piątek, 17 października 2014

11

  ~~ Mogą pojawić się przekleństwa, oraz życzę miłego czytania ;3 ~~ 

________________________________________________________________________________

 ~~ POV AVRIL ~~~


- No chyba sobie kpisz!


- Oj, no już nie przesadzaj księżniczko tylko wskakuj na plecy nie mamy czasu.


- No, ale...


- Nie ma żadnych ale, masz po prostu zrobić to co ci mówię, rozumiesz? - patrzył się na mnie takim wzrokiem jakby mówił do dziecka, no ale haloo, on jest 
tylko o rok ode mnie straszy.Niech tak więcej nie patrzy...


- Naprawdę nie dasz mi spokoju? - spytałam lekko już zirytowana


- A jak myślisz? 


- Myślę że nie...- powiedziałam przegranym głosem


- Brawo, czyli jednak udało ci się myśleć w wakacje - powiedział to i zaczął bić brawo


- Nie pozwalaj sobie..- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.


- Dobra skarbie mówiłem ci już, robi się późno, ty jutro musisz wcześnie wstać, a więc w tej chwili, w tym momencie wskakujesz mi na barana i idziemy do 
domu, ale to już! 


- Tak prze pana - on na moje słowa tylko się uśmiechnął i przykucnął, abym mogła wejść mu na plecy.Naprawdę czuję się nie komfortowo, cały czas odkąd siedzę 
mu na plecach jest cisza i nie wiem czy ona mu przeszkadza, czy nie. Zresztą co ja się będę tym przejmowała, jak by mu przeszkadzała to by coś powiedział,
prawda? No cholera nie mogę, ta cisza mnie zabija!!!


- To jest pierwszy i ostatni raz kiedy niesiesz mnie na barana - po prostu musiałam coś powiedzieć inaczej ta cisza by mnie dalej zabijała,tak kawałek po 
kawałku.


- Jesteś tego taka pewna? - haha, tak śmiesznie podniosła mu się lewa brew


- No jasne, że tak - powiedziałam dumnie


- Okey, a więc może się założymy, że jeżeli jeszcze raz bę....


- NIE!!! - krzyknęłam- ja się z tobą już o nic nie zakładam. 


- Ale jesteś tego pewna? No bo wiesz zawszę możemy się założyć o to, że się już nigdy ze mną o nic nie założysz. 


- No dob...czekaj, co? Nieee 


- Hahah, mam cię skarbie - reszta drogi minęła na w ciszy. Taa, odezwaliśmy się dopiero przy mojej furtce


- Ale, jesteś pewna, że mam cię tu postawić, a nie przy drzwiach? - spytał już po raz drugi. Serio, kończył o to pytać ja mu odpowiadałam, a on znowu o to 
samo mnie pytał.

-Tak, Cameron jestem pewna, że możesz mnie tutaj postawić.


- Ale co z twoją nogą? 


- W porządku, no Cameron postaw mnie wreszcie!!


- Dobrze, dobrze już się tak nie gorączkuj słoneczko ty moje.


- Cameron!! 


- Okey, okey - tak w końcu na ziemi, chociaż trzeba przyznać, że nie było tak źle jak mnie niósł na barana - no, to co słońce, do jutra.


- A, kto tak powiedział, że jutro się widzimy? 


- Ja tak powiedziałem, a teraz idź już bo jest już późno,paa - gdy to powiedział podszedł do mnie jeszcze bliżej i znów tak jak na boisku pocałował mnie w 
czoło. Gdy tylko to zrobił odwrócił się do mnie plecami i przebiegł na drugą stronę ulicy, dopiero, gdy był przy swojej furtce odwrócił się do mnie i mi 
pomachał, potem zniknął za ogrodzeniem. No cóż, a więc mi nie pozostało nic innego jak wziąć przykład z Camerona i pójść do domu.






~~~ POV CAMERON ~~~


Leżałem już w łóżku i rozmyślałem. Tak dobrze przeczytałeś ja myślałem, pewnie chcesz wiedzieć, o czym. No i tu już mam taki mały problem, bo dokładnie to 
nie wiem, o czym myślałem. Taak właśnie, gdy już mamy taki plus, że o czymś myślałem, to taki minus, że nie wiem, o czym. Ale tak teraz myślę, że 
przed chwilą myślałem, o wszystkim i o niczym. Rozumiesz? Jasneee, nie oszukuj mnie przecież wiem, że nie rozumiesz. Ach, szkoda, że rozdzwonił się mój 
telefon, bo pewnie dalej bym z tobą jeszcze porozmawiał, no, ale nic. Spojrzałem tylko na ekran, miałem cichą nadzieję, że może dzwoni to Avril jednak 
litery na wyświetlaczu układały się w imię HARRY.

- Halo?

- No i co, wygrałeś ten zakład?

- No jasne, że tak, ale ci powiem, że jeden punkt i bym przegrał, czemu mi wcześniej nie powiedziałeś, że twoja siostra jest taka dobra w koszykówkę?

- Serio? Stary, ostatni raz jak z nią grałem nie mogła trafić do kosza, więc, albo ona się polepszyła, albo ty jesteś beznadziejny - zaśmiał się do telefonu

- Jasne, jasne, ale jeszcze raz dzięki, jednak dobrze, że ci powiedziałem, że się w niej zakochałem

- Szczerze to nie musiałeś tego mówić, to było gołym okiem widać, że jesteś w nie zakochany, ale pamiętaj o naszej dzisiejszej rozmowie i jakie zasady cię 
obowiązują

- Pamiętam

- To dobrze. Dobra stary ja spadam, na razie

- Do jutra - odparłem po czym się rozłączyłem.


~~~~ POV AVRIL ~~~~

Obudziłam się wcześnie, oczywiście jak dla mnie bo była 10:34. Właśnie tego nie lubię gdy mam wakacje i muszę wstawać o takiej godzinie, mimo iż ktoś może 
powiedzieć, że o tej porze to już każdy normalny człowiek by wstał i był by wyspany. Czyli skoro, ja nie jestem wyspana o tej godzinie to znaczy, że jetem 
nienormalna? Ekstra, czyli jestem niewyspana i nie normalna. Dobra dość tych rozmyśleń, bo jeszcze wmówię sobie, że jestem nieuleczalnie chora na głowę, albo
ubzduram sobie coś i potem ciężko będzie mi to wybić z głowy. Wstałam z łóżka, a dokładniej rzecz biorąc to z niego zleciałam, gdyż noga zawinęła mi się w 
kołdrę. No kurwa świetnie, leże plackiem na podłodze i nagle co? Drzwi mi się od pokoju otwierają i wpada, zgadnijcie kto? Nie to nie Cameron, to mój 
najukochańszy brat na świecie, tak dobrze wąchacie mi też tu śmierdzi na kilometr sarkazmem.  

- Czy moja najukochańsza siostra już wstała? - spytał otwierając jeszcze drzwi, nagle jego wzrok spoczął na mojej sylwetce

- Wstała i ma się świetnie leżąc na podłodze - odpowiedziałam sarkastycznie

- Właśnie widzę - powiedział z rozbawieniem w głosie - dobra siostrzyczko leć się ubrać i schodź na dół, zjesz szybko śniadanie i lecimy na lotnisko

- A przypomnij mi proszę, dlaczego ja mam z tobą jechać na te lotnisko?

- Bo tak bardzo mnie kochasz że nie pozwoliła byś mi iść samemu  - rzucił i szybko wyszedł z mojego pokoju. 


Dokładnie 10 minut później schodziłam na dół do kuchni, aby zjeść śniadanie przygotowane, przez mojego brata. Co jak co, ale robić śniadania, to on jednak
potrafi. Wchodząc do kuchni rzuciłam jeszcze okiem, czy nie ma nigdzie rodziców. 

- A, rodziców nie ma w domu? - spytałam Harre'go, gdy tylko zauważyłam, że nigdzie ich nie ma

- Nie, pojechali do pracy

- No serio? Nawet dzisiaj, gdy ty wyjeżdżasz nie mogli załatwić sobie dnia wolnego, aby pojechać i odwieźć cię na lotnisko? Przecież przeprowadziliśmy się 
tu, bo podobnież lepsze zarobki i że będą częściej przebywać w domu, a to gówno prawda, bo jeszcze więcej czasu ich nie ma - naprawdę już się do tego 
przyzwyczaiłam, że moich rodziców, często nie ma w domu, no ale kurwa, mogli by sobie wziąć ten jeden dzień wolnego i odwieść swojego syna na lotnisko, 
przecież nie zobaczą się przez parę tygodni, a może i nawet miesięcy. Dobra, mogła bym jeszcze zrozumieć jeśli Harry mieszkał by w Stanach, ale kurwa on 
leci do Polski.

- Spokojnie Avril, przecież wiesz jacy są rodzice.

- Może i wiem, ale to nie fair w stosunku do ciebie, pożegnali się chociaż z tobą? - spytałam przeżuwając tosta zrobionego przez mojego brata

- Taa, dzisiaj rano - między nami była chwila ciszy, jednak nie była to krępująca cisza, tylko taka przyjemna, może to dziwne, ale ja z Harry'm lubiliśmy
czasami pomilczeć w swoim towarzystwie - a tak w ogóle, to słyszałem, że masz chłopaka.

- Proszę cię nawet mi o tym nie przypominaj, ale zaraz skąd o tym wiesz? - spojrzałam na niego zdziwiona

- Mam swoje źródła - powiedział to rozbawiony

- Jasne, no ale skąd to wiesz - już miał coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi nie powiem, ta osoba co stoi teraz przed moimi drzwiami frontowymi,
ma "świetne" wyczucie czasu

- Tajemnica - krzyknął Harry kiedy stał już przed drzwiami. 

Taa, w ogóle się nie zdziwiłam kiedy zobaczyłam kogo prowadzi Harry, domyślacie się? Tak, to był Cameron i jego siostra Taylor.

- Hej, Avril - krzyknęła Taylor, kiedy tylko mnie zobaczyła

- Hej,Taylor, co wy tu robicie? 

- No jak to co? Idziemy z tobą odwieźć Harr'ego na lotnisko. A tak w ogóle to my sobie musimy porozmawiać - powiedziała  Taylor

- Oho, mam się zacząć bać? 

- Możesz - odparła ze śmiechem

- Dobra dziewczyny, chętnie pozwolił bym wam jeszcze sobie porozmawiać, ale czas nas ściga, a ja nie mogę spóźnić się na samolot, także ruszamy swoje zadki i 
wychodzimy z domu - tak, naszą wymianę zdań przerwał nam Harry.

- Dobra, dobra już idziemy, poczekaj chwilę, pójdę tylko na górę po swoją torebkę. A tak w ogóle to wszystko wziąłeś?- spytałam Harr'ego

- Wydaje mi się że tak - w drodze kiedy szłam w stronę schodów moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Camerona, no przecież on nie był by sobą gdyby
nie puścił do mnie perskiego oczka. Ten gest zmotywował mnie do szybszego przebierania nogami, dzięki temu już po kilku chwilach byłam na górze u siebie w 
pokoju, zgarnęłam szybko torbę i jak szybko weszłam do mojego azylu, tak szybko go opuściłam.W drodze powrotnej zaszłam jeszcze do pokoju Harre'go i jego
łazienki, aby sprawdzić czy rzeczywiście wszystko wziął. Może to jest dziwne, ale to był taki mój zwyczaj, zawsze tak robiłam, kiedy wyjeżdżał, chodziłam 
jeszcze i sprawdzałam, czy rzeczywiście niczego nie zostawił. Zbiegłam na dół, gdzie zastałam już tylko Taylor, gdyż jak potem się dowiedziałam chłopacy poszli
już do samochodu Camerona.

- A, ty gdzie masz swojego Jack'a? - spytałam kiedy siedzieliśmy już w samochodzie i pomału zaczęliśmy ruszać w stronę lotniska.

- Musiał pojechać załatwić jakieś sprawy, ale będzie na lotnisku

- Mhm

- A, teraz ty opowiadaj, jakim sposobem spotykasz się z moim bratem i mi nic nie powiedziałaś? I zaraz co z twoim postanowieniem? - spytała ściszonym głosem,
tak aby chłopacy nas nie usłyszeli.Chociaż wątpię, aby było to możliwe, ponieważ tak wciągnęli się w rozmowę miedzy sobą, że jedyne na co jeszcze zwracali 
uwagę to droga.

- Proszę cię nawet mi o tym nie wspominaj.

- No, ale powiedz coś więcej niż powiedział Cameron - nie Avril, tylko nie patrz jej teraz w oczy! Nie możesz.... no kurde no...

- A, co dokładnie powiedział ci Cameron?

- No, że od wczoraj jesteś jego dziewczyną i właściwie to tyle

- Po prawka jestem jego dziewczyną przez dwa miesiące, i nie nie złamałam swojego postanowienia po prostu założyłam się z twoim bratem i przegrałam zakład.

- Czyli, że co? Nie jesteście ze sobą tak na poważnie? 

- Tak Taylor, nie jesteśmy ze sobą na poważnie.

- Szkoda...

- Co, czemu? - ta zamiast mi odpowiedzieć spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy i odwróciła wzrok w stronę szyby - ej, no powiedz mi - prosiłam nadal

- Nie! - odwróciła się w moją stronę i pokazała mi język, potem wróciła do swojej poprzedniej czynności, czyli patrzenie w krajobraz za szybą. Reszta drogi 
minęła nam w ciszy.



Nadszedł ten czas, aby pożegnać się z moim bratem. Postanowiłam, że zrobię to ostatnia, także pierwsza poszła Taylor, potem Jack, którego rzeczywiście 
spotkaliśmy jakiś czas temu na lotnisku, po Jack'u pożegnał się z Harry'm Cameron. A po Cameronie musiałam zrobić to ja, szczerze? Może narzekam na mojego 
brata, ale mimo wszystko nie zamieniła bym go na żadnego innego. No bo w końcu to on się mną opiekował gdy rodziców nie było w domu, albo zawsze mi pomagał, 
pomaga kiedy mam jakiś problem. Także nie dziwcie mi się, że  nienawidzę żegnać się z moim bratem i na prawdę, zawszę robię to bardzo nie chętnie.


- No podejdziesz w końcu do mnie i się ze mną pożegnasz, czy mam polecieć nie żegnając się z tobą? - usłyszałam głos Camerona

- A, muszę się z tobą żegnać? Nie możesz jeszcze trochę zostać? - spytałam podchodząc do niego ze łzami w oczach i przytulając się do niego

- Wybacz mała, ale muszę jechać. Ale zawszę to ty możesz do mnie przyjechać - powiedział po czym mocniej mnie do siebie przytulił

- Na pewno, przyjadę, ale nie teraz może w następnym miesiącu - powiedziałam i wtuliłam swoją twarz w jego tors. Staliśmy tak do siebie przytuleni do póki
nie usłyszeliśmy przez mikrofon, że pasażerowie lotu do Polski mogą już pomału wchodzić do samolotu. Jeszcze zanim Harry poszedł dostał ode mnie dwa buziaki
w policzek. Gdy zniknął nam z pola widzenia, postanowiliśmy wszyscy wyjść z lotniska.


[ PRZED LOTNISKIEM ]


- Dobra Cameron, to ja już z Jack'iem lecimy - powiedziała nagle Taylor do Camerona

- Okey, bawcie się dobrze - powiedział Cameron

- Jasne, na pewno będziemy. Ale wy też bawcie się dobrze, pa - odkrzyknęła Taylor, kiedy stała już przy samochodzie Jack'a

- Na razie - odkrzyknął Cameron, po czym odwrócił się do mnie - no to co słońce, może my też pójdziemy na randkę? 

- Wybacz 'słońce' muszę iść do mojej nowej szkoły zanieść papiery 

- Ale, to w niczym nam nie przeszkadza, najpierw możemy iść do twojej szkoły, a potem na randkę

- A możemy z tej drugiej opcji zrezygnować? 

- Czekaj niech pomyśle, yym nie?

- Dobra, chodźmy, chce mieć już to za sobą - powiedziałam po czym skierowałam się w stronę samochodu Camerona. Usiadłam na miejscu pasażera, już miałam zapinać
pasy kiedy usłyszałam dźwięk swojej komórki. Szybko ją wyciągnęłam i przeczytałam wiadomość.

- Nie wierzę! - krzyknęłam szczęśliwa.

 _____________________________________________________________________________

                   ~~ Dobra! Zdążyłam, wyrobiłam się nawet przed czasem, bo miałam dodać dopiero jutro 
          wieczorem xDD Starałam się, aby rozdział wyszedł dłuższy.Czy mi się to
udało? Nie mam pojęcia zadecydujecie sami. 

A, więc w niedziele, albo w poniedziałek zacznę pisać kolejny, a kiedy skończę? Nie mam
zielonego pojęcia, kolejny rozdział może pojawić się za dwa?
Trzy tygodnie? Zależy jak pozwoli mi na to nauka. A naprawdę zapowiada
mi się ciężki tydzień -.- 

                   

2 komentarze:

  1. Super część. Na twój blog wpadłam przypadkiem i muszę powiedzieć, że przypadł mi do gustu (choć nie mój styl) Masz ciekawe i wciągające pomysły i radzę ci pisać dalej. Mam nadzieję, że jeszcze czymś mnie zaskoczysz, a kolejny rozdział dodasz już wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi widzieć / słyszeć, że podoba się komuś mój blog :3 Mam nadzieje, że kolejne rozdziały cię nie zawiodą i będziesz zaglądać tu częściej xD Oraz spokojnie na razie nie mam zamiaru przerywać pisania ;D

      Usuń