~Rozdział nie sprawdzony.
Miłego czytania. ~
Miłego czytania. ~
_________________________________________
~~ POV
CAMERON ~~
- Czekaj,
czekaj co mam rozumieć przez słowa, że z tobą zerwała? – po raz setny chyba
Harry zadaje mi już to pytanie odkąd wparował do mojego domu.
- Dokładnie
to co te słowa znaczą – mówię mu, znowu. Naprawdę to mi nie pomaga. Cały czas
mi to przypomina tą cholerną sytuację. Kurwa.
- Ale jak?
Dlaczego? – pyta Harry.
- Nie wiem,
sam chciałbym wiedzieć –mówię, chociaż w sumie wczoraj mi dała jasno do zrozumienia,
że nigdy nie chciała tego robić. Uwierzyłem jej.
- Może
powiedz mi po prostu jak to się stało, kiedy – nie wiem czy mogę mu to
powiedzieć, czy powinienem mu powiedzieć, że wczoraj w nocy przyłapałem Avril
jak szlajała się gdzieś nocą po mieście. Czy powinienem mu powiedzieć, że parę
dni temu wróciła do domu naćpana i ledwo kontaktowała? Powinienem? No
oczywiście że tak, w końcu to jej brat powinien wiedzieć o takich rzeczach.
Jednak nie chcę aby to zmieniło między nimi relację. W końcu Avril obiecała mi
że już więcej nie weźmie tego gówna, więc sprawa załatwiona. Idiota.
- Poszedłem
w nocy do was do domu, znaczy od strony jej okien – zacząłem, czułem czujny
wzrok Harr’ego na sobie, jakby sprawdzał czy mówię prawdę czy kłamię.
- Dlaczego
do niej poszedłeś? – przerwał mi.
- Ponieważ
dzwoniłem do niej, a ona nie odbiera i zacząłem się martwić – patrzę na niego i
czekam aż w końcu coś powie, jednak on się nie odzywa i daje mi znak głową abym
kontynuował – więc poszedłem do niej i kiedy stałem już pod jej oknem
usłyszałem za sobą szelest – westchnąłem i przerwałem na chwilę opowiadać, aby
przypomnieć sobie dokładniej ten moment. – Odwróciłem się i zobaczyłem Avril,
spytałem się jej gdzie była, ale nie chciała powiedzieć i tak od słowa do słowa
powiedziała mi że nigdy nie chciała być moją „dziewczyną” i, że lepiej by było
gdybyśmy całkowicie zerwali ze sobą kontakt – kończę mówić i pocieram swoje
spocone dłonie. Oczywiście celowo nie
powiedziałem mu o tym, że wcześniej byłem w jej pokoju i sprawdziłem dokładnie,
czy ona się w nim znajduje.
- Jezu, co
ta dziewczyna wyprawia? – nie wiem, czy Harry powiedział to do mnie, czy raczej
sam do siebie, ale postanowiłem, że zostawię to bez komentarza.
- Zamierzasz
jej powiedzieć że wiesz, że wczoraj się wymknęła, albo że wiesz że ze mną
zerwała? – w końcu się odzywam. Harry bierze głęboki oddech i zastanawia się
chwilę.
- Nie raczej
nie, dzisiaj ma przyjść do mnie i mamy porozmawiać, ale nie wiem jak to będzie.
Zobaczę jak rozwinie się sytuacja, ale wolałbym aby mi sama o wszystkim
powiedziała. Nie chcę wywierać na niej presji, że wszystko wiem i ją osądzam –
mówi i przeczesuję ręką swoje długie kręcone włosy. Ja natomiast kręcę tylko
głową na znak zgody.
~~ POV AVRIL
~~
Przed
godziną siódmą wymykam się ze swojego pokoju i jak duch przemieszczam się do
drzwi które prowadzą do pokoju Harr’ego. Pukam w nie dwa razy i czekam aż się
odezwie lub cokolwiek innego. Nie doczekuje się jednak żadnej reakcji po
drugiej stronie drzwi, także bez jakiegokolwiek zastanowienia otwieram drzwi i
wchodzę do jego pokoju. Pokój jest pusty. Nie ma w nim Harr’ego i tak
naprawdę nie wiem co mam robić. Czy
zostać w tym pokoju i na niego poczekać czy może wrócić do swojego i tam
poczekać aż do mnie przyjdzie. Jednak wiem że jak tam wrócę to pójdę do
łazienki i się potnę. Nie chcę tego zwłaszcza, że już dzisiaj to robiłam.
Postanawiam, że jednak poczekam na Harr’ego w pokoju.
Podchodzę do
biurka Harr’ego na którym leżą różne książki dotyczące prawa. Biorę jedną i
otwieram na losowej stronie.
Art. 151.
Kto namową
lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne
życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Gdy tak dłużej przyglądam się temu co
przeczytałam dochodzę do wniosku, że mnie nawet nikt nie musiałby zachęcać do
targnięcia się na własne życie. Czasami sama mam ochotę to zrobić. W sumie nie
wiem czemu jeszcze tego nie zrobiłam. Może się boję? Odkładam książkę na
miejsce w którym wcześniej leżała i idę na łóżko Harr’ego. Kładę się i patrzę w
sufit. Zauważyłam że ostatnio jest to moje ulubione zajęcie. Cały czas prawie
leżę i patrzę się w ten jebany sufit, jakbym to właśnie w nim miała znaleźć
wszystkie cholerne odpowiedzi dotyczące tego jebanego świata. Z moich myśli
wyrywa mnie skrzypnięcie drzwi. Mój wzrok od razu kieruję się w ich stronę.
- Jezu,
przestraszyłaś mnie – mówi Harry i uśmiecha się do mnie delikatnie.
- Wystarczy
że będziesz mówił do mnie Avril, nie Jezu – mówię i staram się uśmiechnąć,
jednak wiem, że wyszło z tego raczej jakiś grymas niż uśmiech.
- Ha ha ha,
bardzo śmieszne – mówi i podchodzi do łóżka. Siada na koło mnie i patrzy się w
przestrzeń jakby o czymś bardzo mocno myślał.
- Na długo
przyjechałeś? – wyrywam go z tego stanu.
- Nie wiem,
raczej nie planuje szybko wracać – mówi i spogląda na mnie – a co? Już mnie
wyganiasz? – robi minkę zbitego szczeniaczka i spogląda na mnie.
- Nie no,
jakżebym śmiała – mówię i uśmiecham się delikatnie.
- O ty
małpo! – krzyczy i rzuca się na mnie. Zaczyna mnie gilgotać. W tym momencie,
pierwszy raz od długie czasu wybuchłam prawdziwym śmiechem.
- Harry,
proszę – ledwo łapię oddech nie mówiąc już o tym, że nie mogę nic powiedzieć.
- Hm? Nie
słyszę –droczy się ze mną.
- Proszę –
jęczę w spazmach śmiechu.
- No dobra –
mówi jakby chciał a nie mógł. Schodzi ze mnie i wraca na swoje wcześniejsze
miejsce na którym siedział.
- Avril,
domyślasz się chyba dlaczego tak bardzo chciałem z tobą porozmawiać, prawda? –
patrzy na mnie, a ja tylko kiwam głową na potwierdzenie jego słów.
- Ale musisz
wiedzieć, że na pewno nie powiem ci o wszystkim, bo po prostu nie mam siły –
mówię mu.
- Tak wiem,
nawet nie liczyłem na to że powiesz mi o wszystkim – wzdycha i się zastanawia,
szuka odpowiednich słów, wiem to – po prostu chcę wiedzieć, co czujesz, co
czułaś wcześniej co czujesz teraz, czy ci się to poprawia czy nie. Chcę ci
pomóc – ostanie zdanie wypowiada patrząc mi w oczy. Zastanawiam się chwilę nad
jego słowami. Nie wiem ile mogę mu powiedzieć. Kurde, źle się z tym czuje, że
zastanawiam się co mogę mu powiedzieć a co nie. Kiedyś tak nie było, kiedyś nie
bałam się mu mówić o czymś, nawet o tych zawstydzających rzeczach. Jednak teraz
boję się, że będzie mnie osądzał. Idiotko
nie boisz się tego, że będzie cię osądzał. Boisz się tego, że będzie się starał
ci pomóc. Odwracam się twarzą do
Harr’ego i patrzę na niego.
- Dobrze, a
więc co chcesz wiedzieć? – przygląda mi się uważnie jakby z mojej twarzy chciał
odczytać to o co może zapytać, a o co nie. Wzdycha.
- Nie wiem,
może po prostu będzie łatwiej jak mi powiesz to co chcesz. Nie chcę wywierać na
tobie presji – mówi i pociera swoje złożone, jak do modlitwy dłonie.
Zastanawiam się chwilę nad jego słowami i kręcę przecząco głową.
- Nie, nie
będzie łatwiej. Zadaj mi jakieś pytanie. Jakiekolwiek, może być nawet to
banalne „jak się czujesz?” – mówię mu, a on na mnie spogląda.
- Dobrze, a
więc, jak się czujesz? – zadaje mi to pytanie o które właściwie go prosiłam i
mam ochotę się spoliczkować.
- W sumie,
teraz jest w miarę dobrze – mówię i zastanawiam się chwilę. Nie ma mowy, że
wspomnę mu o okaleczaniu się ani o tym, że paliłam skręta. Nie ma kurwa mowy!
- Jak bardzo
teraz jest dobrze? – zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią.
- Dzisiaj po
raz pierwszy od tego wypadku naprawdę się śmiałam, ale teraz mam wyrzuty
sumienia – odpowiadam, nie patrząc mu w oczy.
- Dlaczego
masz wyrzuty sumienia?
- Bo –
ucinam, ponieważ muszę chwilę pomyśleć nad odpowiedzią – ponieważ przypomina mi
się cały ten wypadek i mam poczucie winny, że ja jestem teraz w jakiś sposób
szczęśliwa, a oni nie. Że już nigdy nie będą – ostanie zdanie dodaje po
dłuższej chwili.
- Dlaczego
sądzisz, że oni nie są teraz szczęśliwi? – od początku TEJ rozmowy z Harry’m,
nie spojrzałam mu ani razu w oczy, ale teraz postanowiłam to zrobić. Jedyne co
w nich zauważyłam to troskę, zmartwienie i poczucie winny. Przynajmniej mam
takie wrażenie, że te emocję kryją się w jego oczach.
- Nie wiem –
spuszczam wzrok na podłogę.
- Właśnie –
mówi – nie rozumiem dlaczego myślisz że oni nie są teraz szczęśliwi. Skąd
możesz wiedzieć, że teraz nie robią sobie gdzieś tam na górze – wskazuje palcem
w kierunku sufitu – grilla? Nie pomyślałaś nawet o tym, że swoim zamartwianiem
możesz sprawić im przykrość – mówi jakby z wyrzutem.
- Harry
proszę – mówię a mój głos zaczyna się łamać – ich już nie ma – zaciskam swoje
dłonie na koszulce. Usilnie staram się aby z moich oczu nie wypłynęła żadna
łza.
- I tu się
mylisz – podnosi mój podbródek aby spojrzała na nich – oni tu są, będą – kręcę
głową na „nie” – tak, ale tylko wtedy jeśli będziesz o nich pamiętać i zawszę będziesz miała ich w
sercu – ociera kciukami moje łzy, które zdążyły niekontrolowanie uciec spod
moich powiek. Przytulam się do niego, on tylko przyciska mnie mocniej do siebie
i gładzi uspakajająco moje plecy. Dziękuje
za takiego brata.
- Wiesz że
cię kocham, prawda? – pytam dalej wtulona w niego, swoją głowę mam wbitą w jego
tors.
- Tak, wiem.
Też cię kocham Avril – mówi i całuje mnie w czubek głowy. Na mojej twarzy
pojawia się delikatny uśmiech.
- Chyba
pójdę już do siebie – wyswobadzam się z jego uścisku.
- Jesteś
pewna? Bo wiesz zawsze możesz spać tutaj, a ja będę spał na podłodze – mówi i
zaczyna gestykulować rękoma.
- Nie, jest
okej. Nie martw się – uśmiecham się uspokajająco.
- Ale jesteś
pewna, tak? – pyta znowu.
- Tak, Harry
jestem pewna – wstaje z jego łóżka i kieruję się w stronę drzwi. Kiedy chwytam
już za klamkę z zamiarem otworzenia ich zatrzymuje mnie pytanie Harr’ego.
- Zejdziesz
jutro na śniadanie? – nie wiem co mam odpowiedzieć. Nie chcę spotkać się z
rodzicami, ale z drugiej strony, tęsknie za nimi. – Proszę? Dla mnie? – robi oczy zbitego
szczeniaczka. Ma mnie. A on dobrze o tym wie. Kiedy wzdycham, na jego twarzy
pojawia się zwycięski uśmiech.
- Dobrze,
będę na śniadaniu.
- Świetnie,
jutro o dziewiątej widzę cię w jadalni – mówi i uśmiecha się do mnie. Kiwam
tylko głową na znak że słyszałam co powiedział, rzucam jeszcze ciche „dobranoc”
i wychodzę z jego pokoju.
Kiedy
wchodzę do swojego pokoju, słyszę jak mój telefon akurat przestaje dzwonić.
Tak, w końcu włączyłam swój telefon. Biorę go do ręki i sprawdzam kto dzwonił
na ekranie komórki pojawia mi się imię Tony’ego. Swój numer dałam mu wczoraj,
kiedy mnie o to poprosił. Szukam jego numeru aby do niego oddzwonić, kiedy mam
już nacisnąć zieloną słuchawkę dostaje od niego wiadomość.
Od: Tony
Do: Avril
Dzwoniłem, nie wiem czy widziałaś. Ale dobra mniejsza z tym.
Pamiętasz jak pisaliśmy dzisiaj w dzień, że potrzebujesz się rozerwać? Idę
dzisiaj na imprezę i jak chcesz to możesz iść ze mną. ;) Odpisz mi. I nie
olewaj mnie!
Czytam tę
wiadomość od Tony’ego i nie wiem co mam mu odpisać. Z jednej strony chcę iść,
ale z drugiej się boję. Nigdy nie byłam sama na imprezie. Co prawda, teraz nie
byłabym sama, bo byłabym z Tony’m, ale czy ja go tak dobrze znam, aby mu tak
ufać? Kalkuluje wszystkie za i przeciw, aż w końcu biorę telefon do ręki.
Od: Avril
Do: Tony
A tak konkretniej to co to za impreza? I o której? No i
gdzie?
Odkładam
telefon na komodę i podchodzę do szafy. Otwieram ją i przeglądam ciuchy w
których mogłabym wybrać się na tą imprezę. Co prawda nie mam zbyt wiele
szczegółów dotyczącej jej, ale to nic. Poradzę sobie bez tego. Kiedy wyciągam z
szafy swoje czarne leginsy mój telefon zaczyna wibrować.
Od: Tony
Do: Avril
Czyli mam rozumieć że jednak się zgodziłaś? Co do imprezy, to
taka zwykła w klubie. Zaczyna się o 20, ale możemy się pojawić kiedy chcemy. A
klub jest za „naszym” mostem :D
Uśmiecham
się delikatnie czytając „naszym” mostem.
Od: Avril
Do: Tony
Taa, zgodziłam się. I teraz takie pytanie, spotykamy się na
miejscu czy gdzieś wcześniej?
Na odpowiedź
nie musiałam długo czekać.
Od: Tony
Do: Avril
Spotkamy się na „naszym” moście, okej? Pasuje 20:30?
Spoglądam na
zegarek. Mam nie całą godzinę.
Od: Avril
Do: Tony
Okej, pasuje :)
&
Na most idę
z mieszanymi uczuciami. Nie wiem czego
mam się spodziewać na tej imprezie. Tak wiem jestem nieodpowiedzialna. Zawsze
byłam i chyba już na zawsze taka będę. Gdy z każdym krokiem zbliżam się do
mostu, moje obawy się powiększają. Jestem zestresowana, zdenerwowana nawet nie
wiem dlaczego.
- Buu! –
słyszę za sobą i czuję jak czyjeś dłonie łapią mnie po bokach mojej tali i
lekko ściskają. Podskakuję wystraszona i odskakuje od tej osoby. Zanim jeszcze
zdążam się odwrócić słyszę za sobą śmiech Tony’ego. Spoglądam na niego z mordem
w oczach, kiedy on nic sobie z tego nie robi i prawie pokłada się ze śmiechu.
- Ha ha ha,
bardzo śmieszne – mówię sarkastycznie.
- Tak, masz
rację to było śmieszne, a zwłaszcza twoja mina – ledwo mówi przez śmiech.
Patrzę na niego jak na idiotę. Nie załapał mojego sarkazmu. Albo jest idiotą.
Piorunuje go wzrokiem który musiał zauważyć, bo od razu od kaszlnął i próbuje
uspokoić swój śmiech, ale ciężko mu to idzie – uhm – odkaszlnął – to co? Może
już pójdziemy?
- Tak, tak
będzie najlepiej – odpowiadam i zaczynam kierować się w kierunku mostu. Po
chwili słyszę głośne kroki Tony’ego, który zrównuje krok do mojego.
- A tak
konkretnie to gdzie jest ten klub do którego idziemy? – pytam po chwili ciszy,
która zapadła między nami.
-
Przejdziemy przez most, skręcimy w prawo pójdziemy kawałek prosto i będziemy –
mówi uśmiechając się do mnie. Odwzajemniam delikatnie jego uśmiech.
Resztę
drogi, która nam została do klubu już nie rozmawiamy. Wchodząc do klubu,
przechodzimy koło ochroniarzy. Ich wzrok mnie troszkę przerażał. Miałam
wrażenie, że zaraz będą kazali mi wyjść, albo coś gorszego. Przysuwam się
bardziej do Tony’ego i łapię go za koniec bluzy. Spogląda na mnie i uśmiecha
się do mnie pocieszająco. Zabiera moją dłoń z jego bluzy i bierze ją w rękę.
Przysuwa się do mnie i nachyla się nad moim uchem.
- Czas się
odprężyć piękna – składa mi delikatny pocałunek obok ucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz