~~ Życzę miłego czytana! ~~
______________________________________________________________________________
~~ POV AVRIL ~~
- Dobra, chodźmy, chce mieć już to za sobą - powiedziałam
po czym skierowałam się w stronę samochodu Camerona. Usiadłam na miejscu
pasażera, już miałam zapinać pasy kiedy
usłyszałam dźwięk swojej komórki. Szybko ją wyciągnęłam i przeczytałam
wiadomość.
- Nie wierzę! - powiedziałam szczęśliwa
Cameron spojrzał na
mnie zdziwiony, po czym zapytał.
- Co się stało? – no właśnie nic się nie stało, jestem po
prosu szczęśliwa, pewnie chcecie wiedzieć
dlaczego. Otóż dostałam właśnie wiadomość od mojej przyjaciółki Julki,
pamiętacie ją prawda? Wiadomość brzmiała tak :
Od: Julii :*
Do: Avril
~~ Hej, kochana? Co
tam u ciebie? Właśnie mamy dla ciebie nowinkę! Pamiętasz jak pytałaś się nas
ostatnio kiedy do ciebie przyjedziemy? Nooo, to uważaj, uważaj, dobrze by było
jak byś usiadła..przyjeżdżamy do ciebie w następny weekend! Odpisz jak przeczytasz :* ~~
Boże ciągle w to nie mogę uwierzyć , w końcu po tak długim
rozstaniu, ich zobaczę!
- Avril, powiesz mi w końcu? – z zamyślenia wyrwał mnie głos
Camerona.
- Aaa, tak jasne, w sumie. Moi przyjaciele z Polski
przylatują do mnie w następny weekend, po prostu nie mogę w to uwierzyć - naprawdę dalej nie mogę w to uwierzyć, to
jest najlepszy dzień w moim życiu. Nie przepraszam najlepszy dzień, dopiero
będzie jak ich w końcu zobaczę!
- Widzę, że się cieszysz.
- Głupie stwierdzenie, a ty byś się nie cieszył gdybyś po
tak długim rozstaniu, mógł w końcu zobaczyć swoich przyjaciół?
- Pewnie, bym się cieszył.
- No, właśnie – powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się
do niego. Reszta drogi do mojej szkoły
minęła nam w ciszy. Cameron zaparkował na parkingu przed szkołą, gdy tylko
samochód się zatrzymał, od razu z niego wysiadłam, zgarnęłam swoją torbę i
zaczęłam kierować się w stronę szkoły. Jednak coś mi nie pasowało, ponieważ,
coś za mną szło, a raczej ktoś. Domyślacie się już, kto to jest? Tak, macie
rację to Cameron. Stanęłam i odwróciłam się do niego.
- A, ty przypomnij mi proszę, gdzie idziesz?
- No, jak to gdzie? Idę z moją dziewczyną zanieść potrzebne papiery do jej nowej szkoły – mówił
to z uśmiechem na ustach, poważnie jak to jest możliwe, że zawsze kiedy z nim
rozmawiam on się uśmiecha? Twarz go od tego nie boli?
- Cameron, może po prostu poczekasz w samochodzie?
- Avril, a może po prostu nic nie będziesz mówić i pójdziemy w końcu zanieść te twoje papiery
do tej szkoły? Im szybciej to zrobimy, tym szybciej będziemy mogli iść na naszą
randkę -
boże zapomniałam że obiecałam mu, iż pójdę
z nim na tą randkę, cholera.
Już nic mu nie odpowiedziałam,
stwierdziłam, że nie ma sensu się z nim o to kłócić i tak jest jasne, że bym z
nim przegrała. Idąc do szkoły, można było zauważyć, naprawdę dość sporą ilość
osób, która, albo wchodzi, albo wychodzi ze szkoły, jeszcze inni siedzieli na
ławkach przed szkołą rozmawiając i śmiejąc się.
- Jezu, ile osób….- wymamrotałam
- Noo, masz rację całkiem sporo – powiedział Cameron,
rozglądając się przy tym, już miałam coś mu odpowiedzieć, kiedy otoczyła nas grupka dziewczyn. Nie, żeby coś,
ale to było dziwne.
- Boże nie wierzę to Cameron Dallas!- krzyknęła jedna
dziewczyna, która stała w tej grupce
- Dasz nam autograf? – spytała druga
- Zrób sobie ze mną zdjęcie – krzyknęła kolejna, boże, co tu
się dzieje? Czy one na pewno są normalne? Odwróciłam się w stronę Camerona i
powiedziałam mu, że ja pójdę zanieść te papiery, a on niech zajmie się swoimi
fankami, popatrzył na mnie wzrokiem, który mówił „ masz zamiar mnie tu samego
zostawić? Przecież one mnie zabiją”, ja tylko się do niego uśmiechnęłam i już miałam się odwracać kiedy poczułam szarpnięcie za ramię i znów stanęłam
twarzą w twarz z Cameronem.
- Nie pożegnałaś się ze mną – powiedział, po czym cmoknął
mnie w kącik ust. Cholera ROZUMIESZ W KĄCIK UST! Nie w czoło jak robił to
wczoraj, tylko w kącik ust. Nawet nie zapytał się czy może to zrobić. Cholera jasna moje policzki mnie palą, co
musi oznaczać, że się zarumieniłam, boże jak ja tego w sobie nienawidzę.
~~ POV CAMERON ~~
Stałem i patrzyłem jak Avril się rumieni. Cholera, ten widok
naprawdę mi się podoba. Nachyliłem się do niej i szepnąłem jej do ucha
- Wyglądasz słodko kiedy się rumienisz – ona tylko na moje
słowa, pisnęła i wypruła w kierunku szkoły. Zastanawiasz się pewnie skąd we
mnie tyle odwagi? No cóż, jako że od wczoraj jestem jej „chłopakiem”, to chyba
mam prawo, prawda? No, ale jest jeszcze jedna rzecz, Avril zostawiła mnie z
tymi moimi fankami, a bóg jeden wie, co one mają w głowach, więc może po tej akcji, będą się trochę hamowały,
prawda? Jezu, czemu ja się oszukuję?
Stałem tam i
rozdawałem te autografy i robiłem sobie z nimi zdjęcia. Szczerze? To dalej nie
mogę się do tego przyzwyczaić, jest to może
druga, trzecia (?) sytuacja w której jestem proszony o autograf. To jest
trochę dziwne, a zarazem miłe uczucie kiedy przypadkowe osoby pytają czy
zrobisz sobie z nimi zdjęcie, albo czy dasz temu komuś autograf. Rodzi się w tobie wtedy taka myśl, że jesteś
po prostu ważny, no i co najważniejsze dowartościowujesz swoje ego. Tak ja i
moje ego, może po prostu zostawmy ten temat.
Stałem oparty o maskę
samochody i czekałem na Avril, dziewczyny jakiś czas temu dały mi spokój. Tak
się zastanawiam, dlaczego to tak długo trwa?
Już miałem wyciągać
telefon i dzwonić do Avril, z zapytaniem kiedy przyjdzie, lecz szybko z tego
pomysłu zrezygnowałem, kiedy ujrzałem postać dziewczyny na którą czekam już od
30 minut? Tak, coś około tego.
- Co tak długo? – spytałem kiedy była już blisko mnie
-Musiałam jeszcze podpisać parę dokumentów i poczekać na
moją legitymacje – odpowiedziała mi patrząc w ziemię. O boże ona jest
zawstydzona. Jejku, jak słodko.
~~ POV AVRIL ~~
Odpowiedziałam mu patrząc w zimie. Po prostu nie umiem
spojrzeć mu w oczy po wcześniejszej sytuacji.
Avril, co się z tobą
dzieję? Nie możesz się tak zachowywać. Po prostu dalej musisz traktować go jako
swojego przyjaciela! No dalej zrób to!
Krzyczałam w swoim wnętrzu.
- Dobra, a więc dalej będziemy tu stali, czy w końcu gdzieś
pójdziemy? – w końcu zebrałam w sobie tyle siły, aby spojrzeć na niego. A on, co? On po prostu stał oparty
o maskę samochody i przyglądał mi się
swoim przenikliwym wzrokiem. Cholera, no nie mogę. Niech on na mnie tak nie patrzy!
-Widzę, że ktoś tu nie może się już doczekać randki – usłyszałam
jego melodyjny śmiech, po czym zauważyłam że podchodzi do drzwi pasażera i je
otwiera – wskakuj księżniczko – wsiadłam, zawstydzona do samochodu i czekałam, aż Cameron zrobi to
samo.
Jechaliśmy już jakieś
5 minut, a ja dalej nie wiem gdzie. Ilekroć pytałam Camerona, gdzie jedziemy,
on odpowiadał, że zobaczę na miejscu, albo
nic nie odpowiadał, tylko uśmiechał się pod nosem.
Samochód zatrzymał
się dopiero po kolejnych 10 minutach jazdy. Pewnie zastanawiacie się gdzie
byliśmy, a ja raczej zastanawiałam się po co
tu jesteśmy? Spojrzałam na
Camerona, a potem znów na skatepark
- Cameron, po co tu jesteśmy? – w końcu spytałam
- No jak to po co? Żeby nauczyć cię jeździć na deskorolce, w
końcu jesteśmy w Kalifornii, a taka
umiejętność zawsze ci się przyda –
uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł do bagażnika i wyjął z niego dwie
deskorolki.
- Ale, Cameron, ja nie chce – próbowałam się dalej zapierać.
Nie oszukujmy się, ale ja dobrze wiem jak to się zakończy, zanim jeszcze dobrze
stanę na deskorolkę już będę leżeć na ziemi, a tego ja i moja pupa nie chcemy…
On zamiast
odpowiedzieć na moje sprzeciwy podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i siłą
wciągnął do skateparku.
- Noo, dobra, myślę, że tu możemy zacząć naszą lekcję –
powiedział rozglądając się po miejscy, w którym się akurat zatrzymaliśmy – a
teraz stań na deskorolkę- powiedział pokazując ręką na jedną z deskorolek.
Popatrzyłam na niego wzrokiem, który mówił „i tak wiem, że to się źle skończy”,
ale najwidoczniej nic sobie z tego nie zrobił.
Nasza nauka, a właściwie
to tylko moja nauka jazdy na deskorolce trwała już może z dwie godziny? Tak,
coś około tego i szczerze miałam już tego dość, nieraz wylądowałam na dupie.
Właśnie miałam kolejny raz się przewrócić, już zamknęłam oczy, aby tego nie
widzieć. Jakie zdziwienie, mnie ogarnęło kiedy niczego nie poczułam, otworzyłam
najpierw lewe oko, potem prawe, aby zobaczyć co się stało. Tak, dobrze myślicie
Cameron mnie złapał. Od razu, gdy to zauważyłam wyszłam/wyrwałam się z jego
uścisku i stanęłam naprzeciwko niego.
-Dziękuję – powiedziałam patrząc w ziemię, trzeba przyznać,
że się trochę zawstydziłam
- Nie ma, za co. To jest mój obowiązek księżniczko –
odpowiedział z uśmiecham na twarzy – myślę, że na dzisiaj skończymy
- Uhh, w końcu
- No to co, idziemy na lody?
- A, mam jakiś wybór? – spojrzałam na niego
- Żadnego
- A, więc chodźmy – powiedziałam. Wzięliśmy deskorolki i
pokierowaliśmy się w głąb skateparku. Zatrzymaliśmy się dopiero przy budce z
lodami.
- Dobra, jaki smak chcesz? – spytał mnie Cameron
- Smerfy
- Boże jak dziecko..- powiedział z uśmiechem na twarzy
- No i co? Przeszkadza ci to? Zresztą nie moja wina, że
tylko ten smak lubię najbardziej
- Dobra to ty usiądź sobie na ławce i na mnie poczekaj, a ja
kupie nam lody- już się odwracał w stronę budki z lodami, kiedy go zatrzymałam
- Ej, chwila, czekaj dam ci pieniądze – on natomiast
spojrzał jak na wariatkę
- No, ty sobie chyba ze mnie żartujesz, usiądź na ławce i na mnie poczekaj-
powiedział, po czym ustawił się w kolejkę.
Trzeba było przyznać,
że kolejka, była w miarę duża i szło to strasznie pomału, ponieważ Cameron,
wrócił dopiero po 15 minutach niosąc lody. Usiadł po mojej prawej stronie i
podał mi mojego loda. Siedzieliśmy i w ciszy zajadaliśmy się nimi, aż nagle
Cameron wyskoczył z pytaniem
- Dasz mi spróbować swojego loda? A ja dam ci mojego –
spojrzałam na niego dziwnie, po czym chwile się zastanowiłam
- Dobra, masz – powiedziałam i podałam mu mojego loda, on
natomiast pokiwał przecząco głową i powiedział
- Ale, ja nie chce tak
- A, jak? – spytałam nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi. On
natomiast nic mi nie odpowiedział, tylko nachylił się do mnie i mnie pocałował.
CHOLERA, ON MNIE POCAŁOWAŁ! Mój pierwszy pocałunek, przeżyłam z moim „udawanym”
chłopakiem na ławce w skateparku.
Choleraaaa!
Życzę Wam, abyście miło spędzili te Święta, w gronie rodziny, przyjaciół,