku szkolnym pobić 
nauczyciela gdyby się do mnie czepiał. Dziękuję. <3
Dziękuję Ci również za to, że zawsze mnie mobilizujesz do 
pisania nowych rozdziałów, także proszę Państwa większość 
rozdziałów to jej zasługa, bo po prostu ja mam lenia, a wtedy 
pojawia się Ona, no i wtedy muszę. ;D Jest wiele, rzeczy za które
chcę Ci podziękować, ale nie chcę tu przedłużać i zanudzać innych, więc na 
tym skończę. Dziękuje Ci jeszcze raz.



Miłego czytania! 
I notka pod rozdziałem.
_________________________________________________________


~POV CAMERON ~



Telefon wypada mi z ręki i z hukiem spada na podłogę. Skąd ona go zna? Dlaczego z nim była na imprezie? Przez moją głowę ciągle przebiegają te pytania. Kucam i łapię się za końcówki włosów przy okazji ciągnąc za nie. Siedzę w takiej pozycji parę minut dopóki w domu nie rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi. Wstaję niechętnie i z moimi odległymi myślami kieruje się w stronę drzwi. Gdy otwieram drzwi i zauważam, że naprzeciwko mnie stoi Avril moje myśli od razu wracają. Mam ochotę na nią na krzyczeć za to, że jest tak nie odpowiedzialna i zadaje się z takim człowiekiem jaki jest Tony, ale z drugiej strony mam ochotę wziąć ją w ramiona i już nigdy nie puścić. Kurwa mam taką ochotę to zrobić.
- Dlaczego rozmawiałeś z Harrym? Co mu powiedziałeś? – słyszę od razu, gdy mnie zauważyła. Kiedy nie odpowiadam od razu i po prostu stoję, patrząc się na nią, widzę jak dziewczyna zaczyna się denerwować podchodzi do mnie i palcem wskazującym uderza mnie w klatkę piersiową  - co mu powiedziałeś do cholery jasnej Cameron? – jejku, jak pięknie brzmi moje imię w jej ustach.
- Gdzie wczoraj byłaś? – zadaje pytanie, co najwyraźniej ją zaskoczyło bo widzę zdezorientowanie w jej oczach i naglę przestaje mnie bić.
- Co? – pyta patrząc w moje oczy.
- Spytałem, gdzie wczoraj byłaś? – powtarzam pytanie, dokładnie przyglądając się jej twarzy. Nic się nie zmieniała, pomimo że nie widzieliśmy się raptem dzień może trochę więcej tak bardzo się za nią stęskniłem.
- To akurat, nie powinno cię obchodzić – mówi groźnie. Widzę, że moje pytanie ją zdenerwowało, ale akurat w tym momencie mnie to nie obchodzi, chcę wiedzieć dlaczego była wczoraj na dyskotece z Tonym i się tego dowiem – po prostu odpowiedz na moje pytanie, tylko tego chcę – dodaje po chwili ciszy.
-Wejdź do domu, nie będę rozmawiał z tobą przez próg – mówię i odsuwam się, aby mogła koło mnie przejść swobodnie. Patrzę jak dziewczyna nie wie z początku co ma zrobić, widzę jak toczy ze sobą wewnętrzną walkę, jednak po chwili przechodzi koło mnie i staje niedaleko, czekając aż dalej ją poprowadzę.
- Chodźmy do salonu – przechodzę koło niej i łapię ją za rękę, jednak ta wyrywa mi się szybko i idzie za mną.
- Dobrze, a teraz wyjaśnij mi dlaczego spotkałeś się z Harrym i co mu powiedziałeś – mówi od razu kiedy znajdujemy się w salonie.
-Dobrze, ale tylko pod warunkiem, że ty później odpowiesz na moje pytania – mówię, dziewczyna przygląda mi się uważnie, a po chwili wzdycha.
- Zobaczę, a teraz odpowiedz – nie patrzy na mnie, spogląda na ziemię, ja natomiast kiwam głową mimo iż wiem, że nie może tego zauważyć.
- Dobrze – zaczynam – Harry zadzwonił do mnie ostatnio, aby mi powiedzieć że jest już w domu i tak od słowa do słowa doszło do tego, że dowiedział się że nie jesteśmy już razem – mówię, a na słowa, razem, robię charakterystyczny znak rękoma.
- Dlaczego utrzymujecie ze sobą kontakt? – pyta spoglądając na mnie. Wzdycham. Nie chcę jej o tym powiedzieć, naprawdę nie chcę. – Cameron? Dlaczego utrzymujecie ze sobą kontakt? – powtarza pytanie, a ja widzę jak zaczyna się niecierpliwić.
- Bo – przerywam i spoglądam w jej oczy. Widzę jak pogania mnie wzrokiem, spuszczam wzrok i patrzę na dywan w salonie.
- Cameron, kurwa powiedz to! – krzyczy.
- Pamiętasz dzień zakładu? Wtedy kiedy zaczęliśmy się „spotykać”? – kiwa głową na znak, że pamięta – no właśnie w ten dzień powiedziałaś mi, że Harry, chcę się ze mną spotkać i gdy poszedłem do niego rozmawialiśmy. Bardzo długo rozmawialiśmy – przerywam, aby przypomnieć sobie tamten dzień.
- I? – pyta, kiedy przez dłużą chwilę nic nie mówiłem.
- I muszę ci powiedzieć, że twój brat jest dobrym obserwatorem. Od razu zauważył, że mi się podobasz – przerywam i spoglądam na nią, jednak jej twarz nie wyraża żadnych emocji – i tak właściwie to razem wymyśliliśmy ten zakład – dodaje już ciszej.
- Co? – pyta Avril – chcesz mi kurwa powiedzieć, że mój brat sam to wymyślił? Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Żartujesz sobie kurwa ze mnie Cameron – Avril, zaczyna chodzić w kółko po pokoju, przeczesuje dłonią włosy i spogląda na mnie. Kiedy widzę jak spogląda na mnie wzrokiem, który prosi abym powiedział jej, że to wszystko to jednak jakiś żart, ja kręcę głową na „tak, to prawda”. Dziewczyna kręci głową na „nie” i widzę jak z jej oczu zaczynają lecieć łzy. Świetnie, kurwa świetnie. Kiedy chcę do niej podejść ona kręci przecząco głową i wystawia przed siebie ręce – nawet kurwa nie próbuj do mnie podchodzić – mówi a ja słyszę jak jej głos się załamuje. Avril odwraca się do mnie plecami i idzie w kierunku drzwi, idę za nią – żegnaj Cameron – mówi nawet nie odwracając się do mnie. Zamyka za sobą drzwi a ja uderzam ręką w ścianę.
- Kurwa! – krzyczę.



~POV AVRIL ~




Nie wierzę, że mój brat, mógł mi zrobić coś takiego, a potem najzwyczajniej w świecie udał, że o niczym nie wiem. Może dla innych to by nie miało, żadnego znaczenia, jednak dla mnie ma, bo my nigdy siebie nie okłamywaliśmy. A ty co robisz od kilku dni? Okłamujesz. Nie, ja wcale go nie okłamuje, ja po prostu nie mówię mu wszystkiego. Wbiegam do domu, całe szczęście rodziców  jeszcze nie ma w domu. Co znaczy, że nie będą światkami kłótni, która zaraz się tutaj odbędzie. Wbiegam do kuchni w której znajduje się Harry, jest zdezorientowany kiedy mnie widzi. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że jestem roztrzęsiona, z moich oczu płyną łzy i wyglądam jak gówno. Widzę jak Harry próbuje do mnie podejść i mnie przytulić, jednak kiedy to zauważam robię automatycznie krok do tyłu. Patrzy na mnie zdziwiony, a ja wybucham.
- Jak mogłeś mnie tak okłamać? Jak mogłeś mi to zrobić? – pytam.
- Ale co?
- Nie udawaj, że nie wiesz – parskam – dlaczego nie powiedziałeś mi, że to był twój pomysł z tym zakładem? Dlaczego mi kurwa tego nie powiedziałeś? – pytam, a do moich oczu znowu napływają łzy. Spoglądam na Harrego mimo  iż widzę go rozmazanego, wiem, że on już zrozumiał o czym mówię.
- Posłuchaj mnie Avril – zaczyna a ja od razu mu przerywam.
- Nie, powiedz mi dlaczego mi kurwa tego wcześniej nie powiedziałeś i mnie okłamałeś – krzyczę.
- Dobrze, a więc ty mi powiedz gdzie się szlajasz nocami? Myślisz że nie zauważyłem, że się wczoraj gdzieś wymknęłaś? – zaczyna na mnie krzyczeć – och, no tak i powiedz mi jeszcze gdzie byłaś w noc kiedy zerwałaś z Cameronem! – kiedy to słyszę mój świat zaczyna się kręcić, robię krok do tyłu. – No kurwa mi powiedz! Gdzie byłaś! No co? Znalazłaś sobie jakiegoś innego fagasa? – kiedy to słyszę, wybucham histerycznym płaczem. – Przestań ryczeć, ile razy masz zamiar jeszcze to robić? To już się zaczyna robić nudne! – w dalszym ciągu na mnie krzyczy.
- Myślałam, że jesteś moim bratem, ale najwidoczniej się myliłam – ledwo mówię, po czym wybiegam z domu. Nic nie widzę, łzy zamazują wszystko co jest wokół mnie, ostatnie co słyszę to dźwięk klaksonu i czyjeś krzyki. A potem? Potem jest już ciemność.





~ POV CAMERON ~




Od wyjścia Avril z mojego domu minęła już jakaś godzina, w tym czasie zdążyła wrócić Taylor do domu, jednak nie widziałem się z nią, bo od wyjścia Avril zamknąłem się w swoim pokoju. Wyłączyłem telefon i po prostu leżę. Chciałem oczyścić umysł i uciec od tego wszystkiego, ale nie umiem. Cały czas odtwarzam sytuację z dzisiaj, to co jej powiedziałem. Mogłem się powstrzymać, ale nie bo kurwa oczywiście Pan Cameron wie lepiej i musiał powiedzieć jej o wszystkim. Przeczesuje ręką twarz, kiedy do moich drzwi ktoś zaczyna się dobijać, patrzę na nie.
- Cameron otwórz! – słyszę głos Taylor.
- Taylor, proszę, nie mam ochoty na rozmowę dzisiaj – mówię.
- Kurwa Cameron dzwonił do mnie Harry, bo nie może się do ciebie dodzwonić – Harry dzwonił. Pewnie jest na mnie wściekły, że powiedziałem Avril o zakładzie.
- Tak, wiem Taylor co chcesz mi powiedzieć – mówię otwierając przy okazji drzwi do pokoju i stając przed Taylor. Ona spogląda na mnie zszokowana.
- Wiesz? – pyta.
- Tak wiem – potakuje.
- Więc co ty robisz w domu? – pyta, a ja nie wiem o co jej chodzi.
- A co mam robić? – pytam i spoglądam na nią – Prawdopodobnie Harry nie chcę mnie teraz widzieć, o Avril już nawet nie wspomnę, a z chłopakami…. – przerywa mi.
- Czekaj, czekaj, bo ja tu czegoś nie rozumiem. O czym ty mówisz? – patrzy na mnie uważnie. Teraz prawdopodobnie ja wyglądam jak debil.
- No jak to o czym? Harry dzwonił do ciebie, aby powiedzieć ci, że jest na mnie wkurwiony, tak? – ona kręci głową na nie, a w jej oczach pojawiają się łzy.
- Kurwa Cameron, Harry dzwonił do mnie, bo nie mógł się do ciebie dodzwonić – zaczyna płakać, a ja kurwa nie wiem o co chodzi. Patrzę na nią i czekam na dalszy ciąg jej wypowiedzi, jednak nie doczekuje się go zbyt szybko.
- Taylor, co się stało? – pytam i palcem wskazującym podnoszę jej podbródek aby spojrzała na mnie. Kiedy to robi widzę jej zagubione spojrzenie.
- Cameron, Avril jest w szpitalu – chlipie – potrącił ją samochód, a jej stan jest krytyczny – płaczę, a ja wybiegam z domu.  W tym momencie nic mnie nie interesuje, chcę po prostu jak najszybciej być przy Avril. Zatrzymuje się jednak przed swoim domem, kiedy na ulicy zauważam pełno policji, krew i lekko wgnieciony samochód. Czuje jak moje wnętrzności robią fikołki, a potem podchodzą mi do gardła. W moich oczach pojawiają się łzy i tylko silną wolą powstrzymuje to, aby nie zwymiotować. Robię kilka kroków w przód, lecz kiedy z każdym krokiem zaczynam zbliżać się do miejsca w którym Avril została potrącona, najzwyczajniej w świecie zaczyna płakać. Zatrzymuje się przy samochodzie, który potrącił Avril i co jest najśmieszniejsze? Żaden z policjantów mnie nie zauważył. Idioci. Oglądam się wokół siebie i w końcu go zauważam, stoi i tłumaczy się policjantowi. Kiedy wymachuje gorączkowo rękoma i kręci głową w różne strony, poznaje go. Tony.  Jebany Tony potrącił Avril. Czuje jak krew mi się gotuje. Czuje napływ adrenaliny i  rzucam się na nieświadomego jeszcze chłopaka.
- Ty sukinsynu! – krzyczę i uderzam chłopaka w brzuch tak, że zgina się w pół, po chwili czuje jak kogoś silne ręce odciągają mnie od tego jebanego chuja Tony’ego. Próbuje się wyrwać jednak na daremno.
- Uspokój się! – słyszę za sobą najprawdopodobniej głos policjanta, jednak ja go olewam i całą swoją uwagę skupiam na Tony’m.
- Jak mogłeś? Jak mogłeś ty jebany kutasie? – krzyczę nie zwracając uwagi na to, że wszyscy się nam przyglądają. Tony nic nie odpowiada, a jedynie się na mnie patrzy. Nie wiem, czy wzrok mi się psuje czy co, ale mam wrażenie jakby na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny cwaniacki uśmiech, gdy na mnie patrzy. Tak ma rację, to naprawdę bardzo zabawny widok, patrzeć na osobę, która łamie się psychicznie.
- Uspokój się – słyszę znowu za sobą. – Mike! Zabierz tego chłopaka na bok – słyszę jak policjant za mną woła jak mniemam innego policjanta, ale szczerze powiedziawszy gówno mnie teraz to obchodzi że mogę mieć jakieś problemy. Mam ochotę skopać temu gnojkowi dupę. Czuje jak policjant trzymający mnie, przekazuje mnie drugiemu i każe mnie zabrać od Tony’ego jak najdalej. Policjant zabiera mnie do radiowozu i każe usiąść. Przygląda mi się uważnie. Odwzajemniam jego wzrok.
- Mogę wiedzieć czemu uderzyłeś tego chłopaka? – patrzę na niego jak na idiotę.
- Serio? – pytam niedowierzając.
- Mhm, czyli mam rozumieć, że ta dziewczyna którą on potrącił – wskazuję palcem za radiowóz w kierunku tego chuja – była dla ciebie kimś bliskim, tak? – przygląda mi się uważnie. Kiwam głową na „tak”.
- Taak – wzdycham –była, a właściwie jest moją… - zastanawiam się chwilę czy mogę użyć tego słowa – jest moją dziewczyną –kończę po chwili.
Policjant kiwa tylko głową na znak że rozumie i siedzimy chwilę w ciszy.
- Czy coś mi grozi? Znaczy jakiś mandat czy coś? – pytam i spoglądam na policjanta, na co ten się tylko uśmiecha.
- Właściwie to powinieneś dostać mandat, ale że jestem bardzo wyrozumiały – uśmiecha się do mnie – i gdybym postawił się w twojej sytuacji to pewnie postąpiłbym tak samo – wzdycha – dlatego dam ci tylko upomnienie – mówi  a na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu.
- Dziękuje – mówię po chwili.
- Nie ma sprawy – mówi Mike. -  A tak właściwie to nie powinieneś być teraz w szpitalu przy swojej dziewczynie? – pyta i spogląda na mnie. A ja momentalnie mam ochotę uderzyć się w twarz, że jeszcze tego nie zrobiłem.
- Tak, masz  rację – mówię wychodząc z radiowozu – dzięki – rzucam i zaczynam iść, jednak szybko zawracam do radiowozu – a tak właściwie – nachylam się w kierunku policjanta – wiesz może do jakiego szpitala ją zawieźli? – spoglądam na niego uważnie. On tylko parska śmiechem.
- Podobno jesteś jej chłopakiem? – przygląda się mi, a ja tylko wzruszam ramionami.
- To skomplikowane – ucinam.
- Zabrali ją do szpitala, który znajduje się dwie ulice dalej – tłumaczy.
- Dzięki, jeszcze raz – rzucam przez ramię i zaczynam biec do szpitala.




&



Wbiegam do szpitala i od razu podbiegam do recepcji.
- Avril MacGrey – mówię od razu kiedy znajduję się przy ladzie – została potrącona przez samochód, podobno ją tu przywieźli – tłumaczę szybko. Kobieta siedząca za ladą spogląda na mnie krytycznym wzrokiem.
- Jest pan z rodziny? – pyta. Cholera.
- Nie, ale jestem jej chłopakiem – mówię.

- Przykro mi informacji udzielamy tylko rodzinie. Nie mogę pana wpuścić. 


__________________________________________________________

Co do rozdziału to mi osobiście się podoba. Nie jestem jeszcze dobra w pisaniu właśnie takich dram, bo wiem że niektóre wątki mogłam bardziej rozwinąć, no ale następnym razem będzie lepiej. Nie? Musi być! 

Pod ostatnim rozdziałem dostałam komentarz w którym dziewczyna poleciła mi swojego bloga. Za co jej naprawdę dziękuję bo blog okazał się świetny i naprawdę mogę go polecać osobom które lubią czytać fanfiction o tematyce Naruto. :) Dlatego jeżeli ktoś chcę tutaj zostawić linka do swojego bloga, to jak najbardziej róbcie to a na pewno zajrzę i zostawię po sobie ślad w postaci komentarza. ;) 

Teraz może, trochę "smutniejsza" informacja. Kończą się nam wakacje, zaczyna rok szkolny. Jako że zaczynam ostatnią klasę gimnazjum, chcę się skupić bardziej na nauce, testach. Ale oczywiście nie oznacza to, że nie będę pisać. Będę! Uzależniłam się od tego i właśnie to mnie odpręża, więc robić to będę dalej, ale na pewno nie tak często jak dotychczas. Jak wiecie, albo i nie, mam jeszcze jednego bloga Angels, Fallen Angels..... i rozdziały piszę tutaj na zmianę, czyli najszybciej teraz pojawi się rozdział właśnie na AFA

Mam nadzieje, że wytrwacie i mnie nie opuścicie. Powodzenia we wtorek Wam życzę! 




















poniedziałek, 24 sierpnia 2015

23

 ~Rozdział nie sprawdzony.
Miłego czytania. ~
____________________________________________



Impreza. Wielu nastolatków zamieniło by się ze mną aby być teraz na moim miejscu. Powinnam się z tego cieszyć? Nie jestem pewna.


Jestem na tej imprezie już od jakiejś godziny? Może trochę mniej. Zdążyłam już poznać kilku kumpli Tony’ego. Nie powiem, że nie byli to mili ludzie, bo byli ale wzbudzili we mnie lęk nie pokoju. A wracając do Tony’ego to nie wiem gdzie jest. Zniknął zaraz po tym gdy mnie im przedstawił. Powiedział tylko „zaraz wracam”, ale to zaraz wracam ciągnie się już jakieś pół godziny, jak nie dłużej. Przeciskam się przez zatłoczone pomieszczenie, aby dojść do barku.
- Hej śliczna – zatrzymuje się w połowie drogi, bo nie jestem pewna czy to aby do mnie. Odwracam głowę do tyłu i spoglądam do chłopaka który stoi przede mną.
- Mówiłeś do mnie? – pytam.
-Tak dokładnie, kochanie – patrzę na niego nie pewnie. Już go nie lubię, jest zbyt pewny siebie, a to najgorsza cecha.
 - Wybacz nie przypominam sobie abym była twoim kochaniem – mówię i spoglądam na niego.
- Zadziorna – uśmiecha się i przybliża się do mnie.
- Zapewne – mówię i spoglądam na niego. – A teraz wybacz, ale nie mam czasu, aby z tobą rozmawiać. Życzę miłej zabawy – odwracam się do niego plecami i odchodzę. Boże co za bufon!
- Colę – krzyczę do barmana, kiedy znajduję się już przy barze. Kiedy dostaje napój o który prosiłam siadam na krześle stojącym obok i dokładnie przeczesuje wzrokiem pomieszczenie szukając Tony’ego, Mam ochotę go zabić za to, że zostawił mnie samą.
- Rzeczywiście nie masz czasu, aby ze mną rozmawiać. Jesteś taka zajęta – słyszę obok siebie. Spoglądam na chłopaka i przeklinam w myślach. Naprawdę miałam nadzieję że da mi święty spokój. Mam kolejny powód by zabić Tony’ego. Wiem że to nie jego wina, że ten chłopak się do mnie przyczepił, chociaż nie, to jego wina. Bo gdyby mnie nie zostawił samej, ten nieznajomy by w ogóle do mnie nie podszedł.
- Chcesz ode mnie coś konkretnego? – pytam, nawet na niego nie patrząc.
- Nie, w sumie to nie.
- Więc, możesz sobie stąd iść – mowie mu.
- Mogę, ale wydaje mi się, że twoje towarzystwo jest o wiele lepsze niż kogoś innego – mówi i przysuwa się do mnie.
- Oczywiście – mówię i spoglądam na niego krytycznie – a teraz proszę, ładnie proszę odsuń się ode mnie – syczę przez zęby.
- Nie lubisz jak się ktoś do ciebie zbliża co? – pyta z uśmiechem na twarzy.
- Cenie sobie przestrzeń osobistą – odpowiadam a swój wzrok znowu kieruje na moją szklankę z colą, która jest już w połowie pusta.
- Oczywiście – mówi a ja nie wyczuwam w tym słowie ani grama szyderczości. Siedzimy w ciszy do póki za moich pleców nie wydobywa się głos Tony’ego.
- Avril – mówi, a ja automatycznie się do niego odwracam. Na jego widok mam ochotę go zabić, ale z drugiej strony cieszę się że go widzę. Spoglądam na niego, a on patrzy mi prosto w oczy.
- Wszystko dobrze? – pyta mnie chłopak siedzący obok. Kieruje swój wzrok na niego. Chłopak odwraca wzrok ze mnie na Tony’ego i widzę jak zamiera. Dokładnie widzę jak wszystkie mięśnie chłopaka się napinają, a jego wzrok robi się czujny.
- Cześć Stave – mówi Tony a w jego głosie słyszę pogardę.
- Cześć Tony – ledwo wypowiada, jak już się domyśliłam, Stave. Patrzę na nich zdezorientowana.
- To wy się znacie? – pytam przerzucając swój wzrok z jednego na drugiego.
- Taak, mieliśmy okazję się parę razy widzieć – odpowiada wymijająco Tony.
- Dokładnie – zgada się z nim Stave.
- Okej – odpowiadam dalej zdezorientowana. Za bardzo nie wiem, jak dokładnie mam się zachować w tej sytuacji.
- Avril, myślę że powinniśmy już iść. Znaczy ja chciałem już iść, ale jak chcesz możemy jeszcze chwilę zostać -  mówi Tony, a jego cała uwaga spoczywa na mnie.
- Nie okej – odpowiadam po chwili zastanowienia i wstaje ze swojego miejsca – możemy już iść – odwracam się do Steva, ten automatycznie wstaje. – Miło byłe cię poznać – mówię mu i podaję swoją rękę. Odwzajemnia mój uścisk i nachyla się do mnie lekko.
- Ciebie również – zatrzymuje się na chwilę, a ja czuje jego oddech na swoim uchy – i proszę cię uważaj na niego – mówi, po czym od razu się prostuje i cofa ode mnie. Patrzę na niego nie wiedząc dokładnie o co chodzi, ale on odwraca ode mnie wzrok.
- Chodź Avril – mówi Tony i łapię mnie za rękę wyprowadzając z klubu.



~~ POV NASH~~




Stoję przed klubem, który nie dawno został otwarty i czekam na Matta. Nie wiem, gdzie poszedł, ale powiedział, że zaraz wróci więc mogę na niego poczekać. Rozglądam się po ludziach, którzy wchodzą i wychodzą z klubu. Mój wzrok jednak szybko kieruje na swój telefon gdy słyszę że dzwoni.



- Gdzie ty kurwa jesteś? – pytam od razu gdy odbieram. Oczywiście dzwoni Matt.
- Stary, dziwna sprawa – mówi, a ja od razu zaprzestaję na niego krzyczeć.
- Co? Co się stało? – pytam.
- Wydaje mi się, że widziałem przed chwilą Avril.
- Co? – pytam, bo nie wiem czy dobrze usłyszałem.
- Stary, co ty gadasz, pewnie ci się tylko przywidziało. Widziałeś ją z bliska? – pytam.
- Nie, znaczy widziałem ją z daleka i w sumie w momencie kiedy na nią spojrzałem od razu odwróciła się do mnie plecami.
- Widzisz? Mówiłem to nie może być ona. Zresztą co ona by tu robiła? Stary, przywidziało ci się i już, a teraz chodź już, bo pójdę do domu bez ciebie.



Rozłączam się od razu po wypowiedzeniu tych słów i stoję w miejscu czekając na Matta. Spoglądam w głąb ulicy i mój wzrok zatrzymuje się na dziewczynie podobnej do Avril. Dziewczyna idzie razem z jakiś chłopakiem, wyostrzam swój wzrok kiedy dziewczyna odwraca się do mnie twarzą. Wstrzymuje swój oddech, kiedy zdaje sobie sprawę że to rzeczywiście jest Avril, a obok niej idzie Tony. O kurwa, tylko nie to.



~POV AVRIL ~




Przez całą drogę Tony się do mnie nie odzywa ani ja do niego. Odprowadził mnie pod mój dom po czym powiedział „do zobaczenia”, odwrócił się i poszedł. Nie wiem, o co tu chodzi ale wolę to przemilczeć. Wchodzę cicho do swojego pokoju i od razu kładę się do łóżka.



~POV CAMERON ~



Przed chwilą skończyłem rozmawiać z Harrym. Tak, po krótce powiedział mi jak przebiegła rozmowa z Avril, ale nie jestem pewny czy chcę tego słuchać. Podchodzę do biurka biorę laptopa i znowu wracam na łóżko. Przeglądam różne strony. Postanowiłem że obejrzę jakiś film, może to mnie w końcu oderwie od tego wszystkiego. Mój telefon zaczyna dzwonić.


- Co jest Nash? – pytam zaraz po odebraniu. Jest już późno i nie wiem dlaczego dzwoni, ale jak chcę, żebym gdzieś wyszedł to nie ma mowy. Nie mam na to najmniejszej ochoty.
- Stary, czy Avril – zaczyna, ale ja mu od razu przerywam.
- Nash – mowie – przestań proszę, nie chcę o niej słyszeć.
- Ale…- zaczyna zdezorientowanym głosem, ale ja znowu mu przerywam.
- Nie Nash, nie jestem już z nią i naprawdę na jakiś czas nie chcę o niej słyszeć, a teraz przepraszam, ale jestem zajęty – rozłączam się jeszcze za nim Nash zdąża coś powiedzieć.




~POV AVRIL ~



Ugh, głupi budzik. Sięgam po telefon i wyłączam go, przewracam się na plecy i patrzę na sufit. Dlaczego ja się dałam na to namówić? Przebiega mi przez myśl. Spoglądam na zegarek jest ósma trzydzieści sześć czyli mam niewiele czasu, ale nadal wystarczająco aby się wyrobić. Idę do łazienki i odprawiam tam poranną „rutynę”.
Przebieram się w miarę normalne ciuchy. Kiedy patrzę w lustro stwierdzam, że wyglądam w miarę normalnie. Równo o dziewiątej wychodzę z pokoju i schodzę na dół do jadalni.
Mama kręci się w kuchni, tata siedzi już przy stole a Harry znosi jedzenie na stół. Wchodzę niepewnie do jadalni i staje w progu, zastanawiając się czy nie uciec. W koń jeszcze mam szanse, nikt mnie nie widzi. Akurat gdy to pomyślałam Harry odwraca się w moją stronę i uśmiecha się do mnie.
- Masz szczęście, że przyszłaś bo już miałem po ciebie iść – mówi do mnie. Uśmiecham się do niego nie pewnie. Kiedy Harry wypowiadał te słowa mama odwróciła się w moim kierunku. Widziałam szok na jej twarzy, ale też i zadowolenie. Zresztą u taty mogłam odczytać te same emocję. Harry podchodzi do mnie i daje mi talerze. Patrzę na nie a potem na Harrego.
- No co tak patrzysz? Lecisz to zanosisz, myślałaś że sam będę zasuwać?
- Taką miałam nadzieję – mówię cicho.
- Dobra, dobra, lecisz – mówi i popycha mnie lekko w głąb jadalni.

Całe śniadanie przebiegło ogólnie w dziwniej atmosferze. Nikt nie zadawał mi „trudnych” pytań, za co jestem naprawdę wdzięczna, ale rozmawialiśmy na jakieś błahe tematy. Tak dokładnie, ja też rozmawiałam. Co zaskoczyło rodziców, gdy pierwszy raz się odezwałam, ale nie skomentowali tego tylko kontynuowali rozmowę. Tak więc po śniadaniu, rodzice postanowili że pojadą na zakupy, a nam zostawiają sprzątanie jadalni. Właśnie wynosiłam jakieś puste talerze i szklanki, kiedy Harry zaczął mówić.
- Więc może teraz powiesz mi coś więcej? – spojrzał na mnie spod swojej przy długiej grzywki.
- Nie Harry, naprawdę nie jestem jeszcze na to gotowa, przepraszam – mówię mu, na co ten kiwa tylko głową.
- Okej, rozumiem – mówi, ale po dłuższej chwili milczenia znowu zaczyna mówić – wiesz ostatnio rozmawiałem z Cameronem – o cholera! Tylko nie to mam nadzieję, że nic mu nie powiedział, nie, nie, nie mógłby, prawda? On nie jest taki.
- Po co z nim rozmawiałeś? – spoglądam na niego spod przymrużonych oczu. Harry znosi ostanie jakieś talerze i wkłada do zmywarki, co daje mi do zrozumienia, że wszystko już posprzątaliśmy.
- Dlaczego zerwaliście? – pyta, a mnie przechodzi dreszcz, powiedział mu, ja to wiem.
- Przepraszam Harry, ale muszę wyjść – mówię mu i kieruję się w kierunku drzwi. Harry nawet nie próbuje mnie zatrzymać.


~POV CAMERON ~




Znowu ten głupi telefon i znowu dzwoni Nash. Wczoraj cały wieczór go zbywałem i w sumie nawet w nocy próbował do mnie dzwonić, jednak nie pamiętam tego zbyt dobrze, bo po jakimś czasie rzuciłem telefon gdzieś w kąt i tylko słyszałem jak wibrował.
- Cholera, czego chcesz? – postanowiłem że odbiorę.
- Mam ochotę ci z dupy nogi po wyrywać – parskam śmiechem kiedy to słyszę – ugh, to znaczy nogi z dupy po wyrywać i teraz się kurwa zamknij, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- No mów, co niby jest takiego ważnego – wzdycham.
- Wczoraj wieczorem byłem z Mattem w klubie – przerywam mu.
- Czekaj, jeżeli masz zamiar mi opowiadać o tym co wczoraj z Mattem robiliście i tylko dlatego do mnie cały czas dzwoniłeś to obiecuje ci że cię uduszę – mówię mu poważnie.
- Powiedziałem, zamknij się i mnie słuchaj. Wracając byłem z Mattem na imprezie i nie uwierzysz kogo tam spotkaliśmy, znaczy z początku zobaczył ją Matt, ale nie chciałem mu uwierzyć.
- Do rzeczy – przerywam mu.
- Okej, a więc w klubie była Avril – mówi, a jego głos jest poważny.
- Co? – wyjękuje.
- I nie była sama.
- Jak nie była sama? – pytam.
- Był z nią Tony – moje serce zamiera. 

wtorek, 18 sierpnia 2015

22

~Rozdział nie sprawdzony.
Miłego czytania. ~
_________________________________________
~~ POV CAMERON ~~



- Czekaj, czekaj co mam rozumieć przez słowa, że z tobą zerwała? – po raz setny chyba Harry zadaje mi już to pytanie odkąd wparował do mojego domu.
- Dokładnie to co te słowa znaczą – mówię mu, znowu. Naprawdę to mi nie pomaga. Cały czas mi to przypomina tą cholerną sytuację. Kurwa.
- Ale jak? Dlaczego? – pyta Harry.
- Nie wiem, sam chciałbym wiedzieć –mówię, chociaż w sumie wczoraj mi dała jasno do zrozumienia, że nigdy nie chciała tego robić. Uwierzyłem jej.
- Może powiedz mi po prostu jak to się stało, kiedy – nie wiem czy mogę mu to powiedzieć, czy powinienem mu powiedzieć, że wczoraj w nocy przyłapałem Avril jak szlajała się gdzieś nocą po mieście. Czy powinienem mu powiedzieć, że parę dni temu wróciła do domu naćpana i ledwo kontaktowała? Powinienem? No oczywiście że tak, w końcu to jej brat powinien wiedzieć o takich rzeczach. Jednak nie chcę aby to zmieniło między nimi relację. W końcu Avril obiecała mi że już więcej nie weźmie tego gówna, więc sprawa załatwiona.  Idiota.
- Poszedłem w nocy do was do domu, znaczy od strony jej okien – zacząłem, czułem czujny wzrok Harr’ego na sobie, jakby sprawdzał czy mówię prawdę czy kłamię.
- Dlaczego do niej poszedłeś? – przerwał mi.
- Ponieważ dzwoniłem do niej, a ona nie odbiera i zacząłem się martwić – patrzę na niego i czekam aż w końcu coś powie, jednak on się nie odzywa i daje mi znak głową abym kontynuował – więc poszedłem do niej i kiedy stałem już pod jej oknem usłyszałem za sobą szelest – westchnąłem i przerwałem na chwilę opowiadać, aby przypomnieć sobie dokładniej ten moment. – Odwróciłem się i zobaczyłem Avril, spytałem się jej gdzie była, ale nie chciała powiedzieć i tak od słowa do słowa powiedziała mi że nigdy nie chciała być moją „dziewczyną” i, że lepiej by było gdybyśmy całkowicie zerwali ze sobą kontakt – kończę mówić i pocieram swoje spocone dłonie.  Oczywiście celowo nie powiedziałem mu o tym, że wcześniej byłem w jej pokoju i sprawdziłem dokładnie, czy ona się w nim znajduje.
- Jezu, co ta dziewczyna wyprawia? – nie wiem, czy Harry powiedział to do mnie, czy raczej sam do siebie, ale postanowiłem, że zostawię to bez komentarza.
- Zamierzasz jej powiedzieć że wiesz, że wczoraj się wymknęła, albo że wiesz że ze mną zerwała? – w końcu się odzywam. Harry bierze głęboki oddech i zastanawia się chwilę.
- Nie raczej nie, dzisiaj ma przyjść do mnie i mamy porozmawiać, ale nie wiem jak to będzie. Zobaczę jak rozwinie się sytuacja, ale wolałbym aby mi sama o wszystkim powiedziała. Nie chcę wywierać na niej presji, że wszystko wiem i ją osądzam – mówi i przeczesuję ręką swoje długie kręcone włosy. Ja natomiast kręcę tylko głową na znak zgody.


~~ POV AVRIL ~~

Przed godziną siódmą wymykam się ze swojego pokoju i jak duch przemieszczam się do drzwi które prowadzą do pokoju Harr’ego. Pukam w nie dwa razy i czekam aż się odezwie lub cokolwiek innego. Nie doczekuje się jednak żadnej reakcji po drugiej stronie drzwi, także bez jakiegokolwiek zastanowienia otwieram drzwi i wchodzę do jego pokoju. Pokój jest pusty. Nie ma w nim Harr’ego i tak naprawdę  nie wiem co mam robić. Czy zostać w tym pokoju i na niego poczekać czy może wrócić do swojego i tam poczekać aż do mnie przyjdzie. Jednak wiem że jak tam wrócę to pójdę do łazienki i się potnę. Nie chcę tego zwłaszcza, że już dzisiaj to robiłam. Postanawiam, że jednak poczekam na Harr’ego w pokoju.
Podchodzę do biurka Harr’ego na którym leżą różne książki dotyczące prawa. Biorę jedną i otwieram na losowej stronie.


  Art. 151.
Kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.


 Gdy tak dłużej przyglądam się temu co przeczytałam dochodzę do wniosku, że mnie nawet nikt nie musiałby zachęcać do targnięcia się na własne życie. Czasami sama mam ochotę to zrobić. W sumie nie wiem czemu jeszcze tego nie zrobiłam. Może się boję? Odkładam książkę na miejsce w którym wcześniej leżała i idę na łóżko Harr’ego. Kładę się i patrzę w sufit. Zauważyłam że ostatnio jest to moje ulubione zajęcie. Cały czas prawie leżę i patrzę się w ten jebany sufit, jakbym to właśnie w nim miała znaleźć wszystkie cholerne odpowiedzi dotyczące tego jebanego świata. Z moich myśli wyrywa mnie skrzypnięcie drzwi. Mój wzrok od razu kieruję się w ich stronę.
- Jezu, przestraszyłaś mnie – mówi Harry i uśmiecha się do mnie delikatnie.
- Wystarczy że będziesz mówił do mnie Avril, nie Jezu – mówię i staram się uśmiechnąć, jednak wiem, że wyszło z tego raczej jakiś grymas niż uśmiech.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne – mówi i podchodzi do łóżka. Siada na koło mnie i patrzy się w przestrzeń jakby o czymś bardzo mocno myślał.
- Na długo przyjechałeś? – wyrywam go z tego stanu.
- Nie wiem, raczej nie planuje szybko wracać – mówi i spogląda na mnie – a co? Już mnie wyganiasz? – robi minkę zbitego szczeniaczka i spogląda na mnie.
- Nie no, jakżebym śmiała – mówię i uśmiecham się delikatnie.
- O ty małpo! – krzyczy i rzuca się na mnie. Zaczyna mnie gilgotać. W tym momencie, pierwszy raz od długie czasu wybuchłam prawdziwym śmiechem.
- Harry, proszę – ledwo łapię oddech nie mówiąc już o tym, że nie mogę nic powiedzieć.
- Hm? Nie słyszę –droczy się ze mną.
- Proszę – jęczę w spazmach śmiechu.
- No dobra – mówi jakby chciał a nie mógł. Schodzi ze mnie i wraca na swoje wcześniejsze miejsce na którym siedział.
- Avril, domyślasz się chyba dlaczego tak bardzo chciałem z tobą porozmawiać, prawda? – patrzy na mnie, a ja tylko kiwam głową na potwierdzenie jego słów.
- Ale musisz wiedzieć, że na pewno nie powiem ci o wszystkim, bo po prostu nie mam siły – mówię mu.
- Tak wiem, nawet nie liczyłem na to że powiesz mi o wszystkim – wzdycha i się zastanawia, szuka odpowiednich słów, wiem to – po prostu chcę wiedzieć, co czujesz, co czułaś wcześniej co czujesz teraz, czy ci się to poprawia czy nie. Chcę ci pomóc – ostanie zdanie wypowiada patrząc mi w oczy. Zastanawiam się chwilę nad jego słowami. Nie wiem ile mogę mu powiedzieć. Kurde, źle się z tym czuje, że zastanawiam się co mogę mu powiedzieć a co nie. Kiedyś tak nie było, kiedyś nie bałam się mu mówić o czymś, nawet o tych zawstydzających rzeczach. Jednak teraz boję się, że będzie mnie osądzał. Idiotko nie boisz się tego, że będzie cię osądzał. Boisz się tego, że będzie się starał ci pomóc.  Odwracam się twarzą do Harr’ego i patrzę na niego.
- Dobrze, a więc co chcesz wiedzieć? – przygląda mi się uważnie jakby z mojej twarzy chciał odczytać to o co może zapytać, a o co nie. Wzdycha.
- Nie wiem, może po prostu będzie łatwiej jak mi powiesz to co chcesz. Nie chcę wywierać na tobie presji – mówi i pociera swoje złożone, jak do modlitwy dłonie. Zastanawiam się chwilę nad jego słowami i kręcę przecząco głową.
- Nie, nie będzie łatwiej. Zadaj mi jakieś pytanie. Jakiekolwiek, może być nawet to banalne „jak się czujesz?” – mówię mu, a on na mnie spogląda.
- Dobrze, a więc, jak się czujesz? – zadaje mi to pytanie o które właściwie go prosiłam i mam ochotę się spoliczkować.
- W sumie, teraz jest w miarę dobrze – mówię i zastanawiam się chwilę. Nie ma mowy, że wspomnę mu o okaleczaniu się ani o tym, że paliłam skręta. Nie ma kurwa mowy!
- Jak bardzo teraz jest dobrze? – zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią.
- Dzisiaj po raz pierwszy od tego wypadku naprawdę się śmiałam, ale teraz mam wyrzuty sumienia – odpowiadam, nie patrząc mu w oczy.
- Dlaczego masz wyrzuty sumienia?
- Bo – ucinam, ponieważ muszę chwilę pomyśleć nad odpowiedzią – ponieważ przypomina mi się cały ten wypadek i mam poczucie winny, że ja jestem teraz w jakiś sposób szczęśliwa, a oni nie. Że już nigdy nie będą – ostanie zdanie dodaje po dłuższej chwili.
- Dlaczego sądzisz, że oni nie są teraz szczęśliwi? – od początku TEJ rozmowy z Harry’m, nie spojrzałam mu ani razu w oczy, ale teraz postanowiłam to zrobić. Jedyne co w nich zauważyłam to troskę, zmartwienie i poczucie winny. Przynajmniej mam takie wrażenie, że te emocję kryją się w jego oczach.
- Nie wiem – spuszczam wzrok na podłogę.
- Właśnie – mówi – nie rozumiem dlaczego myślisz że oni nie są teraz szczęśliwi. Skąd możesz wiedzieć, że teraz nie robią sobie gdzieś tam na górze – wskazuje palcem w kierunku sufitu – grilla? Nie pomyślałaś nawet o tym, że swoim zamartwianiem możesz sprawić im przykrość – mówi jakby z wyrzutem.
- Harry proszę – mówię a mój głos zaczyna się łamać – ich już nie ma – zaciskam swoje dłonie na koszulce. Usilnie staram się aby z moich oczu nie wypłynęła żadna łza.
- I tu się mylisz – podnosi mój podbródek aby spojrzała na nich – oni tu są, będą – kręcę głową na „nie” – tak, ale tylko wtedy jeśli będziesz o  nich pamiętać i zawszę będziesz miała ich w sercu – ociera kciukami moje łzy, które zdążyły niekontrolowanie uciec spod moich powiek. Przytulam się do niego, on tylko przyciska mnie mocniej do siebie i gładzi uspakajająco moje plecy. Dziękuje za takiego brata.
- Wiesz że cię kocham, prawda? – pytam dalej wtulona w niego, swoją głowę mam wbitą w jego tors.
- Tak, wiem. Też cię kocham Avril – mówi i całuje mnie w czubek głowy. Na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.
- Chyba pójdę już do siebie – wyswobadzam się z jego uścisku.
- Jesteś pewna? Bo wiesz zawsze możesz spać tutaj, a ja będę spał na podłodze – mówi i zaczyna gestykulować rękoma.
- Nie, jest okej. Nie martw się – uśmiecham się uspokajająco.
- Ale jesteś pewna, tak? – pyta znowu.
- Tak, Harry jestem pewna – wstaje z jego łóżka i kieruję się w stronę drzwi. Kiedy chwytam już za klamkę z zamiarem otworzenia ich zatrzymuje mnie pytanie Harr’ego.
- Zejdziesz jutro na śniadanie? – nie wiem co mam odpowiedzieć. Nie chcę spotkać się z rodzicami, ale z drugiej strony, tęsknie za nimi.  – Proszę? Dla mnie? – robi oczy zbitego szczeniaczka. Ma mnie. A on dobrze o tym wie. Kiedy wzdycham, na jego twarzy pojawia się zwycięski uśmiech.
- Dobrze, będę na śniadaniu.
- Świetnie, jutro o dziewiątej widzę cię w jadalni – mówi i uśmiecha się do mnie. Kiwam tylko głową na znak że słyszałam co powiedział, rzucam jeszcze ciche „dobranoc” i wychodzę z jego pokoju.


Kiedy wchodzę do swojego pokoju, słyszę jak mój telefon akurat przestaje dzwonić. Tak, w końcu włączyłam swój telefon. Biorę go do ręki i sprawdzam kto dzwonił na ekranie komórki pojawia mi się imię Tony’ego. Swój numer dałam mu wczoraj, kiedy mnie o to poprosił. Szukam jego numeru aby do niego oddzwonić, kiedy mam już nacisnąć zieloną słuchawkę dostaje od niego wiadomość.


Od: Tony

Do: Avril

Dzwoniłem, nie wiem czy widziałaś. Ale dobra mniejsza z tym. Pamiętasz jak pisaliśmy dzisiaj w dzień, że potrzebujesz się rozerwać? Idę dzisiaj na imprezę i jak chcesz to możesz iść ze mną. ;) Odpisz mi. I nie olewaj mnie!


Czytam tę wiadomość od Tony’ego i nie wiem co mam mu odpisać. Z jednej strony chcę iść, ale z drugiej się boję. Nigdy nie byłam sama na imprezie. Co prawda, teraz nie byłabym sama, bo byłabym z Tony’m, ale czy ja go tak dobrze znam, aby mu tak ufać? Kalkuluje wszystkie za i przeciw, aż w końcu biorę telefon do ręki.



Od: Avril

Do: Tony

A tak konkretniej to co to za impreza? I o której? No i gdzie?


Odkładam telefon na komodę i podchodzę do szafy. Otwieram ją i przeglądam ciuchy w których mogłabym wybrać się na tą imprezę. Co prawda nie mam zbyt wiele szczegółów dotyczącej jej, ale to nic. Poradzę sobie bez tego. Kiedy wyciągam z szafy swoje czarne leginsy mój telefon zaczyna wibrować.


Od: Tony

Do: Avril

Czyli mam rozumieć że jednak się zgodziłaś? Co do imprezy, to taka zwykła w klubie. Zaczyna się o 20, ale możemy się pojawić kiedy chcemy. A klub jest za „naszym” mostem :D


Uśmiecham się delikatnie czytając „naszym” mostem.


Od: Avril

Do: Tony

Taa, zgodziłam się. I teraz takie pytanie, spotykamy się na miejscu czy gdzieś wcześniej?



Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.



Od: Tony

Do: Avril

Spotkamy się na „naszym” moście, okej? Pasuje 20:30?


Spoglądam na zegarek. Mam nie całą godzinę.


Od: Avril

Do: Tony

Okej, pasuje :) 



&



Na most idę z mieszanymi  uczuciami. Nie wiem czego mam się spodziewać na tej imprezie. Tak wiem jestem nieodpowiedzialna. Zawsze byłam i chyba już na zawsze taka będę. Gdy z każdym krokiem zbliżam się do mostu, moje obawy się powiększają. Jestem zestresowana, zdenerwowana nawet nie wiem dlaczego.
- Buu! – słyszę za sobą i czuję jak czyjeś dłonie łapią mnie po bokach mojej tali i lekko ściskają. Podskakuję wystraszona i odskakuje od tej osoby. Zanim jeszcze zdążam się odwrócić słyszę za sobą śmiech Tony’ego. Spoglądam na niego z mordem w oczach, kiedy on nic sobie z tego nie robi i prawie pokłada się ze śmiechu.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne – mówię sarkastycznie.
- Tak, masz rację to było śmieszne, a zwłaszcza twoja mina – ledwo mówi przez śmiech. Patrzę na niego jak na idiotę. Nie załapał mojego sarkazmu. Albo jest idiotą. Piorunuje go wzrokiem który musiał zauważyć, bo od razu od kaszlnął i próbuje uspokoić swój śmiech, ale ciężko mu to idzie – uhm – odkaszlnął – to co? Może już pójdziemy?
- Tak, tak będzie najlepiej – odpowiadam i zaczynam kierować się w kierunku mostu. Po chwili słyszę głośne kroki Tony’ego, który zrównuje krok do mojego.
- A tak konkretnie to gdzie jest ten klub do którego idziemy? – pytam po chwili ciszy, która zapadła między nami.
- Przejdziemy przez most, skręcimy w prawo pójdziemy kawałek prosto i będziemy – mówi uśmiechając się do mnie. Odwzajemniam delikatnie jego uśmiech.
Resztę drogi, która nam została do klubu już nie rozmawiamy. Wchodząc do klubu, przechodzimy koło ochroniarzy. Ich wzrok mnie troszkę przerażał. Miałam wrażenie, że zaraz będą kazali mi wyjść, albo coś gorszego. Przysuwam się bardziej do Tony’ego i łapię go za koniec bluzy. Spogląda na mnie i uśmiecha się do mnie pocieszająco. Zabiera moją dłoń z jego bluzy i bierze ją w rękę. Przysuwa się do mnie i nachyla się nad moim uchem.

- Czas się odprężyć piękna – składa mi delikatny pocałunek obok ucha.

niedziela, 2 sierpnia 2015

21

 ~~ Rozdział nie sprawdzony. 
Miłego czytania. ~~

_____________________________________________________________________


~~ Pov Avril~~


Kurwa. Wpadłam? No oczywiście, że wpadłam. Po co ja się pytam? Patrzę na postać, która wyłania się z cienia. Nie to, żeby było jasno, ale wiecie. Oświetlenie lampy pada na twarz Camerona i teraz mogę go lepiej zobaczyć. W sumie to nie za dużo mogę odczytać z jego twarzy. Jedyne co zauważam to to, że jego mina jest poważna, a jego oczy czujnie mi się przyglądają.
- Gdzie byłaś? – powtarza. Stoję przez chwilę i patrzę na niego.
- Z tego co pamiętam nie muszę ci się spowiadać – odpowiadam. Nie chciałam być nie miła, ale to samo ze mnie wyszło. Muszę zacząć się uczyć jak kontrolować swoją niewyparzoną gębę. Patrzy na mnie uważnie. Wiem, że moje słowa go zabolały.
- Kurwa, Avril – patrzy na mnie i zaciska pięści – znowu to brałaś, prawda? – patrzę na niego jak na idiotę.
- Nie oczywiście, że nie. Przecież ci obiecałam – mówię i spoglądam na niego. Widzę, że się trochę rozluźnia.
- Okej – mówi i przez jakiś czas stoimy w ciszy. Kiedy chcę już coś powiedzieć, właściwie cokolwiek powiedzieć, żeby przerwać tą cholernie niezręczną ciszę, Cameron się odzywa.
- Kurwa Avril, nie możesz mi powiedzieć gdzie byłaś? – ponownie zadaję to pytanie.
- Dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć gdzie byłam? – pytam i spoglądam na niego. Widzę jak jego mina co chwilę się zmienia. Jednak cały czas nie wiem o czym myśli.
- Nie wiem, Może dlatego że się o ciebie cholernie mocno martwię?
- Niby dlaczego się o mnie martwisz? – pytam nie rozumiejąc go do końca.
- Bo jesteś moją dziewczyną? Może dlatego, co? – odpowiada, a ja wiem, że jest już zdenerwowany.
- Po pierwsze, nie jestem twoją dziewczyną, znaczy jestem, ale nasz związek nie jest prawdziwy, po drugie nie musisz się o mnie martwić, sama daje sobie świetnie radę.
- Właśnie widzę, mówisz że świetnie dajesz sobie radę? – pyta, a ja słyszę drwinę w jego głosie – a, powiedz mi kto się wczoraj naćpał jakiegoś gówna, kto się włóczy nocą gdzieś, no kto? – krzyczy. Patrzę na niego, a w moich oczach pojawiają się łzy.
- Świetnie, widzę że zamienia się to w minutę prawdy, więc może ja też coś powiem, co? Mam w dupie ten jebany zakład z tobą. Nigdy nie chciałam się z nikim umawiać i właśnie dlatego w tej chwili chcę, aby ten zakład przestał obowiązywać. Od dzisiaj, od tej chwili już nie jestem twoją udawaną dziewczyną. W ogóle najlepiej będzie jak zerwiemy wszelkie ze sobą kontakty! – Nie chcę tego mówić, cholera nie chcę. Ale nie chcę też przy nim płakać. Potrzebuje przerwy by to wszystko przemyśleć. Cameron stoi i patrzy mi się uważnie, kiedy ja toczę wewnętrzną walkę ze sobą.
- Tego właśnie chcesz? – pyta cicho, a ja się zastanawiam czy to aby na pewno jego głos. Powoli kiwam głową na potwierdzenie. Boję się, że mój głos by mnie zdradził. Widzę jak w jego oczach pojawiają się łzy, albo mi się wydaję i po prostu chciałabym żeby tak było. – Świetnie – mówi, a jego głos się łamie. – Naprawdę świetnie się z tobą bawiłem i chyba naprawdę musiałem być idiotą myśląc, że możemy się kiedyś spotykać naprawdę – mówi, kiedy przechodzi obok mnie. Serce mi zamiera kiedy to słyszę? Co? On chciał się ze mną spotykać? Tak naprawdę? Kurwa.
Kiedy wchodzę do pokoju ciągle jestem oszołomiona zdarzeniami, które przed chwilą się zdarzyły. Opadam plecami na łóżko i patrzę w sufit. W myślach analizuję cały dzisiejszy, a może wczorajszy dzień? Spoglądam na zegarek. Tak zdecydowanie wczorajszy i kawałek dzisiejszego dnia. A więc tak, miły poranek i trochę popołudnia z Cameronem, przyjazd Harr’ego, pójście znowu na most, „poznanie” Tony’ego, kłótnia z Cameronem no i w końcu zerwanie wszelkich kontaktów z nim. Kurwa, dlaczego wszystko w moim życiu musi się psuć? Dlaczego to ja mam zawsze tego pecha? Mam ledwo 18 lat, a w życiu przeszłam już więcej niż nie jeden człowiek zapewne. Mam dość, pomału mam dość.

Idę do łazienki, siadam przy wannie, wyciągam żyletkę i robię kilka kresek na moim udzie. To już się stało rutyną dla mnie to już jest jak tlen. Po prostu muszę to zrobić, bo inaczej nie wytrzymam. Gdy umyłam już dokładnie żyletkę i podłogę od mojej krwi wracam do łóżka. Rany mnie szczypią. Może to mnie boli? Może nie? W pewnym sensie mnie to boli, a znowu w innym czuję przyjemność, ulgę.
Znowu patrzę się w sufit i kalkuluję wszystko. Najbardziej skupiam się jednak nad ostatnimi słowami Camerona. O tym, kiedy mówił, że myślał iż moglibyśmy na poważnie być razem. W sumie, może by było miło mieć kogoś kto by mnie wspierał w trudnych sytuacjach, ale nie czekaj Avril. Za bardzo się zapędzasz. Przypomnij sobie dziewczyno o tym co kiedyś sobie obiecałaś. Nigdy nie będziesz się z nikim umawiać. Pamiętasz? Pamiętasz. A pamiętasz powody dla których podjęłaś taką decyzję? Nie, no to ci przypomnę. Nie chciałaś nigdy mieć chłopaka, ponieważ zawsze bałaś się odrzucenia. Że nigdy nie będziesz wystarczająco dobra dla drugiej osoby. Bałaś się zranienia. A co najważniejsze, osoby które się o ciebie martwią, albo  z którymi się przyjaźnisz zawsze spotyka ich nieszczęście. Przypomnij sobie o swoich przyjaciołach. Kochali cię, opiekowali się tobą i co? Gdyby nie ten durny wyjazd, nic by im się nie stało. Jesteś przeklęta. Jestem przeklęta. Dlatego do końca życia muszę zostać sama. Kiedy sobie to kolejny raz uświadamiam, nie mam siły na płacz. Właściwie to ja już chyba nie mam łez. Zamiast tego, na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech, kiedy uświadamiam sobie do końca to na jaki los jestem skazana. Zasypiam z uśmiechem na twarzy.


~~ POV CAMERON ~~


Po tej cholernej kłótni z Avril, nie poszedłem od razu do domu. Szwędałem się jeszcze po okolicy. Musiałem ochłonąć. W sumie ciągle muszę, jednak nie chcę mi się już chodzić i najchętniej po prostu bym albo teraz komuś przywalił, albo się czegoś napił. Jednak nie mogę sobie w obecnej chwili pozwolić ani na jedno, ani na drugie, więc postanowiłem wrócić do domu.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że zdobyłem się na odwagę i powiedziałem to Avril.  Naprawdę świetnie się z tobą bawiłem i chyba naprawdę musiałem być idiotą myśląc, że możemy się kiedyś spotykać naprawdę. Cholera, tylko co z tego, że jej to powiedziałem jak wiem, że dla niej to nic nie znaczy. Cały czas się łudziłem że może kiedyś nam się uda, że będzie chciała ze mną być, jednak kiedy dzisiaj usłyszałem to co usłyszałem straciłem wszelkie nadzieję. Z początku miałem wrażenie, jakby nie chciała tego mówić, jednak gdyby nie chciała tego, to by tego nie zrobiła, a to zrobiła. Mogłem dać jej już dzisiaj spokój, nie dzwonić do niej i gdybym nie zadzwonił, nie martwił bym się tym, że ona nie odbiera i nie wpadł na ten durny pomysł sprawdzenia czy nic jej się nie stało. Gdyby nie to, teraz w tym momencie cały czas byłbym w tym związku, może bym się łudzi, ale przynajmniej byłbym szczęśliwy. Przez moment, albo przez dłuższą chwilę. Naprawdę nie byłem dzisiaj przygotowany na taki cios. Czuje jak moje serce boli, jak moje wszystkie mięśnie bolą, jak muszę się powstrzymywać by do niej nie pobiec, nie przytulić i nie prosić by przynajmniej pozwoliła mi przy sobie zostać. Tak wiem, mówię jak ciota, ale tak cholernie mocno za nią tęsknie. Mimo, że nie widziałem jej raptem od półtorej godziny.



~~ POV AVRIL ~~


Znowu budzą mnie promienie słońca, kolejny raz nie zasłoniłam tych cholernych rolet. Przewracam się na plecy i patrzę w sufit. Dzisiaj czeka mnie rozmowa z Harry’m. Nie mam na nią ochoty, ale mu obiecałam i wiem, że jak ja nie pójdę do niego, to on przyjdzie do mnie. Kurde. Wstaje z łóżka i idę do łazienki. Nalewam do wanny ciepłej wody i podchodzę do lustra. Spoglądam na swoje odbicie. Jest źle. Bardzo źle. Nigdy nie przykładałam wagi do tego jak moja twarz wygląda. W ogóle późno zaczęłam używać jakichkolwiek kosmetyków w porównaniu do dzisiejszych dziewczyn. Jednak gdy zobaczyłam swoje odbicie, może powiem tak. Wyglądam strasznie  i to w każdym znaczeniu. Oczy mam opuchnięte od wczorajszego płaczu, sińce pod oczami, ogólnie wyglądam jakby mi przybyło z jakieś 10 lat. Cholera, trzeba coś z tym zrobić.  Odwracam się i rozbieram się do naga, po czym wchodzę do wanny wypełnionej ciepła wodą. Moje rany na udach po zetknięciu się  z wodą szczypią mnie. Jedne mniej drugie mocniej, jednak nie potrafię stwierdzić które. Przyglądam się im z uwagą i przejeżdżam po każdej delikatnie palcem, trochę się ich uzbierało. Gdy na nie patrzę, przypominam sobie wszystkie straszne rzeczy które mi się przytrafiły. Jednak szybko odganiam od siebie te myśli, ponieważ nie chcę teraz płakać, aby zająć czymś swój umysł, sięgam szybko po swój żel pod prysznic o zapachu arbuza. Paradoks prawda? Używam żelu pod prysznic gdy korzystam z wanny, a nie prysznica. Rozprowadzam żel po całym ciele, spłukuje i wychodzę z wanny. Gdy jestem już ubrana i odświeżona, przyszła w końcu pora na zrobienie porządku z moją twarzą. Podchodzę do lustra i jestem naprawdę zadowolona, kiedy zauważam, że moja opuchlizna z oczu prawie zeszła. A więc szybko się maluję i wychodzę z łazienki, ponieważ coraz mocniej mnie zaczyna kusić by sięgnąć po żyletkę. Gdy wychodzę z łazienki, spoglądam na zegarek, który uświadamia mnie, że jest dopiero szósta trzydzieści. Wiem że o tej porze każdy w domu śpi, zwłaszcza, że jest to sobota, więc bez żadnej obawy, że mogę spotkać moich rodziców wychodzę z pokoju i idę do kuchni by zrobić sobie śniadanie. Ze zrobionym śniadaniem i ciepłą herbatą, oraz z mały zapasem butelek wody wracam do swojego pokoju i włączam telewizję, aby zabić czymś czas przynajmniej do południa.



~~ POV CAMERON ~~ 




W nocy prawie nie spałem, nie mogłem zmrużyć oka. Więc dlatego gdy o szóstej rano w końcu udało mi się zasnąć naprawdę byłem szczęśliwy, do momentu gdy moja komórka o godzinie jedenastej nie zaczęła dzwonić. Nie patrząc nawet go dzwoni od razu odebrałem.

- Halo? – pytam zaspanym głosem.
- No siemka, siemka, co tam? – pyta Harry.
- Beznadziejnie – odpowiadam od niechcenia – a tam?
- W sumie też tak jakoś nijako, ale dzwonie by ci powiedzieć, że wczoraj przyleciałem i jestem już w domu.
- Okej, rozumiem – mówię i nie za bardzo wiem, czy mogę jeszcze zapytać, czy rozmawiał z Avril czy nie.
- Nie zapytasz czy z nią rozmawiałem? – och, zaskoczył mnie, czy on umie czytać w myślach?
- Um, tak jasne. Rozmawiałeś z nią?
- Nie, jeszcze nie, ale dzisiaj mam taki zamiar i co to miało być? Czuje się jakbym zmusił cię do zadania mi tego pytania.
- Po prostu  nie wiem, czy mogę jeszcze o to pytać – decyduje się w końcu odpowiedzieć.
- Czekaj co? Jak nie wiesz?
- No bo – zaczynam – wczoraj, tak jakby twoja siostra ze mną zerwała – odpowiadam.
- Czekaj, co?- pyta Harry, a ja słyszę jego dezorientację w głosie.
- No to co słyszałeś, zerwała ze mną – mówię cicho.
- Czekaj my musimy się spotkać i porozmawiać. Za piętnaście minut u ciebie? – pyta Harry.
- Okej, czekam – opowiadam po czym się rozłączam. 

 ____________________________________________________________________

 ~~ Rozdział pisany na szybko. W ogóle go nie miało być w najbliższym 
czasie, więc możecie to potraktować jako niespodziankę. 

Chciałam się z Wami podzielić taką informacją, niż mam zamiar 
stworzyć nowego bloga. 

A więc co? Do następnego i miłych wakacji Wszystkim! ^,^  ~~